search
REKLAMA
Analizy filmowe

ZARAZA. Epidemia w PRL

Tomasz Raczkowski

19 kwietnia 2020

REKLAMA

Latem 1963 roku Wrocław nieoczekiwanie sparaliżowała epidemia ospy. Przez kilka tygodni miasto było odcięte od reszty kraju, a w jego obrębie toczyła się walka o zdrowie i życie mieszkańców. W trakcie epidemii – jak się miało okazać, ostatniej epidemii ospy w Polsce przed eradykacją choroby w 1980 roku – zmarło siedem osób, a około 100 zostało uznanych za zakażone. Doświadczenie nagłej, niespodziewanej kwarantanny nie tylko potwierdziło zasadność obowiązkowych szczepień przeciw czarnej ospie, ale także odcisnęło się w pamięci wrocławian jako niewidzialne zagrożenie przeszywające spokój i powojenną stabilizację. Aż do tego roku była to ostatnia większych rozmiarów sytuacja epidemiczna w Polsce i jest aż dziwne, że nie doczekała się zbyt wielu przetworzeń w rodzimej popkulturze. Co nie znaczy, że nie doczekała się wcale.

Wrocławska epidemia szybko zyskała swoją literacką kronikę w postaci Zarazy Jerzego Ambroziewicza – reportażu wydanego w 1965 roku. Wrocławski dziennikarz nakreślił w niej obraz wydarzeń z perspektywy zwykłych ludzi, z dnia na dzień zmuszonych do walki z żywiołem choroby. Fabularyzowana formuła, w której obok faktograficznych szczegółów przebiegu epidemii ospy mocno wybrzmiewały osobiste zmagania zwykłych ludzi, naturalnie zwróciła też uwagę filmowców jako atrakcyjny materiał do przeniesienia na ekran kinowy. Na warsztat reportaż Ambroziewicza wziął z początku nie byle kto, bo sam Andrzej Wajda, który dostrzegł w historii wrocławskiej zarazy potencjał na rodzimy ekwiwalent filmowy Dżumy Alberta Camusa. Jak jednak stwierdził później w retrospekcji twórca Ziemi obiecanej, materiał okazał się bardzo oporny, a napisany na podstawie reportażu Ambroziewicza scenariusz, mimo ambitnych wysiłków, niezbyt udany; trafił do archiwum, by nigdy nie zostać zrealizowanym.

Na tym jednak nie skończyła się historia filmowych losów epidemii ospy i relacjonującego ją tekstu literackiego. Po rezygnacji Wajdy po Zarazę Ambroziewicza sięgnął Roman Załuski – filmowiec wówczas początkujący, po latach mający zasłynąć dylogią Kogel-mogel. Ten realizację filmu o epidemii ospy we Wrocławiu doprowadził już do końca, czego efektem jest Zaraza z 1972 roku. Pomimo intrygującego, a do tego solidnie zakorzenionego w prawdziwych wydarzeniach punktu wyjścia film Załuskiego jest dziś dziełem raczej zapomnianym (co być może przyczyniło się do faktu, że sama epidemia rozpływa się w pamięci społecznej na temat lat 60.), za co w pierwszej kolejności winę ponosi stosunkowo chłodna recepcja Zarazy tuż po premierze. Już od lat 70. za filmem ciągnie się fama dzieła nieudanego, a Załuskiemu nie przyniósł on specjalnej chwały jako twórcy kina psychologiczno-społecznego (a takie niewątpliwie były wyjściowe ambicje Zarazy, na papierze wciąż mogącej aspirować do stawania w szranki z powstającymi w tamtym czasie zabarwionymi społecznie dramatami Morgensterna czy Kawalerowicza). Warto może jednak zadać sobie pytanie, czy surowa recepcja Zarazy jest faktycznie zasłużona, czy może z perspektywy czasu film popadł w zapomnienie niesłusznie.

Zaraza zawieszona jest pomiędzy dwiema płaszczyznami – epidemiologiczną i obyczajową. Podobnie jak osobista perspektywa była filtrem w reportażu Ambroziewicza, tak to właśnie ten drugi wymiar jest u Załuskiego punktem wyjścia. Przebieg wrocławskiej epidemii obserwujemy z perspektywy doktora Rawicza, młodego pracownika sanepidu, który jako pierwszy rozpoznaje w nietypowym przypadku groźną ospę prawdziwą i odgrywa rolę alarmisty starającego się przebić przez sceptycyzm kolegów po fachu i administracyjny opór do prężnych działań. Fikcyjny protagonista jest, co ciekawe, wspólnym mianownikiem łączącym Zarazę z wcześniejszym o rok debiutem kinowym reżysera, Kardiogramem, który opowiada o losach podejmującego pracę na prowincji doktora Rawicza. W obydwu przypadkach w postać wciela się Tadeusz Borowski, można więc uznać, że pojawiający się w dwóch pierwszych filmach Załuskiego lekarz to postać integralna, a produkcje pokazują dwa epizody z jego życia. Choć więc nazwisko Rawicz pojawia się już w scenariuszu Wajdy (noszą je główni bohaterowie – lekarskie małżeństwo, którego kryzys był dramatem paralelnym do rozgrywającej się wokół zarazy), to postać kreowana przez Borowskiego wydaje się ciekawą, zarzuconą później przez Załuskiego figurą niepozbawionego idealizmu pragmatyka, mierzącego się w swojej pracy z nieprzyjaznym środowiskiem społecznym. Jest to o tyle interesujące, że takie spostrzeżenie pozwala spojrzeć na Zarazę nie tylko jako filmową adaptację historii prawdziwej epidemii, ale element rodzącej się w twórczości reżysera „medycyny społecznej”, w której problemy natury biologicznej uruchamiają problematykę socjologiczną i psychologiczną, tworząc swoistą soczewkę do krytycznej obserwacji rzeczywistości PRL.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA