WYGASŁY BLASK MIECZA. 10 zapomnianych filmów samurajskich

Walcząc z przeciwnikiem nie walczysz z człowiekiem,
a ze złem, które on uosabia swoim działaniem
(Munenori Yagyu – Sztuka wojny rodu Yagyu)
9. Demony (1971), reż. Toshio Matsumoto
jap. Shura / amer. Demons / ang. Pandemonium
Ze wszystkich zaprezentowanych tu filmów ten zaskoczył mnie najbardziej. Po pierwsze: nie spodziewałem się czarno-białego filmu z lat siedemdziesiątych. Po drugie: tytuł sugerował, że pojawią się zjawiska nadnaturalne. Po trzecie: mimo iż nie ma nadnaturalnych zjawisk, film ma w sobie dużo z horroru. Po czwarte: odtwórca głównej roli Katsuo Nakamura okazał się młodszym bratem Kinnosuke Nakamury, którego nazwisko w niniejszym zestawieniu pojawia się najczęściej. Po piąte: niezwykłą, bardzo duszną i klaustrofobiczną atmosferę udało się twórcom uzyskać, gdyż operator nie filmował widowiskowych plenerów, lecz otoczone ciemnością teatralne dekoracje. Ale mimo teatralności dzieje się tu tak wiele, że oczu od ekranu oderwać nie sposób.
Po epoce szerokoekranowych i barwnych superprodukcji film w reżyserii Toshio Matsumoto mógł się wydawać krokiem w tył, ale to mylne wrażenie. Typowa dla wczesnego kina gra świateł wprowadza odpowiednią dawkę grozy i napięcia, ale najistotniejsza nie jest jednak forma, ale treść przekazu. Przekaz jest taki, że to emocje i uczucia niszczą ludzi, czynią z nich demony. Gdybyśmy nie mieli uczuć, to nie mielibyśmy również skłonności do przemocy. Wszystko zaczyna się od romansu ronina z gejszą (bardzo udane role Katsuo Nakamury i Yasuko Sanjo), by zamienić się w opowieść o krwawej zemście, podaną jednak w niestandardowej formie. Intryga toczy się w scenerii czarniejszej niż noc (wspaniałe sekwencje, w których zapalone latarnie niesione są przez niewidoczne osoby), co przywodzi na myśl senną wizję. Oniryzm został wzmocniony poprzez repetycje, które wywołują wrażenie, że prawda łączy się z iluzją. Tak wygląda piekło, mówi reżyser – gdy ludzie mają coś na sumieniu żyją w strachu. Głównym grzechem są uczucia, ale najmocniejsze żywimy względem środków płatniczych („sto ryō jest najważniejsze”, mówi jeden z bohaterów).
10. Spisek rodziny Yagyu (1978), reż. Kinji Fukasaku
jap. Yagyû ichizoku no inbô / ang. Intrigue of the Yagyu Clan / ang. Shogun’s Samurai / amer. Yagyu Clan Conspiracy
Podobne wpisy
O słynnym szermierzu Musashim Miyamoto powstała niezliczona ilość filmów, a w tę rolę wcielali się najwybitniejsi aktorzy japońscy. Znacznie rzadziej na ekranie portretowano przedstawicieli rodu Yagyū, właścicieli jednej z najstarszych szkół szermierki Yagyū Shinkage-ryū. Ten zasłużony dla sztuki walki klan stał się bohaterem filmu w reżyserii Kinjiego Fukasaku, autora znanego z wojennej superprodukcji Tora! Tora! Tora! (1970) i brutalnej antyutopii Battle Royale (2000). Ten reżyser to jednak przede wszystkim specjalista od dramatów gangsterskich (szczególnie popularne były jego filmy pod szyldem Battles Without Honor and Humanity). W 1978 ukończył dwa dramaty historyczne. Jeden to Upadek zamku Ako, czyli kolejna (udana) interpretacja opowieści o 47 roninach, ale ciekawszy – ze względu na mniej oklepany fragment historii – jest Spisek rodziny Yagyu. Film zrobiony z właściwym rozmachem, momentami nieprzewidywalny, genialnie obsadzony. Pierwsze skrzypce gra wspominany już tutaj kilkakrotnie Kinnosuke Nakamura, pochodzący ze słynnej aktorskiej rodziny, potomek gwiazdorów teatru kabuki. Jego syna imieniem Jûbêi zagrał Sonny Chiba, a w mniejszych rolach można zobaczyć: Isuzu Yamadę, pamiętną „lady Makbet” w Tronie we krwi (1957), Tetsurô Tanbę jako tajemniczego szermierza (rozczarowujący występ) i Toshirô Mifune jako pełnego godności daimyō.
Akcja filmu toczy się w okresie bratobójczej walki o władzę po śmierci drugiego szoguna z rodu Tokugawa. Grupa złodziei włamuje się do grobowca i kradnie… żołądek zmarłego wodza. Ma on być dowodem na to, że szogun został otruty. Te przypuszczenia szybko okazują się prawdziwe. Intryga została przygotowana jako odpowiedź na sprzeciw szoguna wobec sukcesji najstarszego syna, który nie nadawał się na wodza, gdyż był brzydki i się jąkał. Na czele spisku stanął Yagyû Munenori. Jego wrogami zostali stronnicy młodszego (i przystojniejszego) brata.
Dwaj znakomici aktorzy Kinnosuke Nakamura i Sonny Chiba zagrali ojca i syna, ale mieli zaledwie kilka wspólnych scen, z których najlepsza jest ostatnia. Wskazuje ona dobitnie, iż tak naprawdę chodzi o coś więcej niż bratobójczy konflikt. Dzięki tej scenie wyraźniejszy staje się konflikt dwóch postaw, dwóch światów. W pierwszym, bardziej sterylnym świecie trwa polityczna walka o władzę, podstępna i niehonorowa. Panuje tu także trudna do zrozumienia służalczość, przestrzegana jest określona hierarchia oraz zapadają decyzje o losie poddanych. W drugim świecie obserwujemy życie na krawędzi, czyli pole do popisu dla wojowników. W tym – teoretycznie gorszym – środowisku panuje równość i lojalność wraz z przekonaniem, że każde życie jest cenne.
Spisek rodziny Yagyu to wspaniała filmowa uczta. Mistrzowską rękę reżysera widać na każdym kroku i aktorzy też trzymają wysoki poziom, windując tę produkcję o klasę wyżej. Omawiając ten film, należy zwrócić uwagę na to, że autorzy daleko odeszli od źródeł historycznych. Odstępstwa wyjaśnili przekonująco – z kronik wymazywano drażliwe kwestie, takie jak zdrada poddanych wobec feudałów. Historia zapisana w księgach obfituje w przekłamania i hipotezy. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i tak naprawdę nie liczą się daty ani wydarzenia. Liczą się ludzie, to oni tworzą historię, a ich zróżnicowane charaktery wyodrębniają się z tłumu – to nie armie toczą walkę, lecz poszczególne jednostki o różnym usposobieniu. Mnogość postaci to właśnie symbolizuje, ale niektórych charakterów rzecz jasna nie udało się rozwinąć. 130 minut okazało się niewystarczające, by obraz stał się kompletny i niepowierzchowny. Akcja toczy się szybko, bez żadnych dłużyzn, z dużą dawką emocji i zaskakujących wolt fabularnych. Mimo ówczesnego kryzysu kina japońskiego powstał rewelacyjny epos historyczny niewiele ustępujący najwybitniejszym dokonaniom w historii gatunku.
korekta: Kornelia Farynowska