search
REKLAMA
Felietony

Czy KRÓLEWNA ŚNIEŻKA z Rachel Zegler ma szansę być UDANA?

Rachel Zegler jako Śnieżka nie jest wystarczająco biała według zwolenników bajek Disneya z lat 30., ale to nie film dla nich.

Odys Korczyński

4 września 2024

REKLAMA

Odpowiedź na to pytanie zależy od wielu czynników, w tym od ustosunkowania się do tematu samych odpowiadających. Na odpowiedź złożą się więc przyczyny obiektywne i czysto irracjonalne. A na koniec i tak nastąpi twarda weryfikacja za pomocą seansu w kinie lub w streamingu. Kilka rzeczy jednak zawsze można z jakimś prawdopodobieństwem domniemywać, np. zbierając w całość wszystko, co się wie o danym filmie. Twórcy, aktorzy, zdjęcia z planu, przecieki, teaser, sposób prowadzenia kampanii reklamowej dają wstępne przekonanie, czy warto czekać. Śnieżka Marca Webba według scenariusza Grety Gerwig i Erin Cressidy Wilson to jednak projekt już na samym początku obarczony ZŁĄ KRWIĄ. Tak więc ten pierwiastek irracjonalny idzie przed filmem jak tłusty wieprz, depcząc niewinnie perłowe oczekiwania przede wszystkim młodszych widzów. Bo to do nich kierowana jest produkcja, lecz jak zwykle wypowiadają się na jej temat głównie mężczyźni i to podstarzali, o słabym poczuciu wartości co do swojej męskości. Lata temu Disney całkiem za darmo wytapetował wnętrze ich mózgów plakatami BIAŁEJ ŚNIEŻKI. Śnieg jest przecież biały, ale żółty również się zdarza. Ta uwaga bardziej do imprezowiczów, którzy efektów działania piwa w mroźne, zimowe noce nie donoszą do swoich domów, i do psiarzy.

Jaka więc byłaby reakcja hejterów, gdyby Śnieżkę zagrała Azjatka? Najdziwniejsze jest jednak to, że Rachel Zegler ma polsko-kolumbijskie korzenie, więc można mówić co najwyżej o jej latynosko-słowiańskim pochodzeniu. A i tak jest zbyt „czarna” dla psychowyznawców białej, heteroseksualnej ludzkiej rasy, w której celem każdej księżniczki musi być oczekiwanie na ratunek w wykonaniu księcia o stalkerskich, kastowych skłonnościach. Ten stereotyp, zawierający w sobie przyrodzoną uległość i podległość kobiety w stosunku do mężczyzny, w tej wersji zostanie zmieniony, co jest naturalną konsekwencją wzrostu świadomości i dążenia do równości płci. To oczywiste, chociaż żałosne, że środowiska incelskie wolałyby, żeby kobiety nadal nie wiedziały, co to jest łechtaczka, ale przecież teraz mowa o bajce. O jakimś jej modelu zaprezentowanym w latach 30. XX wieku. Są to jednak związane ze sobą rzeczywistości bardziej, niż komukolwiek może się wydawać. Wychodzi więc na to, że incelstwo wciąż żyje niegdysiejszymi bajkami mocniej niż dzieci, a zmiana zawartych nawet w nich paradygmatów powoduje u nich napady lęku i nienawiści, gdyż wydaje im się, że otoczenie zmieni się już tak nieodwracalnie, że nigdy nie staną się kimś znaczącym w swoich w gruncie rzeczy niewidocznych, przegranych i nic niewnoszących do wartości ogółu istnieniach.

Sytuacja z Rachel Zegler i masowym wysypem nienawiści w związku z jej pochodzeniem etnicznym jest obrzydliwa. Świadczy o tym, że nawet jeśli Disney, robiąc kolejne remaki aktorskie klasycznych bajek, chce zyskać na tym tylko pieniądze, żaden gniew wobec takiego podejścia nie ma prawa obrażać twórców w taki sposób, że kwestionuje się ich podstawowe prawa do życia i godności oraz uzależnia jego wartość od rasy, kultury, miejsca urodzenia etc. To jest zwykły nazizm. A dowód na to, że jest on w dzisiejszych cywilizowanym świecie zjawiskiem niebezpiecznie powszechnym, nawet jeśli wyłącznie kanapowym w wykonaniu brzuchatych facetów z piwem w ręku, świadczy to, co się działo, gdy w sierpniu tego roku został opublikowany zwiastun Śnieżki. Dlatego z uporem maniaka trzeba powtarzać jak mantrę, że wolność i równość wobec prawa należy się wszystkim, chociaż – jak może wiecie z moich tekstów – nigdy nie byłem i nie jestem zwolennikiem równości biologicznej ludzi w sensie możliwości dostępu do funkcji społecznych, chociaż każdy powinien mieć prawo spróbować. Chodzi o możliwość, prawo do niej. Należy je odróżnić od zdolności osobniczych, czyli owej równości w atrybutach biologicznych np. ilorazie inteligencji.

