search
REKLAMA
Felietony

#METOOMUCH. Grałeś u Allena i nie żałujesz? Już po tobie!

Karol Barzowski

3 maja 2018

REKLAMA

Nieważne Oscary, nieważne nowe Gwiezdne wojny czy nawet Wonder Woman. Ostatni rok w Hollywood to przede wszystkim dwa hasztagi: #MeToo oraz #TimesUp. Pisano już na ten temat dużo, ba! bardzo dużo, również na naszych łamach. Ja chciałbym poruszyć nieco inny wątek – to, jak ta akcja objęła swoim działaniem tych, którzy w ogóle na to nie zasłużyli.

Żeby było jasne – nie mam wątpliwości, że to, co dzieje się obecnie w świecie filmu, jest bardzo ważną sprawą. Kwestia molestowania i wykorzystywania swojej pozycji przez hollywoodzkich producentów przez wiele, wiele lat była tajemnicą poliszynela i naprawdę cieszę się, że w końcu mówi się o tym głośno. Mam też nadzieję, że winni dostaną za swoje. Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że akcja ta zatoczyła zbyt szerokie kręgi. I nie chodzi mi wcale o fakt, że swego czasu dzień po dniu dowiadywaliśmy się, że ten czy ten pan również dopuścił się molestowania – wierzę, że ich ofiary dopiero teraz zebrały się na odwagę, a jeśli uda się im udowodnić winę, sprawa jest prosta. Mam na myśli to, co stało się w tym okresie z Woodym Allenem, a przede wszystkim z aktorami występującymi w jego filmach. Kate Winslet, która zaliczyła wy-bit-ną rolę w jego Na karuzeli życia nie tylko – wbrew wcześniejszym przewidywaniom – nie dostała choćby jednej marnej nominacji za ten występ. Gdy postanowiła rozdzielić to, jakim Allen jest reżyserem, od oskarżeń wobec niego, które w dobie #MeToo zyskały drugie życie, środowisko ją tak naprawdę zlinczowało.

O sprawie rzekomego molestowania, którego Allen miał dopuścić się w 1992 roku na Dylan Farrow, siedmioletniej córce swojej ówczesnej partnerki, świetny tekst napisał mój redakcyjny kolega Szymon Skowroński. Ja nie będę was już zarzucać faktami. Krótko mówiąc, sąd, który zajmował się sprawą, orzekł, że nie ma dowodów na oskarżenia Farrow. Reżyser stanowczo zaprzeczył, aby molestował siedmiolatkę i zasugerował, że to jej matka, Mia Farrow, wszystko wymyśliła – sprawa wyszła na jaw, gdy Allen starał się o opiekę nad dziećmi, a aktorka nie chciała mu jej dać. Dziś Dylan Farrow ma 32 lata i raz po raz wraca do tej historii w wywiadach. Na początku tego roku zgodziła się na rozmowę w telewizji CBS, znów utrzymując, że Allen kłamie, a w obecnym klimacie panującym w Hollywood dość szybko stało się to gorącym tematem.

Dziś jest to słowo przeciwko słowu. Niejasności jest sporo, ale sąd już się w tej kwestii wypowiedział. Niczego nowego się nie dowiemy. Nie zmienia to faktu, że świat filmu nie potrzebował kolejnego procesu, aby uznać Allena winnym. Nie oszukujmy się – Woody nie ma nieposzlakowanej opinii, jego związek z Soon-Yi Previn wzbudza mnóstwo kontrowersji i zawsze będzie on na cenzurowanym. Podpinanie tych niepotwierdzonych oskarżeń pod akcję #MeToo jest jednak podłością. Co jak co, ale próżno by szukać amerykańskiego reżysera, który tak wiele zrobił dla kobiet-aktorek. Nigdy też nie było choćby plotek o tym, by wykorzystywał kogoś w sytuacji zawodowej. Przez większość swojej kariery to właśnie on pisał najciekawsze postaci kobiece. Oscarów i nominacji do Nagrody Akademii za role w jego filmach po prostu nie da się zliczyć. Cate Blanchett, która swego czasu zrobiła sobie przerwę od aktorstwa i myślała, że nie będzie miała już do czego wracać, właśnie pod okiem Allena zaliczyła swój triumfalny powrót. Każdy wprost marzył o tym, aby zagrać u tego reżysera. Wystarczył jednak jeden wywiad Dylan Farrow, odgrzewający zresztą dawną, omawianą już na wszystkie strony sprawę, a nagle wszyscy się od niego odwrócili.

Greta Gerwig z Allenem podczas after party po premierze Zakochanych w Rzymie

Greta Gerwig oraz Timothée Chalamet, którzy prowadzili akurat wtedy oscarową kampanię, byli maglowani przez dziennikarzy – zmuszano ich, by ustosunkowali się do oskarżeń Farrow. Gerwig wystąpiła u Allena w Zakochanych w Rzymie, zaś Chalamet w czekającym na premierę A Rainy Day in New York i tylko z tego powodu zamiast o ich oscarowe projekty pytano ich głównie o skandal związany z amerykańskim reżyserem. W końcu odpowiedzi domagali się już nie tylko dziennikarze, ale też fani w mediach społecznościowych. Presja była duża. Gerwig ostatecznie ogłosiła, że gdyby wiedziała o sprawie rzekomego molestowania, nigdy nie zagrałaby w filmie Allena. Potem zaś poinstruowała młodszego kolegę po fachu, jak zachować się w tej sytuacji. Chalamet, cudowne odkrycie zeszłego roku, aby nie stracić twarzy już na samym początku kariery, zapowiedział, że swoją gażę za A Rainy Day in New York przekaże na akcję #TimesUp.

REKLAMA