ZABAWA W CHOWANEGO. Pod sutanną NAJBEZPIECZNIEJ
Kiedyś Kościół zręcznie pozbywał się odpowiedzialności za śmierć prześladowanych za czary, gdyż wykonanie wyroku oddawał w ręce władzy państwowej. Dzisiaj zręcznie wykorzystuje władzę państwową do ukrywania przestępców i rozkłada ręce, gdy prokuratura nie znajdzie powodu, żeby oskarżyć domniemanego pedofila w sutannie, bo np. zaginęły akta. Oczywiście, że zostały zniszczone. Trzeba nie umieć racjonalnie myśleć, żeby sądzić inaczej. Sekielscy ustami mecenasów Artura Nowaka i Janusza Mazura oraz nagraniami z kamery na sali sądowej podczas procesu księdza Pawła Kani dyskretnie sugerują, że za przestępstwo pedofilii odpowiedzialni są nie tylko duchowni sprawcy, ale również najwyżsi kościelni hierarchowie oraz co najgorsze prokuratura. Tę na najniższym szczeblu, jak stwierdza mecenas Nowak, można czasami zrozumieć, bo nie wszyscy prokuratorzy są „niezłomni”. Mają rodziny, ciężko wypracowaną karierę, całe życie przed sobą, a decyzje w sprawach księży podejrzanych o przestępstwa seksualne akceptowane są na tzw. górze. Układ pedofilski jest więc na szczycie aktualnie nam panującej, świeckiej władzy?
Wspominanemu kilkakrotnie w filmie biskupowi Janiakowi, chociaż nie był jeszcze stroną, to i tak prokurator udostępnił akta sprawy podejrzanego o pedofilię księdza Hajdasza. Prokuratura zrobiła to na podstawie wewnętrznego zarządzenia Prokuratury Krajowej. Co ciekawe obowiązuje ono wyłącznie w przypadku „zawodu” księdza. Episkopat najzwyczajniej w świecie dogadał się z ministrem Ziobro, żeby mieć kontrolę nad tym, co wie o kościelnych pedofilach świecka prokuratura. Zapewne nie była to autonomiczna decyzja polskich hierarchów, lecz przyszła z „jeszcze wyższej góry”. Kościół zatem wie wszystko, co wie prokuratura. Może się przygotować na każde przesłuchanie, uprzedzić wypadki, przygotować wersję. Jak widać świeckie instytucje naszego państwa ewidentnie ułatwiają działania tzw. „mafii lawendowej”. Jakaż to ironia, gdy porówna się to postępowanie ze stosunkiem prawicowych środowisk do osób LGBT. Coś tu mocno nie gra albo ludzie są wyjątkowo perfidni, a miliony polskich obywateli bezgranicznie naiwna, biorąc udział w tej grze. Do lawendziarzy i wypowiedzi księdza Isakowicza-Zalewskiego jeszcze wrócę, bo to najciekawszy moment w całym dokumencie Sekielskich i wypada go dokładnie zacytować.
Po projekcji pierwszej części prymas Wojciech Polak wyraźnie powiedział – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc ofiarom. To pokrętna wypowiedź. Albo więc nic nie zrobił, albo nic nie mógł, nawet jeśli miał szczere chęci. Po prostu nie mógł, jakkolwiek to dwuznacznie brzmi. Jakieś dwie godziny po premierze Zabawy w chowanego media obiegła wiadomość, że Wojciech Polak zdecydował się zawiadomić Watykan o tym, że nie dochowano procedur, żeby chronić ofiary i pociągnąć do odpowiedzialności seksualnych dewiantów. Tyle że to chyba najgorsza ironia całej sytuacji, bo właśnie w Watykanie mieści się centrum tzw. kościelnej „mafii lawendowej”.
Jakkolwiek byśmy nie patrzyli na swoje życie, to nie my ostatecznie będziemy siebie sądzili – tak mówi ksiądz Hajdasz, zupełnie nie poczuwając się w obecności ofiary, Bartka, że czymś złym było wsadzanie ręki do majtek dziecka, które nie skończyło jeszcze 10 lat. W tych słowach znakomicie widać, jaka bezkarność panuje w kościelnym systemie, gdyż stoi za nią siatka wzajemnych powiązań. Siatka tworzona przez setki lat, natomiast w świadomości zwykłych obywateli funkcjonująca zaledwie od lat 60. XX wieku. Mówić o niej zgodzili się dla Sekielskich m.in. Tomasz Terlikowski i ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Ten drugi podzielił się z widzami ciekawym doświadczeniem nie tylko na temat pedofilii, ale i homoseksualizmu, który przecież przez Kościół uznawany jest za wynaturzenie.
W środowisku naszym, księżowskim, nieraz te skłonności [homoseksualizm] nazywa się chorobą rzymską. Dlaczego? No bo bardzo często ludzie tam się dopiero stykają z tą sprawą. Ja byłem bardzo krótko w Rzymie. Tylko kilka miesięcy w kolegium ormiańskim. I pierwsza informacja, jaka przekazał mi jeden ze starszych księży, to przede wszystkim, żebym zdawał sobie sprawę, że Watykan i Rzym to jest siedlisko tej mafii lawendowej. A nawet mi powiedział, żebym wieczorem sobie zawsze zamykał pokój od wewnątrz. […] Oczywiście to nie znaczy, że wszyscy, którzy zostają biskupami czy później kardynałami, należą do homolobby, TYLKO PROCENT JEST OGROMNY…