Najnowszej Śnieżki nie można zdeprecjonować jako filmu tylko dlatego, że reinterpretuje starą, pełną purytańskości i w sumie już niezbyt popularną wśród skomputeryzowanych dzieci bajkę. Nie można jej jednak również uznać za świetną, tylko z tego powodu, że takie zmiany nastąpią. Mnie osobiście najbardziej zmartwił wątek krasnoludków. Postęp w całej swojej postępowości również może wywołać szkody, jeśli jest stosowany zbyt radykalnie, a wobec aktorów z niskorosłością tak właśnie jest. Z jednej strony rozumiem twórców, że rezygnując prawie całkiem (prócz Martina Klebba) z niskorosłych aktorów, chcą oni walczyć z krzywdzącym stereotypem, że niskorośli mogą grać tylko role charakterystyczne, głównie związane ze światem fantasy, czasem science fiction i historycznym. Z drugiej strony raczej trudno, żeby wcielali się w role koszykarzy. Gdzieś więc trzeba zachować miarę, a rezygnacja z udziału niskorosłych artystów w Śnieżce, doprowadzi tylko do tego, że w filmie zmiana ta będzie wyglądała sztucznie i niestety popsuje odbiór historii. Pierwotnie krasnoludki miały być wielopłciową i wieloetniczną grupą istot granych przez normalnych aktorów. Twórcy się z tego jednak wycofali i zdecydowali, że zastosują pełne CGI. Jeśli coś się w tej materii ponownie zmieniło, dajcie znać. Wypada więc zgodzić się z opinią Jasona Acuña, niskorosłego członka grupy „Jackass”, że takie podejście niczego nie naprawia, a tylko zabiera pracę aktorom niskorosłym, których przecież tak wiele wysiłku kosztowało, żeby przekuć swoją chorobę w coś, co daje im pracę, niezależność społeczną, a dzięki temu zwiększa poczucie własnej wartości. Na pewno nie zwiększy go bycie tak poprzez produkcje docenionym przez usuwanie takich stereotypów, a jednocześnie zabieranie jedzenia z lodówki. Ideą równości ludzie się nigdy jeszcze nie najedli, dlatego przegrywała ona z nacjonalistycznym populizmem, który – przynajmniej na początku – starał się zaspokajać te najbardziej pierwotne potrzeby obywateli. Nie tędy więc droga. Krasnoludki to więc duży minus w przewidywaniach, czy Śnieżka będzie produkcją udaną. No chyba że scenarzystkom uda się całą historię tak zmienić, że tej sztuczności sytuacji nie będzie widać. Ideologiczny niesmak jednak pozostanie w postaci wykluczenia grupy aktorów tylko z powodu ich wrodzonej choroby. Takie podejście również nosi znamiona nazistowskie. Środowiska lewicowe powinny więc się zastanowić, jak bardzo nienaturalnie propagandowe medium z filmu chcą zrobić, walcząc z niewątpliwie szkodliwą i obrzydliwą propagandą z prawej strony barykady, i niestety krzywdząc przy tym określone grupy społeczne.

Najciekawszy i najbardziej wartościowy wydaje się więc motyw księżniczki, która nie chce być zamkniętą w złotej klatce zabawką księcia kontrolującego każdy aspekt jej życia oraz przede wszystkim będącego jedyną życiową szansą. W sensie wychowawczym to bardzo wartościowa zmiana, gdyż pokaże dziecięcej widowni, zwłaszcza tej żeńskiej, że sens życia wcale nie polega na męskim pocałunku, na zależności od męskiej płci, a właściwie od jakiejkolwiek i kogokolwiek. Dziewczynki od małego powinny być edukowane, że są w stanie osiągać szczęście, sukces i pozycję społeczną bez męskiej pomocy w sensie związków, bez stawania się żonami. A z kolei sukces wcale nie wyklucza założenia rodziny, ale wtedy, gdy samemu się tego chce, więc na swoich warunkach, a nie tych wymuszonych przejściem z jednej klasy społecznej do drugiej. I taka Śnieżka ma szansę być wartościową bajką, zrywając z patriarchalnym mitem, propagowanym przez Disneya w latach 30. Podkreślam, ma szansę, bo czynnikami obiektywnymi będzie realizacja oraz jakość literacka scenariusza. Remake Śnieżki powinien być legendarny pod każdym względem – czyli wizualnie, muzycznie, treściowo, aktorsko, montażowo oraz… Mam na myśli tutaj coś unikalnego, co będzie trudno podrobić przez następne kilkadziesiąt lat. Wiem, że marne są na to szanse. Większe byłyby, gdyby film był produkowany przez jakąś niezależną firmę, a tak trudno spodziewać się, że Disney zrezygnuje ze swojej polityki. Przykładów jest dość, chociażby odtwórczy do bólu Akolita. Jego skasowanie to pudrowanie trupa opóźnioną decyzją, która nic już nie zmieni. I tego najbardziej bym się obawiał w kwestii Śnieżki, że zniszczy ją usilne szukanie zysku, a więc stosowanie rozwiązań „dla wszystkich”, czyli w istocie dla nikogo. W 2025 roku przekonamy się, czy twórcom starczyło odwagi i siły, żeby przeciwstawić się sile pieniądza i wpływów Disneya, bo to oni są największą szansą filmu. Trio Gerwig-Wilson-Webb to zestaw twórców ze świetnymi tytułami w portfolio. Słabszym ogniwem wydaje się Gal Gadot ze względu na swoje umiejętności aktorskie, ale mam nadzieję, że ilość dubli zrekompensuje ten zgrzyt. Odpowiadając na pytanie, czy Śnieżka ma szansę, odpowiadam, że tak. Ma, chociaż nie będzie łatwo. Określiłbym je ostatecznie 60:40 na rzecz tego, że projekt się uda i będzie zdatny do oglądania w okolicach oceny 6/10. Natomiast, czy będzie to kino ponadczasowe i kultowe, to szanse są już tylko 70:30, że się jednak nie uda.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/