ŻYĆ I UMRZEĆ PO SWOJEMU. 5 najlepszych ról STEVE’A McQUEENA
Doc McCoy, Ucieczka gangstera (1972), reż. Sam Peckinpah
Podobne wpisy
Zobaczyć McQueena jako twardego mężczyznę i jednocześnie czułego romantyka to rzadkość. Maska antybohatera zaciemnia cały czas jego emocjonalne oblicze. W Ucieczce gangstera pozwolił sobie na trochę więcej, zwłaszcza w obecności swojej przyszłej żony, nieco przaśnie wyglądającej z tymi niewyregulowanymi brwiami Ali MacGraw. Takie wręcz dwuznaczne zachowanie wcale nie odjęło mu męskości. Grając u Peckinpaha, miał 42 lata, zaledwie, a po twarzy wręcz nie do uwierzenia. Liczne zmarszczki sugerowały, że jest starszy o co najmniej 10 lat. Doskonale zatem pasował do gangstera z romantycznymi odruchami, mającego więzienną przeszłość i cierpiącego na problemy w dostosowaniu się do życia na wolności. Antybohaterskość więc nie oznacza bycia negatywną postacią dla widza. W przypadku McQueena ocena moralna jego czynów jest zrelatywizowana do jego buntu, niedostosowania społecznego i patriarchalnej roli, którą niewątpliwie ikonicznie wypełnia, chociaż bez żadnej antyfeministycznej, negatywnej konotacji. W duecie z Ali góruje nad nią aktorsko, co jest słabą stroną produkcji. Jego pełen energii głos w dialogach i jej ciche, bełkotliwe kwestie pozostawiają niemiłe wrażenie niedopasowania castingowego aktorki do odgrywania roli u boku silnej osobowości. Nie wszystko jednak musi być idealne, bo klimat filmów sensacyjnych z lat 70. rekompensuje braki warsztatowe MacGraw. Akcja leniwie, lecz z suspensem prze do przodu, a McQueen góruje nad wszystkimi innymi postaciami swoją niegrzeczną charyzmą.
Kapitan Hilts, Wielka ucieczka (1963), reż. John Sturges
John Sturges ma rękę do tzw. niedzielnych filmów. Ucieczka z Fortu Bravo (1953), Stacja arktyczna Zebra (1968), Orzeł wylądował (1976) to filmy nadające się wybitnie na leniwy, wolny od pracy dzień i wciągające tak bardzo, że można zapomnieć o dramacie nadchodzącego poniedziałku. Wielka ucieczka również się do nich zalicza. McQueen idealnie wpasowuje się w klimat filmu wojennego, ale to przecież nic osobliwego. Bycie nieco zbuntowanym więźniem oflagu w czasie II wojny światowej nie różni się zbytnio od grania buntownika w czasach pokoju, tyle że deczko skorumpowanych, nieuznających prostych zasad. Zadziwia pozytywnie za to luz, niemal komediowość postaci Hiltsa, bo jego bunt ma w Wielkiej ucieczce wymiar nieco rozrywkowy. Wojna w produkcji Sturgesa jest wyczyszczona z jej mroku, bezmyślnej przemocy i najgorszego poniżania człowieka. Takie podejście ma spełnić określoną rolę – odpowiadać na rozrywkowe potrzeby widzów, którzy chcą kina wojennego, ale pełnego nadziei. Kreującego bohaterską rzeczywistość, a nie podkreślającego bezmyślną przemoc, mimo że to nieraz dalekie od prawdy historycznej. Co ciekawe, McQueen mimo swojego twardego image’u wkomponowuje się w nieco dowcipną rzeczywistość obozu jenieckiego, co nie oznacza, że Wielką ucieczkę oraz jego rolę należy traktować w kategoriach stricte komediowych. To raczej bezkrwawy, niedzielny, nieco przygodowy obraz wojny dla dużych chłopców.