search
REKLAMA
Zestawienie

ANTYWESTERN. Nietypowe opowieści o Dzikim Zachodzie

Radosław Dąbrowski

28 kwietnia 2018

REKLAMA

Antywestern to bardzo popularna odmiana gatunkowa, która na przestrzeni kilkudziesięciu lat doczekała się bogatej tradycji. W niniejszym tekście przyglądamy się wybranym utworom ekranowym, których twórcy grają z konwencją klasycznego westernu.

Na wstępie podkreślę, że w przygotowanym zestawieniu nie pojawią się tytuły, na których temat powstały już na naszej stronie odrębne teksty, jak i te filmy, o których napisanie zostało już zaplanowane. Zabraknie wobec tego co najmniej kilku uznanych klasyków, ale zamiast nich znalazło się miejsce na mniej rozpoznawalne tytuły.

Najpierw jednak kilka słów o samym antywesternie. Jego założeniem jest demaskacja westernowych mitów, zerwanie z operowaniem utrwalonymi w świadomości społecznej stereotypami oraz kliszami fabularnymi tego gatunku. Twórcy antywesternu swoiście traktują wątki fabularne, struktury narracyjne, elementy stylu oraz kompozycji. Zamieniają znaki, role, pozycje i w efekcie to, co na pierwszy rzut oka przypomina western, w gruncie rzeczy przestaje nim być. Co w klasycznym westernie jest dobre, w antywesternie okazuje się złe i vice versa.

Zasadniczo rozkwit antywesternu przypadł na lata 60. W okresie ekspansji kontrkultury pielęgnowany przez dekady w społeczeństwie amerykańskim heroiczny mit podboju Far Westu zaczął się chylić ku upadkowi. Pokolenie twórców, do którego przynależeli m.in. Arthur Penn, Sam Peckinpah, Robert Altman czy Ralph Nelson, naruszyło narodowe świętości oraz narodowych bohaterów, rozprawiając się z galerią dotychczasowych wizerunków owianych legendą pionierów.

Western, który przez długi czas pełnił zabiegi mitotwórcze i spełniał potrzebę Amerykanów chcących oglądać na ekranie narodziny własnej historii, w końcu zatracił swoją pierwotną formę. Ponadto widzowie przestali utożsamiać się z tym teoretycznie słabszym bohaterem, którym było znajdujące się w opresji społeczeństwo. Z upływem czasu rosła samoświadomość gatunku, a rozsadzanie tradycyjnych, skonwencjonalizowanych schematów fabularnych oraz wyobrażeniowych westernu, deheroizacja bohaterów, przełamywanie rozmaitych stereotypów i niszczenie systemu wartości, okazało się bardzo obszernym polem dla filmoznawczej refleksji.

Mąż Indianki (1914) reż. Oscar Apfel, Cecil B. DeMille

Zaczynamy od dość zamierzchłych czasów, albowiem już w epoce kina niemego doszło do niekonwencjonalnych rozwiązań fabularnych. Reżyserzy oraz autorzy scenariusza do Męża Indianki, Apfel oraz DeMille, zademonstrowali historię opartą na popularnej swego czasu sztuce Miltora Royle’a i z dozą sympatii potraktowali Indian, nie traktując ich jako groźnej przeszkody na drodze ku postępowi i cywilizacji. Starali się zwrócić uwagę na ich duchową sferę człowieczeństwa, unikając przedstawiania ich jako barbarzyńców, zdolnych wyłącznie do bestialskich czynów. Twórcy filmu zerwali z wyraźnym podziałem na dobrych (kowboje) oraz złych (Indianie).

Złamana strzała (1950) reż. Delmer Daves

Co prawda Złamana strzała rzadko się pojawia w zestawieniach antywesternów, ale przecież tematycznie jak najbardziej wpisuje się w jego założenia. Jeszcze w dekadzie poprzedzającej lata 60. Indianie z roli barbarzyńców atakujących tabory, osady i forty stawali się ludźmi broniącymi podstaw własnej egzystencji i faktycznymi ofiarami masowej eksterminacji. Daves opowiedział historię, w której dochodzi do podjęcia próby zaprowadzenia pokoju pomiędzy Indianami a białoskórymi osadnikami. Reżyser solidnie przygotował się do realizowanego projektu i w zupełności wykorzystał magazynowaną przez lata wiedzę o indiańskiej kulturze, obyczajach oraz mentalności. Podobnie jak w Mężu Indianki Indianie nie zostali sportretowani jako barbarzyńcy, lecz ludzie wyznający system wartości, który pod wieloma względami jest spójny z amerykańskim. Istotny, a być może najważniejszy, jest także wątek romansu. Protagonista Tom Jeffords, grany przez Jamesa Stewarta, wiąże się z Indianką Paget, co już w samej teorii musiało być w tamtych czasach szczególnie dyskusyjnym posunięciem ze strony Davesa.

Przełomy Missouri (1976) reż. Arthur Penn

Dzieło Arthura Penna z wybitnym duetem aktorskim: Marlonem Brando oraz Jackiem Nicholsonem, w którym brakuje utartego dla gatunku schematu starcia Dobra ze Złem. Każdy z bohaterów cechuje się zdolnością do grzechu, wyrządzania krzywdy, chciwością. W kreacji postaci Lee Claytona, w którego się wcielił Brando, reżyser dokonał gatunkowej zmiany także pod kątem ubioru. To niecodzienny jak na warunki Dzikiego Zachodu, podkreślający lekkie przerysowanie bohatera, kostium. Arthur Penn na wielu polach gra nie tylko z westernem, ale również z widzem. Choćby sam finalny pojedynek Toma Logana z Claytonem to pstryczek w nos dla odbiorców filmu, którzy liczyli na starcie pokroju tych z westernów Sergio Leone czy Sama Peckinpaha. Nic z tych rzeczy. Penn do gatunku podszedł ze sporym dystansem i umiejętnie połączył elementy ironii, pastiszu oraz dramatu.

REKLAMA