Nimfomanka OSIECKA na WIECZNYM RAUSZU. Podsumowanie serialu TVP
Serial Osiecka, mimo że bez pieniędzy TVP nie mógłby istnieć, dał twórcom zadziwiająco sporo wolności. Zapewne potraktowano go jak komuniści niektóre wybryki opozycjonistów – niech sobie protestują, przynajmniej będziemy mieli podkładkę, że nie jesteśmy wrogo nastawieni do politycznej i społecznej inności. Cały czas się zastanawiam, gdzie ukryty jest ów haczyk. Trzeba naprawdę uważnie oglądać tę produkcję, żeby wyłowić pewne wtręty propagandowe. Zasadzają się one m.in. na delikatnym sugerowaniu, podobnie zresztą jak robili to komuniści za czasów PRL, że nasza Polska jest lepsza i zawsze takowa była, a tzw. Zachód jest siedliskiem moralnego zepsucia. Koronnym przykładem tego niemal podprogowego przekazu TVP zgodnego z interesem wodza jest scena goszczenia Osieckiej wraz z przyjaciółmi w domu Giedroycia. Niby wszystko zaprezentowane jest w sposób bezstronny. Sposób pokazania dysproporcji między klasą ludzi żyjących za granicą a stanem posiadania naszych rodaków oraz stosunek obydwu stron do kwestii etycznych wzbudza jednak podejrzenia. Odnosi się takie wrażenie, że kapitalistyczna elita, w postaci owego Giedroycia, żyła sobie w Paryżu jak krezusi, podczas gdy biedna polska młodzież musiała obchodzić się smakiem i tęsknić za wspaniałym zachodnim światem. Mimo wszystko właściwie tak zachowywać się nie powinna, gdyż ludzie na Zachodzie byli do cna zepsuci przez kapitalistyczny pęd do posiadania dóbr oraz wolność. Za czym więc ta socjalistyczna młodzież tęskniła?
Podobne wpisy
Osiecka za wyjątkiem zbyt czystych, wystylizowanych planów filmowych jak z muzeum PRL jest serialem dobrze nakręconym, udźwiękowionym i zmontowanym. Cierpi jednak, jak większość naszych produkcji, na brak szerokich planów, czego dobrym przykładem jest wizja Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że Polacy mają duży problem z USA pod koniec lat 60. Osiecka przebywała tam wtedy u Elżbiety Czyżewskiej. Ograniczono się do starych ujęć Nowego Jorku, szaleńczej jazdy autem po jakimś parku udającym Central Park i kawałka dworca – o ile pamiętam, w Los Angeles – przypominającego jakąś prowincjonalną stację. Jeśli to nie było Los Angeles, proszę o informację. Sam jestem ciekawy, co to za miejsce. Generalnie cała ta wizyta Osieckiej w USA była jakaś taka nieprzemyślana. Krótka, nerwowa, sztuczna, wyjęta z kontekstu całego jej życia. Podobnie jak początek relacji z Danielem Passentem oraz niektóre sceny z udziałem Czyżewskiej. Po chwili ciągłości, nagle, po śmierci Hłaski serial znów przybrał formę kalendarium.
Jaką postacią jawi się być Agnieszka Osiecka według twórców serialu? Kobietą z problemami. Nimfomanką, która można zaliczyć w jeden wieczór. Wystarczy dać się jej napić. Zdolną do wielkich miłości, jednak chorobliwie uciekającą od problemów. Alkoholiczką przelęknioną odpowiedzialnością za swoje dziecko. Zdolną poetką, która wykorzystała swój talent do ukrycia się za słowami i przeżycia swojej egzystencji trochę jak tchórz, a przy tym egoistycznie wykorzystując ją do wszystkiego, co przyjemne. Czy to błąd? Być może każdy z nas tak robi, tyle że bardziej ukrywamy nasze motywacje.
Taki jej wizerunek, wciąż dyskutowany wśród jej żyjących znajomych, może budzić kontrowersje. Hanna Bakuła i Maryla Rodowicz twierdzą na przykład, że Osiecka nigdy nie piła bez sensu. Nie upijała się, a już na pewno nie pijała takich ilości białego wina, gdyż w czasach PRL nie było ono dostępne w dobrej jakości, zwłaszcza w knajpach. Piło się winiak albo wódkę. Jeśli chodzi natomiast o tę drugą, generalnie nikt nie pił wódki na śniadanie, obiad i kolację, a takie wrażenie można odnieść, gdy ogląda się środowisko artystyczne zaprezentowane w serialu. Ilość spożywanego w serialu alkoholu jest tylko szaloną fantazją twórców, którzy podobno nie zadali sobie trudu skonsultowania się z żyjącymi osobami, które dobrze znały Agnieszkę.
Być może na tym polega to największe oszustwo producentów z TVP. Jedynie udawali, że są w stanie zrobić coś bezstronnego, podczas gdy zaprezentowali Osiecką jako zagubioną w życiu alkoholiczkę i nimfomankę. Gdyby było inaczej, to dlaczego w serialu nie ma śladu Magdy Umer i Krystyny Jandy? Ktoś się bał tych bezkompromisowych postaci? Być może założeniem TVP było, żeby widz uprzedził się do postaci Osieckiej. Wpisuje się to w styl pisania historii na nowo przez TVP w sposób pasujący do narracji zaakceptowanej politycznie. To naprawdę sprytna praca propagandowa u podstaw – zniechęcić do wolnościowej twórczości artystki poprzez obrzydzanie jej osoby i pokazywanie jako złego człowieka. Dotarliśmy do końca. Okazuje się, że ta szarlotka Tomasza Raczka nie jest położona na zarzyganym talerzu, ale sama w sobie zawiera rzygowiny.