Nic więc gorszego nas nie mogło spotkać, zwłaszcza że większość z nas została członkami tej organizacji niezależnie od własnej woli. To jedna z najskuteczniejszych KORUMPUJĄCYCH METOD, jaką kiedykolwiek wymyślono, tyle że od zarania korumpowane są umysły niepotrafiących jeszcze decydować dzieci. I to właśnie, jakże celnie, po raz kolejny Sekielscy pokazali – historia wykorzystywanych seksualnie braci Bartłomieja i Jakuba Pankowiaków jest opowieścią ludzi, którzy wciąż nie mogą wyzwolić się spod władzy Kościoła. Niezależnie od tego, co zrobił z nimi ksiądz Arkadiusz Hajdasz (czy też po prostu Hajdasz) i jak potraktowała ich kuria, w tym biskup kaliski, doktor teologii moralnej, Edward Janiak, oni wciąż są blisko Kościoła, nawet jeśli tę bliskość rozpatrywać negatywnie jako zgniłą pępowinę.
Nie mogą się wyzwolić spod jego władzy, zwłaszcza Jakub. Takim przemawiającym do emocji momentem jest ten, kiedy Kuba gra Toccatę d-moll Jana Sebastiana Bacha na kościelnych organach. Jego ojciec jest organistą. On nim został. Wierzy w Boga. Żyje niejako zawsze z cieniem oprawcy za plecami, łącząc cierpienie z zakłamanym moralnie byciem członkiem Kościoła. W jakimś sensie może udział w Zabawie w chowanego uwolni braci Pankowiaków, zetrze te indoktrynacyjne zaklęcia, bo taką rolę, można powiedzieć, że już życiową, wzięli na siebie Sekielscy i współpracujący z nimi adwokat Artur Nowak – również molestowany przez księży. Jak mówi – Trzeba strącić duchownym aureolę.
Cieszę się, że w Zabawie w chowanego już nie leje się mleko, które miało przywodzić na myśl tryskającą spermę jak w filmach porno. Porównania z dewiacyjnymi zachowaniami wobec dzieci są o wiele subtelniejsze i wcale nie tracą przez to mocy. Sceny zrobione z plasteliny lub materiału ją przypominającego od razu przywodzą na myśl wizualizacje zabaw z dzieciństwa. Z jednej strony ten dziecięcy świat wydaje się taki beztroski, a z drugiej czają się w nim złowrogie cienie i nawet gdy plastelina z czasem kamienieje, traci kolor i rozsypuje się w kawałki, ciemne plany pozostają. To dobrze, że Sekielscy nie poszli w zbytni tragizm, który nieco uwierał mnie w pierwszej części. Oczywiście wykorzystali slow motion, ilustracyjną muzykę, naprzemienny montaż scen z melancholijnymi przebitkami z rzucanymi przez polityków i księży na kazaniach hasłami, żeby udramatyzować scenariusz, jednak w przeciwieństwie do Tylko nie mów nikomu, tym razem nie czuć dysproporcji między formą i treścią.
Jak wyjaśniali twórcy, druga część powstała dlatego, że skomplikowana historia braci Pankowiaków nie zmieściłaby się ramach kilku historii zaprezentowanych w pierwszym filmie. Poza tym ich opowieść mogła być mocniejszym przykładem do ukazania mechanizmów krycia przestępstw oraz wysługiwania się władzą świecką. Dla zrównoważenia materiału twórcy dodali również nie mniej przejmującą opowieść, którą z trudem streścił Andrzej Hurny, kolejna ofiara Hajdasza. Pokrzywdzonych rzecz jasna jest znacznie więcej, jednak tym razem nie chodziło o ilość, lecz zrekonstruowanie mafijnego sposobu działania instytucji. Z tymi bohaterami dokument okazał się wciągający i logicznie spójny.