REMAKI, które NIGDY NIE POWINNY POWSTAĆ
Różowa Pantera (2006)
Oryginał z 1963 roku to film zabawny i wyjątkowy. Nie tylko zrobił megagwiazdę z Petera Sellersa, lecz także wprowadził do popkultury ikoniczną postać inspektora Clouseau, który zresztą w pierwszym filmie miał być pierwotnie bohaterem drugoplanowym. Remake nie tylko nie ma żadnej z wyżej wymienionych cech, ale i powtarza kardynalny błąd ostatniej części serii – Syna Różowej Pantery, uznając, że temat jest w stanie się obronić bez Sellersa w obsadzie. Niestety nowa odsłona Różowej Pantery okazała się totalną katastrofą. Film wprawdzie nie sprawił, że Steve Martin przestał figurować wśród najzabawniejszych ludzi w branży; pokazał jednak, że powinien zacząć ostrożniej dobierać scenariusze. A czy występ Beyoncé to zaleta czy wada, niech każdy sam oceni.
Karate Kid (2010)
Pierwowzór z 1984 z Ralphem Macchio i Patem Moritą to jeden z tych filmów, po których młodzi ludzie na całym świecie chcieli zostać mistrzami wschodnich sztuk walki. Bawił i cieszył prostą, ale świetnie poprowadzoną historią. Nic więc dziwnego, że chciano powtórzyć wyczyn i sprawić, aby dzieci XXI wieku również zakochały się w karate. Niestety, nawet sam Jackie Chan nie wystarczył, by uratować produkcję. Remake z 2010 roku wydaje się jeszcze mniej wyrazisty niż różnie przyjmowane kontynuacje oryginału. Brak tu bez wątpienia niepowtarzalnego klimatu i magii, które stanowiły o atrakcyjności pierwowzoru, syn Willa Smitha – Jaden – wydaje się zaś zupełnie nie pasować do głównej roli.
Footloose (2011)
Podobne wpisy
W 1984 roku Footloose zrobił z Kevina Bacona gwiazdę i dał kultową już ścieżkę dźwiękową, którą amerykańska ulica śpiewała jeszcze długie lata po premierze. Remake z 2011 nie zrobił zupełnie nic nowego. Aby być sprawiedliwym, nie jest on aż tak okropny, jak mogłoby się początkowo wydawać, jednak niepowtarzalny klimat pozostał jedynie w starszej wersji. Nowa nie jest w stanie zrobić już na nikim wrażenia. Wszystko to już przecież gdzieś widzieliśmy. Ten film to, kolokwialnie mówiąc, paczka chipsów z Biedronki na imprezie – można zjeść, jak skończy się wszystko inne, jednak nikt by nie płakał, gdyby tej przekąski nie było.
Carrie (2013)
Nowy film z udziałem Chloë Moretz jest bladą kopią klasycznego horroru z lat 70. Rezultaty są dalekie od katastrofy, ale podobnie jak w przypadku wielu innych niedawnych powrotów film wydaje się niepotrzebny i zupełnie pozbawiony ducha oryginału. Można by uznać, że to ta sama Carrie, którą widzieliśmy lub czytaliśmy wcześniej, ale cały czas brakuje tego czegoś, co decydowało atrakcyjności książkowego pierwowzoru i pierwszej ekranizacji. Na pochwałę bez wątpienia zasługuje występ Julianne Moore, która jest tradycyjnie fantastyczna i robi, co może, by uratować produkcję. To jednak za mało.
RoboCop (2014)
RoboCop to znana i lubiana marka, która jednak w 2014 roku lata swojej świetności miała dawno za sobą. Pierwszy RoboCop z 1987 roku stał się klasykiem gatunku, zbierając przy tym bardzo przychylne recenzje. Remake nie zachwyca niczym oraz nie oferuje nic więcej niż oryginał z lat 80. Całość jest tak mało angażująca, że o produkcji zapomina się już na kilka chwil po seansie. Podanie widzowi tego, co już widział, lecz w nowocześniejszej odsłonie nie wystarcza, aby odnieść sukces, o którym marzą filmowcy.
A waszym zdaniem, jakie są najbardziej niepotrzebne remaki?