Żółte piętno szaleństwa. 10 włoskich gialli
3. Śmierć na wysokich obcasach (1971), reż. Luciano Ercoli
aka La Morte Cammina con i Tacchi Alti / Death Walks on High Heels
Nieves Navarro García, znana też jako Susan Scott, to bogini, a ten film jest tego dowodem. Urodzona w Almerii, odkryta przez Duccio Tessariego, wystąpiła w kilku znaczących spaghetti westernach. W latach siedemdziesiątych najczęściej obsadzał ją Luciano Ercoli, który w 1972 został jej mężem i pozostał nim aż do śmierci w 2015. Śmierć na wysokich obcasach to popis kreatywności i inteligencji Ernesta Gastaldiego, prawdopodobnie najwybitniejszego scenarzysty filmów kryminalnych. Ilość zwrotów akcji jest imponująca, fałszywych tropów jest mnóstwo… Każdy zdaje się coś ukrywać, więc automatycznie łączy się go z morderstwem popełnionym w pociągu na początku filmu. Jeśli Agatha Christie widziała ten film, musiała być pod wrażeniem.
W klasyczny schemat whodunit (kto zabił?) włączono sensacyjną intrygę o zrabowaniu i ukrywaniu diamentów. Taki cenny łup to dobry motyw zabójstwa, ale zbyt duża ilość podejrzanych i liczne niejasności powodują, że w głowie tworzy się mętlik. Mocne dowody okazują się poszlakami, a rzucone przypadkiem, na pozór nieistotne, zdanie okazuje się kluczem do rozwiązania zagadki. Taki jest właśnie finałowy twist – gdy sprawa wygląda na rozwiązaną z nieoczekiwanej strony przybywa pomoc, jakby za sprawą ingerencji sił metafizycznych. Cichym bohaterem produkcji są nadmorskie pejzaże w Anglii – kuszą swoim rajskim urokiem, odwracając uwagę od czającego się zagrożenia. Nie przypadkiem główna bohaterka jest striptizerką – jest świadoma swojego seksapilu, kusicielska i zwodnicza. Bogini, ale bardzo ludzka – szukająca u boku mężczyzny przede wszystkim bezpieczeństwa.
Jednego z jej adoratorów zagrał Frank Wolff, kojarzony z występami na drugim planie w kilku ważnych spaghetti westernach (Człowiek zwany Ciszą, Pewnego razu na Dzikim Zachodzie). Niestety, aktor cierpiał na depresję i zaledwie dwanaście dni po premierze omawianego obrazu popełnił samobójstwo w rzymskim hotelu Hilton. Jeśli trafił do raju, to niech mu przygrywa muzyka Stelvio Ciprianiego z filmu Śmierć na wysokich obcasach – jest przepiękna i magiczna. I jeszcze ten głos – zwykle Edda Dell’Orso specjalizowała się w boskich wokalizach, ale tutaj doskonałym wyczuciem rytmu i anielską barwą wykazała się Nora Orlandi. To jedna z nielicznych kobiet-kompozytorów we włoskim kinie gatunków (kapitalny soundtrack Podwójnej twarzy Riccardo Fredy).
4. Noc, kiedy Evelyn wyszła z grobu (1971), reż. Emilio Miraglia
aka La Notte che Evelyn Uscì dalla Tomba / The Night Evelyn Came Out of the Grave
Gotyk od czasów pierwszych sukcesów Riccardo Fredy i Mario Bavy to jeden z ulubionych stylów włoskich filmowców. Upodobał go sobie np. Antonio Margheriti, który tworzył nie tylko gotyckie horrory, ale nawet gotyckie westerny i gotyckie gialli. Do tych ostatnich zalicza się Seven Deaths in the Cat’s Eye (1973) z Jane Birkin. Emilio Miraglia stworzył dwa filmy w podobnym stylu: The Night Evelyn Came Out of the Grave (1971) i The Red Queen Kills Seven Times (1972) – oba bardzo udane. Ten pierwszy zaczyna się sadystycznie – podobnie jak w Czerwonym piętnie szaleństwa (1970) Mario Bavy głównym bohaterem jest paranoik. W prologu próbuje uciec ze szpitala psychiatrycznego, a potem za sprawą magii montażu znajduje się na wolności i jest właścicielem okazałej rezydencji. Zwabia do niej dziewczyny, żeby się z nimi „zabawić”…
Scenarzyści prowadzą z widzem pewną grę – swoiste szachy, gdzie trudno przewidzieć, kto kogo przechytrzy. Na pytanie, czy nieżyjąca Evelyn faktycznie opuszcza swoje miejsce spoczynku, odpowiem w taki sposób: do szuflady z napisem giallo nie wrzucam ghost stories. Dlatego wspomniane dzieło Bavy (Czerwone piętno szaleństwa) musiało zostać pominięte. Tutaj kontrolę sprawują ludzie i ich nienasycone żądze. Słabi i bezbronni będą gryźć ziemię, okrutnicy i kombinatorzy zostaną pokonani przez jeszcze okrutniejszych kombinatorów. Jako bonus mamy scenę, w której morderca w żółtych rękawiczkach zabija za pomocą jadowitego węża.
W czołowej roli wystąpił Anthony Steffen i jest zaskakująco dobry. Jako gwiazdor westernów (Django Bękart, 1969) był krytykowany za drewniane aktorstwo, ale tutaj mógł nieco bardziej się wykazać. Pochodził z rodziny szlacheckiej, otrzymał solidne wykształcenie i opanował biegle pięć języków. Nic tylko pozazdrościć… tym bardziej, że na planach filmowych poznawał piękne kobiety, takie jak Marina Malfatti. Ta urocza blondynka zagrała także w kolejnym giallo Miraglii – u boku Barbary Bouchet w The Red Queen Kills Seven Times. Zmarła w czerwcu bieżącego roku.
Oba wspomniane filmy tego reżysera miały też coś jeszcze, co znacznie podwyższyło jakość, dodało elegancji i magii. Chodzi o muzykę, której autorem jest Bruno Nicolai. Doświadczony kompozytor i dyrygent doskonale oddał w omawianym filmie mistyczną atmosferę, w czym pomógł dobry duch włoskich produkcji – Edda Dell’Orso. Muzyka jest zmysłowa, subtelna i bardzo stylowa, co zresztą jest typowe dla tego artysty. W finale reżyser pozwala, by trzymane w ryzach szaleństwo wreszcie zostało uwolnione, ale kompozytor wciąż pozostaje cichym ilustratorem, nie pozwalając, by instrumenty zostały poszarpane w szaleńczym amoku.