search
REKLAMA
Felietony

Pomysły na filmy WARNER BROS. ze świata WŁADCY PIERŚCIENI

Droga do zrobienia remake’u „Władcy Pierścieni” została oficjalnie otwarta.

Odys Korczyński

25 marca 2023

REKLAMA

A więc droga do zrobienia remake’u Władcy Pierścieni została oficjalnie otwarta. Co prawda będzie ona jeszcze długa, niemniej widać, że fantastyczny ekosystem stworzony przez J.R.R. Tolkiena interesuje coraz więcej studiów producenckich, a tak to się właśnie zaczyna. Powstaje naturalna dynamika między konkurentami, którzy walczą między sobą na pomysły, aż w końcu, wyczerpani kolejnymi filmami z uniwersum, sięgają po źródło. Bo nadszedł czas, minęły lata, zmienił się styl w kinie albo technologia może pokazać więcej tego, co wymyślił pisarz. Świat Tolkiena jest wypełniony pomysłami na filmy o wielkich historiach, lecz Władca Pierścieni jest jedyny w swoim rodzaju i nic go nie zastąpi. Wszystkie drogi prowadzą do niego, a więc do potencjalnego remake’u. Nim jednak to nastąpi – ku zapewne usilnym protestom bardzo już wtedy starych miłośników Petera Jacksona – zastanówmy się, jak Warner Bros. mógłby umilić nam ten czas oczekiwania na to, co w kinie nieuniknione…

Pierwsza Era

Nieuniknione są oczywiście remaki – nieuniknione i potrzebne, niezależnie od tego, czego dotyczą, jak bardzo „święte” jest dzieło kręcone ponownie. Ich naturalna obecność dotyczy potrzeby ponownego tłumaczenia kultowych w kinie historii na język odpowiedni dla współczesnego widza. Kino ma żyć dla żyjących, a nie być pomnikiem dla zmarłych. Wszyscy, którzy znają Tolkiena nieco lepiej niż z filmów, zapewne od razu pomyślą o Silmarillionie jako kopalni pomysłów na pojedyncze filmy oraz kilkufilmowe sagi w ramach uniwersum Pierwszej, Drugiej i Trzeciej Ery Świata. Warto o tym rozróżnieniu chronologicznym pamiętać, jeśli będzie się mówić o świecie stworzonym przez J.R.R. Tolkiena. Trzecia Era jest najbardziej znana komercyjnie dzięki Peterowi Jacksonowi. Kolejne miejsce zajmuje Druga Era, którą stara się popularyzować Amazon w serialu Pierścienie Władzy. Niestety część fanów prozy Tolkiena albo/i Petera Jacksona uporczywie nie przyjmuje do wiadomości, że istnieje coś takiego jak różnica między adaptacją a ekranizacją, które to dodatkowo podlegają interpretacji zgodnie z przyjętym przez twórców stylem estetycznym dzieła filmowego.

Zajmijmy się jednak Pierwszą Erą, czyli trudnym chronologicznie okresem do zdefiniowania, który trwał mniej więcej od 1050 r. Ery Drzew, kiedy to przebudziły się Elfy nad jeziorem Cuiviénen, aż do 587 r. PE, czyli zakończenia Wojny Gniewu, kiedy Morgoth został wygnany do Bezczasowej Przestrzeni zwanej Pustką. Co ciekawe jedynie na jakiś czas. Ma z niej powrócić, żeby bitwa Dagor Dagorath mogła się rozegrać, a cały dotychczasowy świat obrócić w ruinę, żeby mógł powstać nowy. Klasyczna, grecka, czysto fizyczna, koncepcja wiecznego powrotu (palingenezy) światów, głoszona przez pitagorejczyków i stoików, a zanegowana potem przez chrześcijaństwo, jako satanistyczna i grzeszna. Szczególnie ukochał ją Fryderyk Nietzsche, a współcześnie Roger Penrose w konforemnej teorii kosmologicznej, gdzie istnieje szereg wszechświatów, które kończą się Wielkim Wybuchem, żeby powstał kolejny ad infinitum. Tak na marginesie, bardzo ciekawe jest to, że w podstawie kosmologii tolkienowskiej – która jest właśnie tak utożsamiana z motywami chrześcijańskimi – znajduje się stricte pogańska koncepcja wszechświata pulsującego. Świata będącego tworem niedoskonałego stworzenia, skazanego na śmierć i ustąpienie miejsca nowemu światu, który w założeniu ma być lepszy, chociaż wcale tak nie musi być.

