FILMOWE CIEKAWOSTKI #3. Twórczość STANISŁAWA BAREI. “Alternatywy 4” mogło nie powstać!
Niecałe trzy tygodnie temu przypadała rocznica urodzin kultowego polskiego reżysera – Stanisława Barei. Ten obdarzony niezwykłym darem obserwacji i poczuciem humoru filmowiec zapisał się w historii polskiego kina i telewizji przede wszystkim jako twórca absurdalnych, niedorzecznych, groteskowych – a jednak, paradoksalnie, boleśnie prawdziwych komedii. Bareja patrzył na polską, peerelowską rzeczywistość przez okulary, które sam skonstruował i do których sam dobrał optykę. Jego styl jest niepowtarzalny. Inspiracji doszukiwał się przede wszystkim w przewrotnej prozie życia codziennego socrealistycznej rzeczywistości, przesiąkniętej partyjną nowomową, absurdami urzędniczymi, nierozerwalnie spajającej życie jednostki i państwa. Gdyby żył, Bareja miałby osiemdziesiąt dziewięć lat. Zmarł przedwcześnie, w wieku lat zaledwie pięćdziesięciu ośmiu. W spadku pozostawił nam ponad tuzin produkcji – filmów i seriali, które niemal kipią od ciekawostek i anegdot. Przedstawiamy najciekawsze z nich!
Sobowtór potrzebny od zaraz
Fabuła Misia kręci się wokół poszukiwania sobowtóra dla Ryszarda Ochódzkiego, biznesmena-krętacza, który pozbawiony paszportu, musi jakoś dostać się do Londynu w celu wybrania pieniędzy z konta, do którego dostęp ma jego była żona. Jeden z przyjaciół Ochódzkiego, reżyser-krętacz Hochwander, postanawia, za procent z zysku, wyświadczyć Rysiowi przysługę. Zamieszcza w gazecie ogłoszenie o poszukiwaniu rzeczonego sobowtóra. W filmie znalazło się ujęcie-zbliżenie na gazetę, w której znajduje się ogłoszenie. Co ciekawe, ogłoszenie to jest zupełnie… prawdziwe. Okazało się, że wyprodukowanie fałszywego rekwizytu gazety przysporzyłoby większe problemy ze względu na kwestie budżetowe i cenzurę (fałszywa gazeta w czasach PRL-u to nie był wcale taki niewinny żart) niż… zamieszczenie ogłoszenia w prawdziwej gazecie. Tak więc uczyniono. Jedyną trudnością w tym przypadku było to, że ktoś z ekipy musiał pofatygować się osobiście do kiosku.
Jeszcze wyżej!
Podobne wpisy
Perypetie bohatera pokochanej przez publiczność, a odrzuconej przez krytyków komedii Nie ma róży bez ognia dotyczą w dużej mierze urzędniczo-administracyjnych nonsensów, ale jest też w tym filmie wiele scen wziętych rodem ze slapstickowych komedii, kiedy to postać musi mierzyć się z siłami natury, prawami fizyki i zupełnie namacalnymi przeszkodami. W jednej ze scen Janek Filikiewicz (grany przez współscenarzystę filmu, Jacka Fedorowicza) wykonuje niebezpieczne akrobacje na rusztowaniu przy jedenastym piętrze wieżowca. Aktor wykonał tę scenę samodzielnie, bez pomocy kaskadera, a Bareja nie krył się wcale ze swoją fascynacją przedwojennymi komediami w stylu Harolda Lloyda. Można więc uznać wygibasy Fedorowicza za bezpośrednie nawiązanie do Jeszcze wyżej!, niezapomnianej niemej komedii, która kaskaderskie numery podniosła do rangi sztuki. Reżyser miał ponoć nadzieję, że tego typu sceny przyjmą się na polskim gruncie i filmowcy pójdą jego śladem. Niestety, nie stało się tak, ale Nie ma róży… dzięki temu pozostaje wyjątkową pozycją na polu polskiej komedii.
https://www.youtube.com/watch?v=S2e3wnMUnic