search
REKLAMA
Zestawienie

REMAKI, które NIGDY NIE POWINNY POWSTAĆ

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

4 marca 2019

REKLAMA

Pewnych rzeczy nie powinno próbować się ulepszać, aby czasami nie uzyskać efektu odmiennego od założonego i nie zepsuć w większości przypadków ponadczasowych konceptów. Remake to bardzo niewdzięczny twór, który powinien być wykonany z podwójną wręcz starannością. Często ta sztuka nie udaje się, dzięki czemu otrzymujemy filmy zupełnie niepotrzebne i żerujące jedynie na nostalgii widza. Oto zestawienie remake’ów, które nie powinny nigdy powstać.

Psychol (1998)

Remake słynnego horroru mistrza gatunku, Alfreda Hitchcocka, z 1960 roku? To brzmi jak nieśmieszny żart, a jednak film ten powstał naprawdę. Twór autorstwa Gusa Van Santa to przerobiony na kolor potworek, który idealnie ukazuje bezsensowność odkurzania klasyka bez odpowiedniego zamysłu. Poszczycić się może nawet otrzymaniem statuetki Złotej Maliny za najgorszy remake, co nie powinno zupełnie dziwić. Brak tu wszystkiego, co czyniło oryginał wielkim, a przede wszystkim elegancji i elementu przerażenia, chociaż popis aktorski Vince’a Vaughna można jednak podciągnąć pod tę ostatnią kategorię. Na pytanie, czy było warto, odpowiedź jest tylko jedna – skądże.

Planeta małp (2001)

Remake Planety małp wyreżyserowany przez Tima Burtona to produkcja uważana za mdłą, złą i nudną, choć z drugiej strony jest tu przynajmniej Tim Roth, który nigdy nie zawodzi. Wersja ta na przestrzeni ostatnich lat zupełnie straciła resztki swojego, od początku nikłego, uroku. Mierność scenariusza remake’u rzuca się w oczy tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, że stanowi nową odsłonę filmu absolutnie genialnego pod względem pokazania błędnego koła cywilizacji oraz śmiertelnych zagrożeń, jakie mogą nam zgotować politycy. Pod kierownictwem Burtona Planeta małp przekształca się w uproszczoną do granic możliwości wersję klasyka, bardziej skupiającą się na wizualności i stylu aniżeli opowiedzeniu ciekawej historii.

Charlie i fabryka czekolady (2005)

Drugi film w reżyserii Tima Burtona na tej liście to ponowna wizyta w słynnej fabryce czekolady, którą pierwszy raz odwiedziliśmy w 1971 roku. Fani jednak uznali nowe dzieło za obrazę oryginału, zarzucając jej poświęcenie niewystarczającej ilości czasu na rozwój postaci i brak iskierki wyobraźni, która była tak ważna dla pierwszego filmu. Na tle grającego w oryginale Gene’a Wildera, którego występ jest wręcz ikoniczny, idealnie łączący ekscentryczność i osobliwy charakter, Johnny Depp wypada płytko i psychotycznie. Świat nie potrzebował takiego powrotu. Nowa wersja Burtona nie ma nic, co usprawiedliwiłoby jej powstanie oraz niczym się nie wyróżnia – może poza tym, że reżyserowi po raz kolejny udało się zebrać ten sam zestaw aktorów. I to by było na tyle.

Kult (2006)

Brytyjski oryginał z 1973 roku stał się kultowym dziełem, które eksplorowało najgłębsze zakamarki ludzkiej natury, a jego niesamowity wręcz klimat tworzył subtelną, acz gęstą atmosferę. Nie można powiedzieć tego samego o remake’u. Trzeba mu jednak oddać jedno – jako horror wypada blado, ale pastisz z niego pierwszorzędny! W tym filmie wszystko jest złe. Każdy z oryginalnych elementów został zastąpiony rozwiązaniami, które w najlepszym wypadku są – tak po prostu – głupie, a dodatkowo nieumyślnie komiczne. To właśnie ten film zagwarantował Nicolasowi Cage’owi chyba pierwsze sięgnięcie aktorskiego dna i miano króla memów.

Omen (2006)

Jeśli zobaczymy oryginalny Omen z 1976 roku, a następnie obejrzymy remake z 2006 roku, możemy poczuć się nieco zagubieni. W wypadku tego filmu słowo remake jest idealnym odzwierciedleniem stanu rzeczy. Jest to niemal dokładna kopia oryginału. Zrealizowany z okazji 30-lecia premiery pierwszego Omenu, nie oferował absolutnie nic nowego z wyjątkiem obsady. Całkowicie niepotrzebna kserokopia pierwowzoru. Aby pokazać absurd tego filmu, warto przytoczyć ciekawostkę. Człowiekiem odpowiedzialnym za scenariusz remake’u był Dan McDermott, jednak gdy producenci zdali sobie sprawę, jak niewiele różnic jest między skryptami obu wersji, jako autora wpisali Davida Seltzera, czyli scenarzystę pierwowzoru, choć nie pracował on nad nową wersją.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA