WIĘŹNIOWIE roli. Aktorzy kojarzeni tylko z JEDNYM wcieleniem
Daniel Radcliffe
Harry Potter z serii filmów o Harrym Potterze
Tak właściwie to i cała reszta młodocianej obsady również nadawałaby się na tę listę. Mimo wszystko sława Harry’ego chyba najmocniej odbiła się właśnie na Radcliffie, który od momentu zakończenia czarodziejskiej sagi robi, co może, aby ludzie przestali sobie rysować piorunek na czole za każdym razem, gdy go widzą. I trzeba mu przyznać, że nie brakuje mu samozaparcia. Nazizm, cyfrowe rogi à la Hellboy, pojawianie się na ekranie jako zwłoki czy występowanie nago na teatralnej scenie – niektóre jego próby udowodnienia wartości poza rolą Pottera wręcz pachną desperacją. Jako człowiek niebędący fanem uniwersum jestem w stanie oddać mu sprawiedliwość i napisać, że to ciekawy aktor, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Ale wiem, że Harry pozostanie z Danielem już do końca życia.
Christopher Reeve
Superman/Clark Kent z cyklu filmów o Supermanie
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek urodził się po to, aby zagrać jakąś postać, to był to właśnie niezapomniany Reeve, któremu udało się dosłownie unieśmiertelnić we współczesnej świadomości wizerunek przybysza z Matpla… z planety Krypton. Wystąpił łącznie w czterech coraz to gorszych filmach spod znaku S, choć już pierwszy wystarczył, żeby na dobre stał się Supermanem. Jest to obraz na tyle silny i żywy w amerykańskim kinie, że nawet późniejsi odtwórcy tej postaci są niejako fizycznie wzorowani na Reevie i, mimo wyraźnych różnic stylistycznych, podobnie portretowani kamerą.
Uma Thurman
Panna Młoda z dyptyku Kill Bill
No dobra, trzeba przyznać Umie Karunie, że zanim przywdziała dawny kombinezon Bruce’a Lee i zaczęła się krwawo mścić na swoich oprawcach, była już w pewnym sensie popkulturową ikoną dzięki roli oraz, przede wszystkim, kultowym już plakatom do Pulp Fiction. Fotka przedstawiającą ją na łóżku, w czarnej peruce, z fajkiem i pistoletem w ręku to nadal jeden z pierwszych obrazów, jakie przychodzą na myśl nie tyle względem kina Quentina Tarantino, co lat 90. w ogóle. Niemniej sam film był iście zbiorczym pokazem talentów, spośród których Uma bynajmniej nie była tym najbardziej się wyróżniającym. Dlatego z czasem jej kreację Mii Wallace (niespokrewnionej z Williamem) z łatwością przebiła Beatrix Kiddo – blondwłosa wojowniczka dumnie pozująca z samurajskim mieczem. I o ile Quentin znowu nie wymyśli czegoś dla swojej muzy, to tak już chyba pozostanie.
Elijah Wood
Frodo Baggins z trylogii Władca Pierścieni
Brzemię Jedynego Pierścienia to bagaż nie w kij Gandalfa dmuchał. Więc choć Elijah był na długo przed tym popularnym aktorem dziecięcym, a na długo po tym bez problemu zdołał pokazać się z zupełnie innej strony – często niepokojąco innej, jak w milczącym epizodzie Sin City – to nie ma przebacz, panie Frodo, Hobbiton jest twoim domem. Teraz i na wieki wieków. Znamienne przy tym, że Wood, w przeciwieństwie do Radcliffe’a, niespecjalnie wojuje z tym stanem rzeczy. Nie ucieka od niego za bardzo w jakieś wymyślne metamorfozy, tylko gra tak, jakby pogodził się z całym faktem. A może sam cichcem liczy na wyprawę do Amanu…?
Bonus:
Heath Ledger
Joker z Mrocznego Rycerza
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o tej absolutnie genialnej kreacji, która skradła dla siebie cały film. Pech chciał, że tragiczna śmierć na dobre zespoliła Ledgera z Jokerem. Trudno stwierdzić, czy aktor grałby go dalej, gdyby żył. Na pewno był jednak na tyle dobry, by przełamać w ogólnej świadomości ten wizerunek (czego dowodem chociażby wcześniejsza Tajemnica Brokeback Mountain). Stało się jednak inaczej.
Bond, James Bond
Bycie najsłynniejszym agentem Jej Królewskiej Mości to (niestety) dożywotnia fucha. Każdy więc, kto choć raz przyjął kryptonim 007, już zawsze będzie z nim kojarzony. Co prawda, Sean Connery w pewnym momencie stał się marką samą w sobie, Roger Moore był również Świętym, a Pierce Brosnan Thomasem Crownem, lecz nawet na starość, z siwymi włosami i wiotczejącą skórą, wszyscy oni – oraz, w nieco mniejszym stopniu, Timothy Dalton – Bondami pozostaną. Na przeciwległym biegunie stoi George Lazenby, którego Bond właściwie ratuje od zapomnienia. Coś za coś.