ZWIASTUNY, które zdradziły ZA DUŻO
Te dziesięć przykładów to tak naprawdę umowny promil wszystkich trailerów i teaserów, które zbyt dużo z filmów zdradzają. Niekiedy jest to jakaś najlepsza scena, która powinna być zostawiona w tajemnicy, czasem postać, która dla nas już dawno umarła w poprzedniej części, a czasem twist, który potem w fabule twórcy budują przez większość ekranowego czasu, a widzowie już go obejrzeli w zwiastunie. I takie trailery są najbardziej denerwujące. Problem jednak w tym, że nieraz bardzo trudno zmontować zwiastun, pomijając wszystkie te elementy, o których wspomniałem. Czasem więc kręci się sceny specjalnie na potrzeby zwiastunów, ale z drugiej strony potem widzowie ich szukają w filmach. Oba rozwiązania wydają się nie do końca trafione. Jednym słowem trzema zachować umiar – coś zdradzić, pokazać jakąś kluczową scenę, lecz obudować ją tak szczelnie innymi, żeby widz się nie domyślił np. zakończenia. Twórcy poniższych zwiastunów tego jednak nie potrafili.
Zwiastun „Obcego”, 1979, reż. Ridley Scott
Jeden z najlepszych zwiastunów w tym zestawieniu, ale i wśród całej reszty innych dotyczącej kina science fiction. Zrobiony z pomysłem i robiącym wrażenie narastającym dźwiękiem. Problem w tym, że Obcy Scotta był i wciąż jest filmem odkrywczym dla horroru science fiction, a ten zwiastun niekoniecznie powinien aż tak obszernie prezentować sceny na statku, zwłaszcza te z Ashem oraz facehuggerem. Niemniej nie wpływa to na moją ocenę, że zwiastun jest dobry, dorównuje produkcji, którą przedstawiam.
Zwiastun „Gwiezdnych wojen: Skywalker. Odrodzenie”, 2019, reż. J.J. Abrams
Zrobiony bez polotu trailer, za to ociekający charakterystycznym dla nowych części sagi patosem. Dowiemy się z niego m.in., że więź łącząca Rey i Bena jest bardzo silna i wykracza poza więź dozgonnych wrogów, więc może przerodzić się w romantyczne uczucie. A poza tym zobaczymy samego Imperatora, nie z twarzy, ale tak pokazanego, że nie sposób go pomylić z nikim innym. Cóż więc to za tajemnica, że Palpatine żyje, buduje nową flotę gwiezdnych niszczycieli i Ben, podobnie jak Darth Vader, będzie walczył przeciw niemu. To takie małe spojlery jednak w porównaniu z twistem, który zostaje obrócony w perzynę już na samym początku samego filmu. Chodzi mi znów o Imperatora. Twórcy się nie szczypią, tylko odkrywają tę największą tajemnicę niemal od razu.
Zwiastun „Mrocznego Rycerza”, 2008, reż. Christopher Nolan
I tutaj również zwiastun jest zbędny, podobnie jak w przypadku Skywalkera: Odrodzenie, z tą jednak różnicą, że Mroczny Rycerz jakościowo jest nieporównywalny do wydmuszki kończącej serię Gwiezdne wojny. Problem w tym ze zwiastunem Mrocznego Rycerza, że pokazuje komisarza Gordona, atak na szpital, Jokera w ogóle, a można go było ukryć przed widzem, bo był na niego hype, pozytywny i negatywny, jak również wiele najlepszych scen z produkcji. Ktoś, kto opracowywał ten trailer, w ogóle nie pomyślał. Poszedł po linii najmniejszego oporu, wybrał kilka scen, zlepił je w całość i tyle. Zabrakło koncepcji na zwiastun, jaka niewątpliwie była chociażby w przypadku Obcego.
Zwiastun „Kingsmana: Złoty krąg”, 2017, reż. Matthew Vaughn
Z przyjemnością po raz kolejny obejrzałem ten film wczoraj w telewizji. I zupełnie nie przeszkadza mi, że w zwiastunie pojawił się ktoś, kto miał umrzeć. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak faktycznie było, gdyż Colin Firth nie jest znany z tego typu produkcji, a pierwszą część Kingsmana mógł potraktować jako jednorazową przygodę. Scena w kościele najwidoczniej wzbudziła w nim nieznane jeszcze pokłady zainteresowania kinem akcji, więc pojawił się i w drugiej części. Niespodzianki jednak nie było, bo zwiastun tę tajemnicę ujawnił, i to w kilku fragmentach.
