Co dalej ze SPIDER-MANEM? Czy Tom Holland przetrwa trzęsienie ziemi?
Kto widział scenę w trakcie napisów ze Spider-Mana: Daleko od domu, ten wiedział, że twórcy planują dla Petera Parkera oryginalny i ciekawy etap w życiu. Nikt nie spodziewał się, że wielkie studia szykują coś jeszcze ciekawszego, bo oto w ostatni wtorek gruchnęła niespodziewanie wiadomość, że Sony (dzierżące prawa do postaci Spider-Mana) nie dogadało się z Disneyem (dzierżącym prawa do rozrywki doskonałej) i kolejnych filmów z tymże bohaterem w ramach Kinowego Uniwersum Marvela zwyczajnie nie będzie.
Zanim jednak skupimy się na przeanalizowaniu możliwych dróg dla kolejnych odsłon filmowego Pajęczaka, przypomnijmy, jak w ogóle doszło do współpracy między rozrywkowymi gigantami i jak ekranowy Peter Parker zaczął kumplować się z Iron Manem i spółką.
Marvel nierozważnie (albo jak twierdzą inni – by odpowiedzialnie ratować korporację przed problemami finansowymi) wyprzedawał w ubiegłym wieku prawa do swoich superbohaterów i ekranizowania ich przygód. W ten sposób Spider-Man trafił do Sony, które pierwszy film o tym bohaterze – mimo wcześniejszych prób z samym Jamesem Cameronem za sterem – wypuściło w 2002 roku.
Film Sama Raimiego z Tobeyem Maguire’em w roli tytułowej okazał się udaną ekranizacją i dużym sukcesem komercyjnym. Szybko podjęto decyzję o realizacji sequela, a Spider-Man 2 do dziś pozostaje jedną z najbardziej lubianych wśród fanów i widzów ekranizacją komiksu superbohaterskiego. Sony weszło wtedy jednak po raz pierwszy w tryb „pełnego Sony” i zarządziło, że Raimi trzeciej części nie może robić po swojemu, tylko według narzuconych reguł (głównie chodziło o dorzucenie do scenariusza postaci Venoma). Wyszedł film pokraczny i średnio udany. Studio jednak zarobiło swoje, więc chciało kontynuować przygodę z Raimim u sterów i ze Spider-Tobeyem przed kamerą. Atmosfera zrobiła się jednak tak nieznośna, że na etapie preprodukcji (znów kręcenie nosem na decyzje kreatywne reżysera) obie strony postanowiły się rozejść.
Sony podjęło decyzję o opowiedzeniu historii Petera Parkera od nowa. Zatrudniono nowego reżysera, wymieniono całą obsadę, film ponownie skupił się na genezie bohatera, a całości nadano poważny ton zaczerpnięty z Batmanów Christophera Nolana. Niesamowity Spider-Man z Andrew Garfieldem i Emmą Stone w rolach głównych (cóż za wspaniała chemia na ekranie!) podzielił widzów, a zatem kiedy przystąpiono do pracy nad sequelem – na fali popularności Avengers Jossa Whedona – przekierowano klimat w stronę bardziej kolorowej, bliższej komiksowej stylistyki formuły, która miała rozpoczynać KINOWE UNIWERSUM SPIDER-MANA. Reżyser zmuszony został do pozostawienia w filmie wielu tropów, które miały zamienić się w nowe filmy (na pewnym etapie obiecywano nawet solowy film o cioci May), ale, jak pokazała historia, prowadziły one donikąd, bo całkowita porażka (finansowa i artystyczna) Niesamowitego Spider-Mana 2 zamknęła historię Andrew-Mana.
Wtedy Sony postanowiło schować dumę do kieszeni i dogadać się ze święcącym triumfy Marvel Studios. Na mocy porozumienia, według którego Disney dostawać miał 5% dochodów z pierwszego dnia wyświetlania danego filmu o Spider-Manie oraz cały dochód z merchandisingu, Spider-Man został wcielony do Kinowego Uniwersum Marvela, a Sony uzyskało kreatywne wsparcie od Marvel Studios.
Spider-Man – tym razem o twarzy bezbłędnego Toma Hollanda – pojawił się zatem w dwóch solowych filmach (Spider-Man: Homecoming i Spider-Man: Daleko od domu) oraz gościnnie wsparł Avengers w Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów, Avengers: Wojnie bez granic i Avengers: Końcu gry. Sukces był ogromny, fani zachwyceni, a dla Sony wynik finansowy ostatniego filmu o Człowieku-Pająku okazał się dochodowym rekordem studia.