Postać Leona była tak tragiczna, jak sytuacja Polski w czasie II wojny światowej. Walczył w kampanii wrześniowej jako kapral, potem walczył w ukryciu z okupantem, aż w końcu przegrał, oddając życie za swoją wolność, podobnie zresztą jak jego dowódca i przyjaciel, Władysław Niwiński (Karol Strasburger). Generalnie jego postać w interpretacji Kazimierza Kaczora odbiera się ze smutkiem, bez nadziei na chociaż chwilę spokoju, tak oczekiwany przez widzów happy end. Ów dramatyzm Kurasia wpisuje się w klimat całego serialu, wyrażający się w zdjęciach oraz w pięknym temacie muzycznym autorstwa Andrzeja Kurylewicza. Leon Kuraś przekonuje, nawet mimo przejawiającego się w nim czasami iście propagandowego zacięcia, jak to w tych latach było normalne w polskim, mainstreamowym kinie.
Kazimierz Kaczor sprawdzał się w odgrywaniu szumowin na równi z pozytywnymi aktorskimi wcieleniami. To jeden z najmocniejszych dowodów na jego talent. Postać Kuśmidera pasuje do Barejowszczyzny prezentowanej wielokrotnie w jego filmach. Kuśmider to strażak, wykorzystujący jak tylko może swój zawód do łatwego dorobienia się i oszukania wszystkich dookoła. Nie można mu jednak odmówić, przy całej jego zepsutej naturze, umiejętności zaskarbiania sobie sympatii u widza. Kuśmider jest swojskim chłopem. Nie warto mu ufać ani wchodzić z nim w układy, lecz nie można go również uznać za jednoznacznie negatywną postać. Kuśmider jest po prostu nieodrodnym dzieckiem swoich czasów.
Tak to jest z wrażliwcami. Z jednej strony cierpią miłosne katusze, a z drugiej potrafią zadawać bezlitosne ciosy. Jan Serce nie był inny. Bywał Janem bez Serca. Dzisiaj po latach nie sposób wyobrazić sobie, że mógłby go zagrać ktoś inny niż Kazimierz Kaczor. Przypomnijmy, że tytułowy bohater był starym, nieco zapuszczonym kawalerem mieszkającym z matką i wyznającym dość konserwatywne i idealistyczne poglądy. Nomen omen Kaczor. Perypetie miłosne Jana zostały przedstawione w melodramatycznej formie, jednak wcale nie są sztampowe. Znakomicie rozpisane historie bohaterów i dialogi pozwoliły temu serialowi nie zestarzeć się i funkcjonować jako perełka wśród dziesiątek mydlanych oper nadawanych w TV. Szkoda, że Jan Serce nie gości w niej zbyt często. Z powodzeniem mógłby nieco zluzować Stawkę większą niż życie.