Świetny tekst na temat przepracowania traumy diabła Piszczałki napisał mój redakcyjny kolega, Krzysztof Walecki, w ramach cyklu Od szeptu w krzyk (link). Mogę tylko potwierdzić, że Piszczałka jest dla sześcio- czy siedmioletniego dziecka szalenie mocnym przeżyciem. Nie da się go zapomnieć. Małe dzieci nie są przygotowane na tak zaplanowany suspens i postać, która nie dość, że wygląda strasznie, używa broni w postaci ogromnego widelca, to jeszcze, kiedy mówi, trudno ją zrozumieć. A dla dziecka przed ukończeniem dziesiątego roku życia jasna komunikacja odgrywa kluczową rolę w budowaniu wizji świata zrozumiałego, pozbawionego strachogennej otoczki niewiedzy. Dlatego mam wątpliwości co do zamysłu wychowawczego Jerzego Łukasiewicza, skoro do dzisiaj czuję emocjonalne echo tamtych obrazów, z którymi zetknąłem się, kiedy jeszcze nie wiedziałem, że Piszczałka jest całkiem dobry i wesoły.
Mimo to absolutnie nie odradzam rodzicom pokazania tego filmu swoim dzieciom, nawet zachęcam i to na dość wczesnym etapie, powiedzmy, w okresie nauczania wczesnoszkolnego. Warto jednak przejść tę drogę razem z dzieckiem. Nie zostawiać go samego z jego strachem, zwłaszcza na początku, gdy Piszczałka jawi się jeszcze jako przeraźliwy demon, a jego mrożąca krew w żyłach twarz nagle pojawia się za oknem w rozbłysku pioruna. Ta podróż z diabłem kryjącym się gdzieś w mroku dziecięcego pokoju może być cenna dla obydwu stron. Dziecku pokaże, że nad lękiem można panować, zamieniając go w cenne doświadczenie i wiedzę, a nam, dorosłym, że powrót do dawnych strachów pozwala je po raz kolejny oswoić i niejednokrotnie zobaczyć w nich zmyślny plan filmowców na pokazanie nam czegoś ważnego niezależnie od wieku. Tak dzieje się w przypadku Przyjaciela wesołego diabła. Bo ten najlepszy film fantasy w historii polskiej kinematografii jest w gruncie rzeczy opowieścią o tym, że nasza niemoc ma wyłącznie myślowy charakter. Chociaż często nie da się jej ominąć, na przykład gdy przyjmie postać fizycznych dysfunkcji, to brak siły radzenia sobie z nimi tkwi w głowie, która ze strachu mówi „nie”. Jeśli będziemy potrafili przejść naszą osobistą ścieżkę lęku, oswoimy każdego diabła, czasem miłością, a czasem konieczną i, co najważniejsze, chłodną zemstą. Wtedy będziemy mogli nawet pozwolić mu odejść w stronę zachodzącego słońca, jak zrobił to Janek (Waldemar Kalisz). To powinniśmy zawsze powtarzać naszym dzieciom – że potrafią, nawet jeśli my sami w to wątpimy.
To bez wątpienia jeden z najbardziej znanych potworów naszego dzieciństwa, zwłaszcza dla pokolenia lat 80. i 90. Buka jest tym bardziej straszna, że właściwie nic konkretnego nie możemy o niej powiedzieć. Wiemy tylko, że niesie ze sobą przeraźliwy chłód, przez co w jej obecności wszystko zamarza i umiera. Dziecku, które zobaczy Bukę, trzeba kilka rzeczy wytłumaczyć. Przede wszystkim to, że potworność Buki jest iluzoryczna, rodzi się na poziomie instynktu w głowie, bo brak wiedzy stwarza najgorsze demony. Domniemane zło Buki nie wypływa z niej samej, bo fizycznie jest nawet śmieszna, ale z jej zachowania. Muminki nie wiedzą, czego ona chce – może zimno to objaw choroby albo symbol potrzeby. Oczywiście pewnie nie tym językiem należy mówić do bojącego się dziecka, bo nic nie zrozumie. Ja w dzieciństwie przestraszyłem się posępnego spokoju Buki i tego, że nie wiedziałem, co się zaraz stanie, gdyż wszystko zamarzło.
Skoro tak się stało, na pewno przecież nie mogło być to nic dobrego. To prosta, niemal pierwotna symbolika – ciepło oznacza życie, a zimno śmierć. Może Buce trzeba było dać ciepło i światło. Nauczyć ją, że nie musi o nie żebrać w tak złowrogi sposób. Że nie trzeba straszyć innych, żeby coś od nich dostać. Że każda żyjąca istota ma prawo zarówno do tego, by czuć się źle, ale i domagać się pomocy oraz ją otrzymać. Buka nie jest straszna. Ona jest tylko samotna i smutna, jak stara, porzucona lalka. Myślę, że dziecięca wyobraźnia zareaguje na tak wytłumaczoną Bukę. Analogie z zabawkami zawsze skutkują. Odniesienia do podstawowych emocji, jak radość i smutek również, bo każde dziecko zdolne jest bardziej do pozytywnych odruchów niż tych złych – jeśli dzieje się inaczej, zwykle wynika to z tego, że broni się przed czymś na swój własny sposób. Wtedy często jest dla nas, dorosłych, niezrozumiałą i odpychającą Buką.