Już w tym początkowym rozróżnieniu chronologicznym widać mnóstwo pomysłów na stworzenie całego filmowego uniwersum w ramach Pierwszej i kolejnych Er istnienia świata, które prowadzą właśnie do Dagor Dagorath, a więc bitwy, w której ostatecznie Melkor ponosi śmierć. Lecz ceną tego jest zagłada wszystkiego, co do tej pory znane. Czy więc ludzie to przetrwają?

Który/a z bohaterek/ów Pierwszej Ery byłby więc najwdzięczniejszym materiałem na kultową, filmową postać? A może znajdzie się więcej niż jeden interesujący charakter? Postaci jest w tej Erze mnóstwo, wydarzeń również, jednak historie, które mogą być sfilmowane, muszą rządzić się swoim prawami, a ich mitologiczność powinna być ograniczona do minimum, bo wtedy nie będzie interesować. Film to nie pomnik dla zapisu legend, lecz rozrywka; dlatego paradoksalnie tak obfitująca w zdarzenia Pierwsza Era nie zawiera aż tylu zdatnych do przeniesienia na ekran historii. Jedną z najbardziej interesujących postaci jest antagonista Melkor zwany także Morgothem, tyle że niepopularnie jest kręcić film na temat złej postaci, no chyba że znajdzie się w niej coś dobrego albo nieco przewartościuje to, co robił. W przypadku Melkora jego działania są jednak przedstawione przez Tolkiena jako jednoznacznie złe, co nie oznacza jednak, że nie można by było na tej kanwie nieco zreinterpretować tej postaci, żeby widz nie odczuwał jej jako całkowicie negatywnej. Mam tu na myśli chociażby to, co udało się zrobić z postacią Thanosa w MCU. Melkor mógłby zostać takim Thanosem, którego działanie jest nieuniknione, ponieważ podporządkowane wcześniej wspomnianej przeze mnie kosmologicznej teorii niekończącego się Wielkiego Powrotu. A przeciwwagą dla niego byłby król Gondolinu Turgon, a potem bohater klasyczny dla powieści drogi, trochę przypominający Froda i Bilba, idący z arcyważną misją do Gondolinu, a więc Tuor, posłaniec Ulma. Ten, któremu powierzono zadanie ostrzeżenia króla Turgona przed Melkorem. Ten jednak nie posłuchał. Gondolin w końcu upadł, a Tuor wraz z żoną elfką Idril, córką Turgona, i ich synem Eärendillem uciekli do Sirionu. Upadek Gondolinu, nieunikniona walka z Morgothem i historia życia Tuora mogłyby być wdzięcznym tematem na film, a może wręcz serial. Ważne jest tu również to, że opowieść o zagładzie miasta jest traktowana jako pierwsza, kompletna opowieść Tolkiena o Śródziemiu, gdzie po raz pierwszy pojawili się orkowie, smoki, a nawet znany z Władcy Pierścieni Balrog.

Upadek Gondolinu łączy się pośrednio z innym tematem, który nadawałby się do ekranizacji. Gondolin był ukrytym miastem, zwłaszcza dla śmiertelników takich jak ludzie. Okazję wejść do niego mili nieliczni, dosłownie nieliczni. Wspominałem już o Tuorze z misją od Ulma, a poza nim byli jeszcze Huor (ojciec Tuora) i Húrin Thalion, z tym że ten ostatni tak dokładnie nie został wpuszczony do Gondolinu z uwagi na podejrzenia o zdradę na rzecz Morgotha. Jak może niektórzy z was pamiętają, Morgoth zdobył Gondolin jednak nieco inaczej. Húrin nie zdradził, za co zapłacił najwyższą cenę. I o tym dramatycznym życiu należałoby zrobić film. Bez radosnego zakończenia, mroczny, depresyjny, w całej krasie prezentujący los dzieci Húrina. Temat to bardzo symboliczny, bo Tolkien nie dokończył tej opowieści. Zrobił to dopiero po latach jego syn Christopher.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA