search
REKLAMA
Felietony

DEPP vs. HEARD. Dlaczego ta WALKA tak bardzo nas grzeje

A co ty sądzisz o sprawie Depp vs. Heard?

Jakub Piwoński

19 maja 2022

REKLAMA

Trwa zacięta walka. Depp i Heard oskarżają siebie nawzajem, obrzucają błotem, a świat się tej brudnej rozgrywce z uciechą przygląda. Jeśli czytacie ten tekst, bo oczekujecie sądu, myśląc jednocześnie, że da się już wskazać winnego, rozczaruję was – nie to było moim celem. Zacząłem się jednak zastanawiać, co takiego kryje się w tej sprawie, że jest ona dla nas tak ważna, tak emocjonująca. Według mnie ma ona wymiar symboliczny.

Johnny Depp i Amber Heard zagrali w wielu filmach. Ale chyba nie spodziewali się, że kiedyś będą mieli okazję zagrać w spektaklu, którego scenariusz rozpisało ich wspólne życie. Tak bowiem można nazwać proces, który trwa pomiędzy parą aktorów już od dobrych kilku miesięcy, a który od niedawna możemy oglądać dzięki telewizyjnym transmisjom. Tworzy się z tego film, który uwzględnia dramaty i zwroty akcji. Szkoda tylko, że nie idzie to w kierunku happy endu. Bo jak by nie patrzeć, z pewnością jeden z naszych idoli okaże się przegranym.

Który? O tym na razie nie da się wyrokować. Przypomnijmy, że sprawa nabrała rozpędu, gdy Amber Heard opublikowała insynuacje na temat jej relacji z Deppem w formie felietonu. Sugerowała w nim, że była ofiarą przemocy fizycznej. Mleko się wówczas rozlało. Depp się wściekł, wytoczył byłej żonie proces o zniesławienie, żądając 50 milionów dolarów. Wszystko przez to, że wokół naszego idola zaczął unosić się nieprzyjemny zapaszek przemocowca. Rewelacje Heard mocno nadszarpnęły reputacją Deppa – Disney wycofał się z pomysłu kontynuowania z nim współpracy przy Piratach z Karaibów, z kolei Warner Bros. zaczęło szukać dla aktora zastępstwa przy sequelu Fantastycznych zwierząt.

Na naszych oczach od pewnego czasu rozgrywa się brudna gra. Cała prywata omawiana jest na naszych oczach, na jaw wychodzą szokujące, obrazoburcze doniesienia. Wśród nich m.in. odchody w łóżku czy gwałty butelką. W pewnym momencie nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji, ponieważ Depp z agresora stał się ofiarą. Pojawiły się zarzuty wobec byłej żony. Wybuchy aktora miały być tylko konsekwencją doświadczanej przemocy psychicznej i fizycznej ze strony ówczesnej wybranki serca (z którą, dodajmy, gwiazdor spiknął się na planie Dziennika zakrapianego rumem). Wartą uwagi cechą całej sprawy jest fakt, że Deppowi niejako wymierzono sprawiedliwość (zrywając kontrakty, piętnując), pomimo opierania się tylko na słowach Heard.

Ta zasada nie zadziałała jednak odwrotnie. Gdy Depp odbił piłkę, zarzucając Heard przemoc, a nad aktorką zaczęła unosić się nieprzyjemna aura, producenci postanowili być na to ślepi. Heard nie została wycięta z przygotowywanej przez Zacka Snydera Ligi Sprawiedliwości. Z tego, co widzę, wciąż planowany jest jej udział w drugim Aquamanie (nie ma znaczenia, że ponoć zmniejszono jej czas ekranowy). Aktorka w międzyczasie spokojnie zdołała jednak wystąpić w serialowym Bastionie, otrzymując od twórców adaptacji Kinga niemałą rolę.

Wszystko to odbywa się jednak w odwrotności do opinii publicznej. Depp został przykładowo ukarany, choć najwyraźniej nikt nie daje wiary w jego winę. Natomiast Heard, która nie została przykładnie ukarana zachwianiem kariery, staje się powoli postacią, której bardzo trudno będzie naprawić nadszarpnięty wizerunek. Warto posłużyć się w tym miejscu przykładem słynnej już petycji, pod którą mogli podpisać się wszyscy ci, którzy nie chcieli widzieć aktorki w sequelu Aquamana. Niby petycje są tak skuteczne, jak strzelanie pistoletem na wodę w kierunku słońca, ale warto zaznaczyć, że pod tą konkretną petycją podpisało się kilka milionów – tak, MILIONÓW – osób.

