XAVIER DOLAN. Cudowny chłopiec z Kanady
Jako twórca lub też, posługując się terminologią francuskich nowofalowców, autor Dolan objawił się światu w roku 2009 za sprawą Zabiłem moją matkę. Jego reżyserski debiut miał swoją premierę na festiwalu w Cannes, gdzie spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Xaviera chóralnie okrzyknięto ogromnym talentem, wszem i wobec zachwycając się brawurową, teledyskową estetyką pierwszego filmu jego autorstwa. Warto jednak pamiętać, że droga do realizacji Zabiłem moją matkę wcale nie była usłana różami.
Dolan rozpoczął pracę nad swoim debiutem reżyserskim w wieku zaledwie siedemnastu lat. Napisał scenariusz, w myślach kompletując już obsadę. W głównego bohatera postanowił wcielić się on sam, co było posunięciem nie tyle śmiałym i egocentrycznym, ile zwyczajnie pragmatycznym – w ten sposób Xavier sporo zaoszczędził na płacach dla aktorów i jednocześnie mógł sprawować pełną kontrolę nad dziełem niejako od wewnątrz, ani na moment nie znikając z ekranu. Do obsadzenia pozostała jeszcze druga najważniejsza rola, czyli matka protagonisty – postać wybitnie ambiwalentna, pełna sprzecznych uczuć względem jedynaka-homoseksualisty. Dolan upatrzył sobie do tej roli Anne Dorval, cenioną już wówczas aktorkę telewizyjną. Udało mu się nakłonić kobietę do współpracy, która niespodziewanie nie skończyła się na jednym, ale aż na czterech wspólnych projektach.
Wydawać by się mogło, że od tego momentu wszystko powinno pójść jak z płatka. Dolan zebrał ekipę na planie i rozpoczął pracę nad realizacją swojego pełnometrażowego marzenia. Niestety, nad Zabiłem moja matkę szybko zaczęły zbierać się czarne chmury. Niels Schneider, odtwórca jednej z ważnych ról w debiucie Dolana, a jeszcze ważniejszej w jego kolejnym obrazie – Wyśnionych miłościach – wspomina, że kanadyjski odpowiednik Instytutu Filmowego odmówił Xavierowi dofinansowania. Młody reżyser zmuszony był więc sięgnąć do własnej kieszeni. „Sprzedał mieszkanie, wykorzystał wszystkie oszczędności i pod koniec zdjęć został bez grosza” – opowiada, z perspektywy ponad siedmiu lat, Schneider. Jakby tego było mało, ni stąd, ni zowąd pojawiły się problemy z dystrybutorem, który po obejrzeniu wersji roboczej Zabiłem moją matkę postanowił wycofać się ze współpracy z Dolanem. Beznadziejną, na pierwszy rzut oka, sytuację Xaviera uratował festiwal w Cannes. Jego debiut został podczas święta kina na Lazurowym Wybrzeżu dostrzeżony oraz wyróżniony aż trzema różnymi nagrodami, co pozwoliło Kanadyjczykowi uniknąć bankructwa i dalej oddawać się pasji tworzenia.
Głodny dalszych sukcesów Dolan nie spoczął na laurach i praktycznie od razu zabrał się za realizację kolejnego obrazu. Wyśnione miłości miały swoją premierę już na następnym festiwalu w Cannes, czyli zaledwie rok po Zabiłem moją matkę. Xavier narzucił sobie więc tempo iście ekspresowe, co według niektórych krytyków odcisnęło swe piętno na jego kolejnym dziele. Zarzucano Kanadyjczykowi zbyt duże skupienie się na formie kosztem fabuły filmu – manieryczne wręcz nadużywanie slow motion oraz pompatyczne, określane przez część widzów jako pretensjonalne, dialogi traktujące o miłości i sztuce, w żadnym wypadku niepopychające akcji do przodu.
To, co kilku odbiorców oburzyło i poirytowało, całe grono innych osób uznało za artystycznie spełnione i wysmakowane. Dopatrywano się w Wyśnionych miłościach śladów francuskiej nowej fali. Nic w tym zresztą dziwnego, wszak znaczna część filmu została nakręcona przez Dolana w kawiarniach lub na ulicach. Kanadyjczyk nie stronił przy tym od przeróżnych eksperymentów formalnych, tak przecież uwielbianych przez legendarnego już dziś Jeana Luca-Godarda. Monia Chokri wspomina nawet, że jej bohaterka była z premedytacją stylizowana na Annę Kareninę, czyli jedną z najważniejszych aktorek francuskiej nowej fali, wieloletnią muzę twórcy Do utraty tchu. Dolan połączył więc niejako w Wyśnionych miłościach tematykę miłosną dobrze znaną z filmów chociażby François Truffauta (trójkąt miłosny momentalnie narzuca skojarzenia z Jules’em i Jimem oraz Dwiema angielkami i kontynentem) z zamiłowaniem do formalnych ekscesów rodem z ekstrawaganckich dzieł Godarda. I choć drugi film młodego Kanadyjczyka z całą pewnością nie spotkał się z tak jednoznacznie afirmatywnym przyjęciem, jak jego debiut, to i tak udało mu się powtórzyć sukces Zabiłem moją matkę na festiwalu w Cannes i nie powrócić z Lazurowego Wybrzeża z pustymi rękoma.