LEWICOWY NETFLIX psuje nam wspaniałą POLSKĄ MŁODZIEŻ
Trudno mi w tej chwili spekulować, w jaką grę ideologiczną poseł Bortniczuk gra za pomocą np. takich wypowiedzi o Netflixie. Żeby nie było wątpliwości, ta jakże postępowa netflixowa otwartość nosi w wielu przypadkach cechy braku obiektywizmu. Niekiedy mam wrażenie, że poruszane są te wątki, które obecnie są na czasie i uznane za najbezpieczniejsze marketingowo, a nie generalnie prawa człowieka. Gdyby faktycznie Netflixowi zależało na owej wskazywanej przez Bortniczuka lewicowości, dużo głębiej poruszyłby tematy handlu ludźmi, lawendowej mafii w Kościele, zbrodni dokonywanych przez Chiny na mniejszościach etnicznych żyjących na terenie chociażby Tybetu, pedofilii zalegalizowanej w wielu tzw. „cywilizowanych” krajach obyczajowo, a czasem i quasi-instytucjonalnie, odpowiedzialności wielkich korporacji za pauperyzację klasy średniej itp., itd. Problemów nierówności jest mnóstwo, a temat rasizmu nie wyczerpuje się na gorszym traktowaniu Afroamerykanów i generalnie osób rasy czarnej. Tak bym to ujął, generalizując. Netflix robi dobrą robotę, jednak zbyt nieśmiało i wybiórczo.
Podobne wpisy
Mam takie smutne wrażenie, że dzisiaj, czyli w latach 20. XXI wieku, zaczynamy naszą humanistyczną podróż od nowa. Zaczęła się ona w starożytności, a jej ideały maniakalnie marnowaliśmy przez ostatnie 2000 lat. Tak więc dzisiaj znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy musimy zbyt dużej liczbie ludzi tłumaczyć, co to znaczy wolność, równość płci, niezależność seksualna itd. Zdaję sobie sprawę, że nawet we współczesnych, podobno ucywilizowanych czasach nie unikniemy historycznych wpadek takich np. jak Donald Trump, prezydencki symbol upadku jednej z najstarszych demokracji na świecie. Trudno mimo wszystko uwierzyć, że można nie rozumieć, jeśli bierze się aktywny udział we współczesnej kulturze. Rozmowa z posłem Bortniczukiem pokazuje, że ta uparta, betonowa struktura niezrozumienia obecna jest masowo wśród tych, których wybór umożliwił nam podobno najlepszy z możliwych ustrój demokratyczny. Nasze problemy, jak widać, są znacznie głębsze niż brak takiej czy innej edukacji. Gdzieś w naszym procesie ekspansywności cywilizacyjnej zaszyty jest błąd i absolutnie nie można go nazwać lewicowym, prawicowym lub jakimkolwiek innym. Wszystkie te określenia to nakładki na wytwarzane przez nas ideologicznie superego, które w toku życia zaciera się tak bardzo, że mylimy je z naszą ludzką naturą.
Zarówno więc Netflix, jak i poseł Bortniczuk padli ofiarami owej skazy, filozoficznego grzechu pierworodnego polegającego na myleniu opinii z faktami. Każdy rodzaj kultury wcześniej czy później padnie ofiarą takich radykalizmów, z tym że to od mądrych ludzi zależy, czy wykorzystają je do stworzenia o wiele szerszej i niebezpieczniejszej narracji. Robi to właściwie każda władza, która posiada media. Dlatego należy tak dbać, żeby wszelkie media były niezależne od wszelkiej władzy. My w Polsce o to nie zadbaliśmy, ale jeszcze nie jesteśmy w sytuacji Węgier. Metoda stosowana przed radykałów jest prosta, a poseł Bortniczuk ze swoją kamienną twarzą, biorąc za przykład Netflix, świetnie przędzie swoją narracyjną, kłamliwą sieć. Najpierw tworzy się niewielkie, zniechęcające podchody ideologiczne. Mozolnie sugeruje się, że coś jest nie takie, jak być powinno – np. ów Netflix. Proponuje alternatywę medialną (TVP), która opowiada prawdziwą wersję świata, przedstawioną w filmach, programach i serialach. A następnie konstruuje się system edukacyjny odwołujący się do tych tworów medialnych. Zręczny program indoktrynacyjny za pomocą mediów gotowy.
Na konkretnym przykładzie zobaczmy, jaką podprogową robotę zrobili twórcy serialu Osiecka. Nikt z nich nie twierdził, że jako poetka i pisarka Agnieszka Osiecka była zła. Zdecydowano się na inteligentniejszy zabieg. Zohydzono Osiecką jako człowieka, przedstawiając ją jako alkoholiczkę i kobietę, która zdradza partnera. W naszej kulturze ogólnie wiadomo, że zdrada bardziej uchodzi facetom, a kobiety, zwłaszcza mające rodziny, są przypisane aż po śmierć do swojej matczyno-łóżkowej roli. Poseł Bortniczuk odkrywający, że istnieją na tym świecie filmy o lesbijkach, które dystrybuuje i produkuje Netflix, być może sam wobec siebie dokonał niesamowitego życiowego odkrycia. To nas w sumie nie powinno obchodzić. Niech się ze stanem swojej wiedzy mierzy samotnie przed lustrem. Najważniejsze jest w tym przypadku złowrogie i podłe mylenie lewicowości z dostrzeżeniem, że świat nie jest jednolity i nie zawsze odpowiada radykalnym teoriom. Żeby coś o świecie powiedzieć, trzeba się go uczyć, obserwować go i w nim żyć. Poseł Bortniczuk żyje wyłącznie w ramach sensu stworzonego przez swoją partię. Ciekawe, co powie, gdy zobaczy polską wersję programu „Magia nagości” w Zoom TV.