search
REKLAMA
Ranking

ŹLI MIKOŁAJOWIE. Ranking świętych, którzy nie byli grzeczni

Szymon Skowroński

26 grudnia 2017

REKLAMA

Święty Mikołaj. Postać kultowa. Wesoły, jowialny staruszek z długą białą brodą, w czerwonym kubraku, którego głównym zajęciem jest uszczęśliwianie dzieci. W panteonie bohaterów dzieciństwa zajmuje miejsce pewnie gdzieś obok Supermana, Pana Kleksa i Adama Słodowego. Ale wszystko ma swoje drugie oblicze. Czy Mikołajowi czasem puszczają nerwy? A może poza 24 grudnia – jedynym dniem jego pełnoetatowej pracy – jest w gruncie rzeczy zimnym draniem? Co na ten temat ma do powiedzenia Pani Mikołajowa? Przedstawiamy listę siedmiu nie-świętych Mikołajów.

Zły Mikołaj

Nie można zacząć tej listy inaczej. Billy Bob Thornton w czarnej komedii Terry’ego Zwigoffa to zły Mikołaj ponad wszelkie inne złe Mikołaje. I nie chodzi tu nawet o to, że jest w gruncie rzeczy przestępcą – złodziejem, który razem ze swoim pomocnikiem (karłem, wcielającym się w świątecznego elfa) okrada kasy sklepów, w których dorabia jako atrakcja dla dzieci. Możemy przymknąć oko na jego alkoholizm, upodobanie do kobiet, naganny język, jakiego używa, i brak uczuć wyższych. Cóż, każdemu się zdarza mieć gorszy dzień – lub gorsze życie. Jednak jest jedna scena, która sprawia, że mocno zaciskam powieki za każdym razem, kiedy o niej pomyślę.

Scena dezynfekcji rany.

Kto widział – ten wie. Kto nie widział – niech zobaczy. Nawet najtwardsi przeciwnicy dzieci mogą poczuć przypływ empatii do młodego Thurmana Mermana… Poza tym Zły Mikołaj to zręcznie napisana i kapitalnie zagrana czarna komedia, a gatunek ten jest ostatnio na wymarciu.

Francuski łącznik

Policyjny thriller Williama Friedkina, nagrodzony Oscarem za film roku 1971, jest tak naprawdę filmem świątecznym. Akcja dzieje się w grudniu, motywem przewodnim są worki z prezentami (w postaci heroiny szmuglowanej z Francji do Stanów Zjednoczonych). Jest też oczywiście Mikołaj. W otwierającej scenie Gene Hackman przywdziewa czerwone ubranko i sztuczną brodę, aby wtopić się w tłum na nowojorskiej ulicy w okresie świąt. Jako policjant pod przykrywką śledzi podejrzanego o handel narkotykami przestępcę. Kiedy tylko nadarza się okazja – podejmuje pościg za bandytą, przypiera go do ściany i zmusza do zeznania, uciekając się do środków, które nie do końca są zgodne z prawem. A po wszystkim… idzie na drinka.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Screen z animacji "Nowa".

Eddie Murphy jako bezdomny żebrak i Dan Aykroyd jako arystokratyczny makler zamieniają się rolami w wyniku zakładu przeprowadzonego przez dwóch oślizgłych, cynicznych miliarderów. Komedia Johna Landisa tętni świąteczną atmosferą i  opiera się na znakomitym scenariuszu, który obok ciętych dialogów, ton humoru i pełnokrwistych postaci posiada coś, czego brakuje wielu współczesnym filmom: morał. Jednak zanim go poznamy, jesteśmy świadkami serii niezapomnianych scen. W jednej z nich spłukany, poniżony, upodlony bohater Aykroyda upija się i przychodzi na świąteczne przyjęcie, gdzie ma szansę najeść się za darmo. Chwyta ze stołu wszystko, co wpadnie mu w ręce, napycha kieszenie przekąskami, a pod brodę chowa fragment wędzonego łososia. Tak, to zdecydowanie nie jest postać z reklam coca-coli. I chyba żadne dziecko nie chciałoby dostać prezentu z jego worka…

REKLAMA