BRZYDCY, LECZ PIĘKNI. Filmowe postacie, które nie grzeszą urodą
Duży ekran przyzwyczaił nas do widoku przystojnych herosów, pięknych bohaterek i protagonistów bez skazy (przynajmniej pod względem fizycznym). To nie dziwi, bo też i kto chce oglądać w kinie szaraczków w akcji? Czasem jednak filmowcy wyłamują się ze schematu „ładnych buziek”, proponując nam w głównych, nierzadko tytułowych rolach osoby będące wręcz zaprzeczeniem piękna, których siła tkwi jednak gdzie indziej. Pomijając telewizję, oto dziesiątka najbardziej pamiętnych tego typu postaci X muzy.
Roy Lee „Rocky” Dennis
Na potrzeby tego filmu dał się oszpecić (nagrodzoną potem Oscarem) charakteryzacją Eric Stoltz, który wcielił się w nim w autentyczną postać amerykańskiego nastolatka cierpiącego na niezwykle rzadkie schorzenie – dysplazję czaszkowo-trzonową. Po łacinie zaburzenie to określane jest mianem lionitis – i rzeczywiście, przywodzi bowiem na myśl iście lwią prezencję. Co prawda Stoltz wygląda tu nieco inaczej od prawdziwego Dennisa, który zmarł w wieku zaledwie 17 lat, a cały film jest jedynie luźno oparty na jego życiu, lecz nie zmienia to faktu, że to postać nosząca się naprawdę dumnie – taka, na którą przyjemnie popatrzeć.
Melvin Ferd
seria Toksyczny mściciel
Superbohater, który swój nietypowy wygląd – a także nadludzką siłę i posturę – zawdzięcza przypadkowej kąpieli w szkodliwych odpadach. Tak staje się tytułowym toksycznym mścicielem, który w ramach zemsty za bycie w przeszłości notoryczną ofiarą łobuzerii zaczyna walkę z przestępczością w swojej okolicy. I choć wydaje się, że w tym wypadku brzydsze od samego skażonego herosa są niedoskonały make-up i kiepskie efekty specjalne, to na dłuższą metę nie ma to znaczenia. Stoimy za nim murem, gdyż pod tą zdeformowaną twarzą kryją się przepiękne ideały.
Justin McLeod
Człowiek bez twarzy
Mel Gibson dźwiga tu własny krzyż w postaci wyniesionych z wypadku samochodowego poparzeń połowy twarzy i ciała. Dzielnie znosi swój los jakby na pamiątkę wydarzeń, które kosztowały go również nauczycielski stołek oraz automatycznie skazały na izolację od społeczeństwa, dla którego jest obecnie lokalnym straszydłem. Niemniej wedle powiedzenia: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, Justin jest niezwykle charyzmatyczną, silną osobowością, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Mimo raz jeszcze świetnej roboty charakteryzatorów – a dzięki energii i magnetyzmowi Gibsona – łatwo zapomnieć o jego kontrowersyjnej fizyczności i skupić się raczej na tym, co ma do powiedzenia.
Nanny McPhee
Niania
Ta, jakby nie było, nieciekawie wyglądająca czarownica – w książkowych pierwowzorach nazywana uroczo Siostrą Matyldą – specjalizuje się w pojawianiu się znikąd i uczeniu niegrzecznych dzieci dobrych manier. Pod przykrywką „niani z urzędu” daje niesfornym milusińskim kilka szczegółowych lekcji życia i po każdej z nich… staje się coraz ładniejsza. Pokrętna to zasada, ale też i cały byt niani zasadza się na przeciwieństwach losu. Lecz nawet i w swej pierwotnej, celowo drażniącej poczucie estetyki formie jest to kobieta wzbudzająca szacunek.
John Merrick
Naprawdę Joseph Carey Merrick – to kolejna osoba istniejąca w przeszłości naprawdę, której niezwykła biografia posłużyła za fabułę filmu. Żyjący przez 27 lat w XIX wieku mężczyzna od urodzenia cierpiał na deformację ciała, której przyczyn nigdy nie udało się stuprocentowo sklasyfikować. Początkowo traktowany jak iście diabelskie dziecko, niechciany przez nikogo, sam zgłosił się do jednego z popularnych wówczas muzeów osobliwości, gdzie stał się prawdziwą gwiazdą wśród innych „dziwolągów”. Jak pokazuje jednak film Davida Lyncha oraz pozostałe liczne dzieła artystyczne oparte na życiu Merricka, bynajmniej nie był on jedynie cudakiem na pokaz, lecz interesującym, doświadczonym nie tylko przez okrutną matkę naturę człowiekiem, który mimo licznych nieprzyjemności, jakie go spotkały, nigdy się nie poddawał. To mobilizuje.