Zwiastun „Odlotu”, 2009, reż. Pete Docter, Bob Peterson
Na tym przykładzie można się zastanowić, czy w ogóle zawartość zwiastunów ma jakieś znaczenie dla późniejszego odbioru filmu? Mam tu na myśli oczywiście tę zawartość spojlerującą. W przypadku Odlotu z pewnością dla młodszych widzów nie miała, ale i dla mnie, starszego, była marginalna, a wręcz zachęciła do obejrzenia bajki. Zwiastun odkrywa wszystkie tajemnice filmu, a więc latający dom i to, dlaczego lata, pasażera na gapę, nawet antagonistę. Nie zabiera jednak magii całości historii, oglądanej po kilka razy, nawet gdy się już od dawna zna treść. Tak więc: jeśli film jest dobry, to żaden spojler zwiastunowy go nie zepsuje, chociaż może odebrać nieco emocji przy samodzielnym odkrywaniu twistów.
Zwiastun „Batmana vs Superman: Świt sprawiedliwości”, 2016, reż. Zack Snyder
Powiedzmy ogólnie, że zwiastun upewnił fanów, że Superman umrze, a w tym przypadku będzie to logiczna konsekwencja starcia z Batmanem, w co trudno było z początku uwierzyć. Fani jednak się tego spodziewali, bo jaki sens miałoby kręcenie filmu o starciu Batmana z Supermanem, gdyby ten drugi wygrał. W zwiastunie nawet jest taka scena, gdy Batman paruje cios Supermana, a ten robi wielkie oczy ze zdziwienia, że w ogóle ktoś był w stanie to zrobić. To początek jego końca. Na dodatek kilka ujęć posągu i prezentacja Wonder Woman w dobrych stosunkach z Batmanem sugerują, że Superman będzie złoczyńcą, a złoczyńców się w filmach superbohaterskich najczęściej pokonuje.
Zwiastun „Pamięci absolutnej”, 1990, reż. Paul Verhoeven
Dowiemy się z niego m.in. że Sharon Stone jest tajną agentką. Jest pokazywana kilka razy. Być może wystarczyłby raz, a dokładnie ten moment, kiedy walczy ze Schwarzeneggerem. Jest na tyle krótki, że może część widzów jeszcze by nie zwróciła na niego tak bacznej uwagi. Kolejny jednak odsłania wszystko. Poza tym zobaczymy słynną scenę ze szkieletem i bronią w porcie lotniczym oraz zdjęcie kobiecej maski. Pojawią się również mutanci, Mars, wyciąganie z nosa nadajnika i ręcznik na głowie. W ciągu 2 minut więc otrzymujemy skrót całej produkcji.
Zwiastun „Władcy Pierścieni: Dwie wieże”, 2002, reż. Peter Jackson
Domyślam się, jaką logiką kierowali się twórcy zwiastuna, kiedy dokładali do niego sceny z Gandalfem już w białej wersji. I mogę tę logikę zrozumieć. Władca Pierścieni Tolkiena był w momencie premiery już tak sczytaną trylogią, że rzadko mogło się zdarzyć, że ktoś oglądał film i jej nie znał. Niestety, nie tak do końca. A co z młodszymi widzami i wszystkimi tymi, którzy jednak z jakichś powodów nie dobrnęli do Dwóch wież? Oni ze zwiastuna dowiedzieli się, że Gandalf jednak nie zginął w kopalniach Morii.
Zwiastun „Cast Away”, 2000, reż. Robert Zemeckis
Trudno oczekiwać, że film mógłby się skończyć tragicznie, bo to nie ten rodzaj produkcji, niemniej zwiastun odkrywa wprost, że bohater grany przez Toma Hanksa przeżyje, ale odkrywa również o wiele więcej. Niepotrzebne były wstawki z nieszczęśliwego powrotu Hanksa do żony. Dostaliśmy również ujęcie finałowe, chociaż akurat tutaj pretensji nie mam. Nawet jeśli ktoś się domyśli, że to już finał, to nie odkryje reszty szczegółów, a więc paczki ze skrzydłami anioła. Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby twórcy wsadzili na początku trailera właśnie ujęcie z tą przesyłką, a potem jeszcze raz z nią gdzieś na pustkowiu, gdzie znajduje się dom, w którym bohater filmu odnajdzie nowe życie.
Zwiastun „Truman Show”, 1998, reż. Peter Weir
Jest kilka wersji zwiastunów Truman Show. Różnią się one liczbą informacji, które zdradzają. Wszystkie jednak prezentują sedno fabuły. Truman orientuje się, że jest obserwowany i podejmuje desperackie próby ucieczki z show. Najgorsze jest jednak to, że ze zwiastuna dowiemy się o sztormie, tajemniczej kobiecie, która chce pomóc Trumanowi, poznamy twarz Wielkiego Brata oraz, niestety, w jednej wersji zobaczymy zakończenie. Zwiastuny takie można więc określić dobrymi spojlerami.