Wszystko przez kłamstwa, które wynikły w toku prowadzenia sprawy i które wciąż wychodzą na jaw. Heard opowiadała chociażby, że w celu tuszowania obrażeń od ataków Deppa używała produktów marki, które w danym momencie jeszcze nie były nawet wprowadzone na rynek. Rewelacja z ostatnich dni to fakt, że aktorka nie wpłaciła kilkumilionowego spadku po rozwodzie z Deppem na cele charytatywne, choć obiecała to zrobić – fakt ten ma podważać jej wiarygodność. Da się też wyczuć niebywałą pychę aktorki, która za wszelką cenę stara się odwrócić niekorzystną dla niej sytuację, ostentacyjnie zmieniając, niczym zużytą rękawiczkę, firmę zajmującą się pijarem. Według mnie wyjątkowo niepokojące były nagrania, w których słychać, jak aktorka drwi z Deppa, sugerując mu, że tak naprawdę zawsze będzie na straconej pozycji tylko dlatego, że… ona jest kobietą, a on mężczyzną. Najwyraźniej miała na myśli, że wszyscy łykną informację o kolejnym zapijaczonym mężczyźnie w Holly bijącym swoją partnerkę, bo to po prostu pasuje do schematu.

Czyżby?

Powiem wam, dlaczego według mnie ta sprawa jest tak gorąca i budzi tyle emocji. Po pierwsze dlatego, że ludzie kochają taplać się w cudzych brudach. To nas po prostu dowartościowuje. Niby marzymy o tym wielkim świecie, o tych wielkich pieniądzach i sławie, o błysku fleszy, ale przy okazji takiej potyczki Heard vs. Depp przeżywamy oczyszczenie. Bo wychodzi na to, że pieniądze szczęścia nie dają (jakkolwiek wyświechtanie to brzmi), że bez względu na to, jak wiele mamy w kieszeniach i jak ładnie wyglądamy w lustrze, tak samo możemy od życia dostać z liścia w twarz. To raz.

A dwa, że sprawa ta ma według mnie wymiar czysto symboliczny. Od kilku dobrych lat przemysł filmowy stara się walczyć o prawa kobiet, zwracając im honor. Kobietom zaczęto robić miejsce z racji tego, że przez lata stanowiły one jedynie ładny dodatek dla męskich postaci. Dlatego od teraz pozwolono im „nosić spodnie”, otrzymywać ciekawsze, dotychczas stricte męskie role. Za sprawą całego syfu, jaki wyszedł na jaw przy sprawie Weinsteina, dowiedzieliśmy się też, że nie dość, że kobiety w kinie stanowiły tylko seksualny obiekt, to jeszcze przez ten właśnie pryzmat były postrzegane nawet za kulisami, gdy kamera była wyłączona.

Wielu widzi zatem w Heard osobę, która walczy w imieniu kobiet za te wszystkie lata nadużyć i nierównego traktowania. Ale jak wiemy, ten kij ma dwa końce. Bo jeszcze więcej osób widzi w Deppie tego, który toczy zgoła inną walkę. Oddając kobietom (jakkolwiek zasłużoną) przestrzeń, zapomnieliśmy o tym, że przyzwoliliśmy na kolejne ekstremum, czyniąc facetów… wrogami publicznymi. Problem w tym, że świata nie da się podzielić na dobre kobiety i złych mężczyzn. Nie żyjemy w czerni i bieli. W dodatku tam, gdzie pojawiają się seks, władza i pieniądze (vide show-biznes), tam będą pojawiać się nadużycia. Natury świata oraz odwiecznego konfliktu kobiety i mężczyzny (tak jak siebie nie rozumiemy, tak siebie pożądamy) nie odkręcimy poprawnością polityczną, bez względu na to, jak bardzo byśmy tego chcieli.

Ta tocząca się batalia tak bardzo emocjonuje, ponieważ widzimy w niej Deppa, który walczy teraz o wszystkich fizycznie i psychicznie maltretowanych mężczyzn. Bo tak, takie zjawisko też istnieje, ale akurat ono nie pasuje do żadnego sloganu i hasztagu. Powoli prawda staje się w tym wypadku drugorzędna, bo jak widać, proces gwiazd urósł do rangi wielkiego komentarza do obecnych przemian kulturowych. Aktorzy walczą tu nie tyle o swoje, co o nasze sumienia.

Warto jednak pamiętać, że podczas gdy my widzimy i chcemy widzieć w Heard i Deppie autorytety, oni wciąż zawodowo zajmują się… udawaniem. Taki drobny paradoks.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA