NIC SIĘ NIE STAŁO. Celebrycka chatka-kopulatka
Podobnie jak u Sekielskich w Zabawie w chowanego wstrząsa postawa organów ścigania. Sprawy ciągną się wiele lat, a do więzienia w końcu trafia płotka w postaci Krystka – szofera, który lubił sobie popróbować nieletniego „towaru”, nim zawiózł go do grubych ryb. Poręczenia majątkowe są śmiesznie niskie w porównaniu z dochodami podejrzanych, a Krystek być może niedługo zostanie wypuszczony i będzie mógł mataczyć w swojej sprawie. Latkowskiemu nie udało się nawet zasięgnąć opinii prokurator. Wszyscy przed nim uciekali, niektórzy najpierw grozili, a nawet próbowali opóźnić emisję dokumentu. Odniosłem też wrażenie, że Latkowski dysponował mniejszymi środkami na realizację filmu niż Sekielscy. Widać to po technicznej realizacji Nic się nie stało. W oprawę wizualną wkradł się bałagan. Głosy dubbingujące ofiary i policjanta psuły sztucznością intonacji klimat dokumentu. Wyraźnie zabrakło pomysłu na wizualny cios w emocje widza, jaki z mniejszym lub lepszym skutkiem wymyślili Sekielscy – mleko i plastelinowe ludziki. Poza tym TVP dumnie reklamowała film jako cios w celebrytów, podczas gdy tak naprawdę pojawiły się w nim jedynie zdjęcia gwiazd i bardzo niejasne insynuacje o ich domniemywanej wiedzy na temat zdarzeń w klubie Zatoka Sztuki. Pod tym względem czuję niedosyt i wręcz zawód. Z reklam TVP wynikało, że film będzie prowokacyjny, oskarżycielski, a dostaliśmy owieczkę, która tylko cicho coś beczy.
Nie jest również przypadkiem, że dokument pojawił się właśnie teraz. Czyżby telewizja publiczna chciała odwrócić uwagę od afer w Kościele? Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było, skoro nachalnie promuje się w niej działalność Kościoła (np. Koronka do Miłosierdzia Bożego w TVP3). Nie podejrzewam jednak o tak dwulicowy plan samego Latkowskiego. Zapewne zdecydowały o tym układy, których głębokość i źródło trudno będzie teraz odtworzyć. Może trzeba było wybrać mniejsze zło i iść na kompromis? Jedno jest pewne, TVP i Kościół wykorzystają dokument, żeby odwrócić uwagę, ale głównie swoich wyznawców. Dla większości trzeźwo myślących osób jest jasne, że siatka pedofilska swoimi mackami oplotła zarówno Kościół, jak i artystyczne środowisko celebrytów oraz politykę.
Celebryci w tym filmie Latkowskiego spełniają trochę rolę hierarchów kościelnych. “Nic nie wiedziałem. Byłem pijany, naćpany, a może jednak brałem w tym udział? Ważne, żebym pilnował zmowy milczenia, bo sieć wzajemnych powiązań może załatwić moją karierę”. A my, dziennikarze, coś niby wiemy, lecz nie mamy ewidentnych dowodów, żeby was oskarżyć. Grube ryby pewnie więc znów się wywiną albo poświęci się jedną, dwie dla utrzymania świętego spokoju. Ten sam model myślenia biskupów czy kardynałów przedstawili Sekielscy. Siatki pedofilskie mają więc podobny sposób działania, a może i wzajemnie się wspierają. Na to dowodów ani Sekielscy, ani Latkowski nie przedstawili, jednak jasne jest, że dziennikarze pokazali coś w rodzaju przemysłu produkującego małoletnie prostytutki. Trochę mam więc za złe Latkowskiemu, że udział celebrytów w aferze w Zatoce Sztuki ograniczył do zdjęć z akcji w obronie klubu. Chciałem więcej mięsa, jak u Sekielskich – nazwisk, nagranych rozmów, konfrontacji. Czekam na nowe szczegóły, bo jak stwierdził były naczelny “Super Expressu” Sławomir Jastrzębowski, wiedza operacyjna najczęściej jest o wiele większa niż ta pokazana potem w filmie dokumentalnym.
Demitologizacja symboli ma swoją cenę i niekiedy sprawia ogromny ból ludziom, którzy w nie wierzą. Symbole definiują ich życie. Sprawiają, że ma ono sens. Ich życie od dzieciństwa po prostu tak się poukładało, że nie zdążyli wytworzyć w sobie samodzielnego oparcia, stąd taki protest, gdy wzorce i autorytety o przebóstwionej naturze z hukiem upadają. Tak się dzieje z Kościołem, a dokładniej z księżmi, ale i z celebrytami. Księża traktowani są jak istoty wręcz nadprzyrodzone, celebryci podobnie. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z tzw. idolatrią, rodzajem stanu lub skłonności, którą ciężko wyplenić u wszelkiej maści fanów – czy to Boga, kleru, czy gwiazd z pierwszych stron gazet. Kilka dni temu jechałem samochodem, a prowadząca w Antyradiu „Najgorsze państwo świata” Karolina Korwin Piotrowska zasugerowała, że celebryci mają w sobie coś boskiego. Dlatego ich tak kochamy. Jak więc mogliby tolerować, a więc wspierać taki proceder jak wykorzystywanie seksualne młodocianych kobiet i mężczyzn, skoro są prawie albo wręcz idealni?
Latkowski wyraźnie przyznał, że braciom Sekielskim udało się przełamać zmowę milczenia w mówieniu o pedofilii w Kościele, czym wybił wszelkie ideologiczne argumenty z już przebierającego nóżkami prowadzącego debatę po filmie Michała Adamczyka. Szczerze kibicuję więc twórcy Nic się nie stało, żeby udało mu się chociaż nadgryźć macki trójmiejskiej ośmiornicy pedofilskiej, która chroni mafię seksualną czerpiącą zyski z sutenerstwa nieletnich w biznesie i środowisku celebryckim. Wydaje mi się, że będzie to prostsze niż w przypadku Kościoła, bo niewątpliwie tradycje wspierania dewiacji u celebrytów są o wiele setek lat młodsze.
A na koniec zagadka. Latkowski w debacie po filmie wspomniał o pewnym celebrycie, który pojawił się na zdjęciach w Nic się nie stało. Otóż chodzą podobno słuchy, że ta gwiazda to biseksualny mężczyzna, mający pewne upodobanie, jakże gwiazdorskie w formie. Każe sobie robić castingi na chłopaka, z którym danego wieczora chce się przespać. Agencja sutenerska dowozi mu kilku. On ich ogląda jak bydło do kupienia, a potem wybiera jednego, ale zawsze jest to chłopak najmłodszy z wyglądu. Latkowski więc wczoraj na antenie przestrzegł go, żeby za każdym razem sprawdzał dowód, bo może kupować usługi seksualne u nieletnich. Mało tego, pewną podpowiedzią na temat tożsamości celebryty może być to, że Latkowski wcześniej już rozmawiał z Edwardem Miszczakiem z TVN, sugerując, by ten wymógł na swojej gwieździe jakieś bardziej moralne zachowanie. Jeśli ta sensacyjna opowieść się potwierdzi, celebryta ten będzie wizerunkowo skończony. Ciekawe, czy zgadniecie, kim jest ten lubiący się ostro zabawić człowiek.