NIEWOLNICY MENTALNOŚCI. Absurdy cenzury w absurdalnie wyzwolonych czasach
Tymczasem pozornie inna, lecz ta sama bajka miała miejsce w Memphis w stanie Tennessee, gdzie z repertuaru kina The Orpheum Theatre po raz pierwszy od 34 lat usunięto legendarne… Przeminęło z wiatrem. Czemu? Bo jest, cytuję, niestosowne dla obecnej publiczności.
Tak właśnie – blisko osiemdziesięcioletnie arcydzieło amerykańskiej kinematografii, zdobywca ośmiu Oscarów oraz jeden z najpopularniejszych, najbardziej dochodowych filmów w historii z dnia na dzień stał się, nie zmyślam, rasistowski. A przypomnijmy, że to właśnie za rolę w tym filmie, na dziesięciolecia przed tandetnymi hasełkami “Oscarssowhite”, Amerykańska Akademia Filmowa po raz pierwszy uhonorowała Złotym Rycerzem czarnoskórą aktorkę (Hattie McDaniel za drugi plan).
Ale to nieważne, podobnie jak nieważny zdaje się być fakt, iż film powstał na kanwie powieści Margaret Mitchell, która jednak miała o wiele lepsze pojęcie o głębokim Południu USA czasów wojny secesyjnej niż współcześni fejsbukowicze, którzy przyczynili się do wycofania filmu z kina. To właśnie oni podnieśli lament na profilu kina, włodarze którego od razu zareagowali na liczne komentarze, stosując odpowiednie oświadczenie:
Zazwyczaj dobieramy tytuły na sekcję wakacyjną na wiosnę każdego roku, ale akurat w tym zrobiliśmy to szybciej, zgodnie z wytycznymi naszych sponsorów. Kino Orpheum Theatre bardzo sobie ceni głosy wszystkich członków lokalnej społeczności, którzy wypowiedzieli się na temat naszego programu. Ostatni seans filmu Przeminęło z wiatrem, który odbył się w piątek 11 sierpnia, zrodził liczne komentarze. Bardzo dokładnie się im przyjrzeliśmy. Jako organizacja, której statut zakłada dostarczanie widzom rozrywki i edukowanie ludzi, nie możemy wyświetlać produkcji, która jest niestosowna dla dużej części lokalnej społeczności.
Podobne wpisy
Co było w tych komentarzach podobno “lokalnej społeczności”? Między innymi wzmianki o „supremacji białej rasy” oraz “rasowo nieczułym” materiale. O ile sama książka wielokrotnie zbierała cięgi za nie do końca właściwe portretowanie niewolników, o tyle z filmem nigdy nie było specjalnie kłopotu, głównie dlatego, że był, jest i będzie uniwersalny. A tu nagle wystarczyło trochę ponarzekać na portalach społecznościowych (gdzie wedle szacunków aż 64% ciemnoskórej społeczności “wie lepiej”), żeby zrobić siarę filmowi, a właścicielom kina antyreklamę.
Nie zamierzam tutaj wdawać się w szczegóły historyczne (aczkolwiek wbrew temu, co zwykło się sądzić, nie każdy niewolnik skazany był na piekło – bardzo wielu z nich wiodło o wiele lepsze życia i było zdecydowanie lepiej traktowanych niż ich żyjący na granicy ubóstwa “wolni” koledzy na Północy, o dżungli nie wspominając; wielu z nich także nie grzeszyło specjalnie rozumem, o co również padają zarzuty w stronę filmu/książki). Ale zdejmowanie od razu z afisza filmu o takiej renomie, klasie i, bądź co bądź, historycznej wartości zakrawa na kpinę – szczególnie że skargi miały miejsce w internecie, a nie bezpośrednio w kinowych kasach. A przecież jeśli komuś się nie podoba, to nie musi przychodzić na seans. Ba, może sobie nawet kupić rzeczony film na dowolnym nośniku i pociąć go wedle uznania w domowym zaciszu.
Ponownie wydaje się zresztą, jakby ludzie zapomnieli, że w pierwszej kolejności jest to epicki romans osadzony na tle wojny, a nie dokument BBC z archiwalnymi wstawkami. W dodatku film powstały w pierwszej połowie XX wieku, zatem w kompletnie innych czasach, mentalności, przyzwyczajeniach. Co ciekawe, Orpheum Theatre Group, do którego należy przybytek, stanowczo odcina swoją decyzję od mających miejsce w tym samym czasie krwawych wydarzeń z Charlottesville, gdzie doszło do największych od lat zamieszek na tle rasowym. Trudno jednak nie dostrzegać prowokacji politycznej – swoistego odwetu ze strony czarnej społeczności za działania radykalnych ugrupowań białych – skoro przez ostatnie 34 lata, w trakcie których film pojawiał się na ekranach niekiedy kilka razy w ciągu roku, nikt się nawet nie zająknął, że ma z czymś jakiś problem.
Po raz kolejny cierpi na tym dziesiąta muza, cierpią także potencjalni jej odbiorcy. Po raz kolejny także znacząca większość bez problemu ugina się pod naciskiem mniejszości etnicznej w sposób pozostawiający wiele do życzenia – najwyraźniej niezaprzeczalna amerykańska klasyka, na której wychowało się wiele pokoleń o różnym kolorze skóry, ma mniejszą wartość od kilku anonimowych komentarzy fejsbukowych cfaniaków. To, jak by nie patrzeć, również rodzaj cenzury. Powstałej w dodatku pod hasłem, które daną sieć kin promuje:
Użytkowanie sztuki na potrzeby rozrywki, edukacji i oświecenia.
korekta: Kornelia Farynowska
Bez komentarza.