search
REKLAMA
Zestawienie

Wieczny marzyciel. 5 NAJLEPSZYCH filmów STEVENA SPIELBERGA

W tym roku przypada 30. rocznica premiery „Parku Jurajskiego”.

Jakub Piwoński

13 czerwca 2023

REKLAMA

Jeśli mierzyć reżyserów miarą kasowych sukcesów, drugiego takiego nazwiska szukać próżno. Dość powiedzieć, że to właśnie Steven Spielberg na dobre wydobył z kina aspekt rozrywki, wskazując, w jaki sposób tworzyć angażującą i trzymającą w napięciu przygodę, która za sprawą swej widowiskowości zachęca masową publikę do zostawienia pieniędzy w kinowej kasie. Ale to, że filmy tego twórcy są tak popularne, bierze się także z tego, iż pod płaszczykiem efektów skrywają one bardzo przystępną fabułę, opowiadającą zwykle o uniwersalnych prawdach.

W tym roku Spielbergowi nie poszczęściło się w Oscarach. Jego Fabelmanowie (bardzo osobista historia rodzinna) zostali przez kapitułę zlekceważeni. Natomiast nie ulega wątpliwości, przynajmniej dla mnie, że jest to jeden z tych twórców, którzy nie muszą już nikomu nic udowadniać, bo w historii kina – swymi spektakularnymi sukcesami finansowymi, ale także długą półką nagród – zapisał się złotymi zgłoskami. Czy jest jednym z najważniejszych twórców w historii? Z pewnością. Jakie filmy jego autorstwa umacniają ten status? Oto pięć moich typów.

E.T.

Otwieram to krótkie, acz obfitujące w arcydzieła zestawienie filmem, z którego sam Spielberg jest najbardziej dumny, jeśli mowa o gatunku science fiction. Amerykański reżyser niejednokrotnie spoglądał w swojej karierze w gwiazdy, spekulując, jak wyglądałoby kontakt człowieka z kosmosem (choć, co ciekawe, sam w swych wizjach nigdy do gwiazd nie wyruszył) lub zdobyczami najnowszych technologii. Kilka lat wcześniej zaprezentował Bliskie spotkania trzeciego stopnia i już wówczas zwróciły one uwagę dwoma aspektami. Spielberg złożył hołd swemu guru Stanleyowi Kubrickowi i jego Odysei kosmicznej poprzez niezwykle sugestywną feerię świateł i efektów. Dał też światu do zrozumienia, że w odróżnieniu od swych poprzedników, on jest pełen optymizmu, jeśli chodzi o charakter pierwszego kontaktu. Te rozważania w doskonały sposób zostały kontynuowane w kolejnym filmie SF, nakręconym w 1982 roku E.T. Jest to jednak widowisko o znacznie mniejszej skali, rozgrywające się w przestrzeni małego miasta, skupiające się na małych bohaterach i ich rozterkach, niezależnie od tego, że są oni świadkami czegoś dla planety przełomowego.

W kategorii kina familijnego jest to twór perfekcyjny. Ma idealne tempo z dobrze poprowadzonym napięciem – te bardzo powolne odkrywanie kart tajemnicy stało się dla Spielberga znakiem rozpoznawczym. Ma kapitalne efekty specjalne, które nawet dziś zaskakują innowacyjnością. Posiada też bardzo dobrze rozpisanego głównego bohatera, którego spotkanie z obcą istotą staje się szansą do zapełnienia pustki po rozstaniu z ojcem i nauki tolerancji. E.T. jest dla mnie także wyjątkowy pod względem tego, w jaki sposób robi użytek z popkultury, której sam stał się przez lata częścią. Trochę autotematycznie to momentami brzmi, taki film o fanach, dla fanów. Najważniejsze jednak, że bardzo wyraźnie da się odczuć, że Spielberg przelewa tu swoje własne emocje i marzenia, to więc blockbuster wyjątkowy, bo zbudowany na elementach atrakcyjnych dla mas, mający jednak bardzo osobisty wydźwięk.

Park Jurajski

Można z dystansu lat komentować, że Spielberg poszedł na łatwiznę. Odrobił lekcję, przeanalizował dokonania poprzedników, wiedząc, że dinozaurów w dobrym wydaniu jeszcze kino nie znało. Zamienił więc swojego rekina na T-Rexa, ponownie umiejscawiając człowieka na ścieżce kolizyjnej z siłami natury. Rozmach Parku Jurajskiego do dziś budzi mój głęboki szacunek, a w tamtym konkretnym momencie, w 1993 roku, nie dało się wobec tego widowiska przejść obojętnie. To było jak potężne tąpnięcie prehistorycznego gada w nieco już wyświechtane schematy Kina Nowej Przygody. Spielberg pokazał światu fantazję zbudowaną na podręcznikach najdawniejszej historii, ukazując na wielkim ekranie kreatury rozbudzające wyobraźnię każdego, dla kogo umiejscowienie człowieka w dziejowym kontinuum ma jakikolwiek znaczenie. Choćby z tego punktu widzenia należało oddać sprawiedliwość dinozaurom, pouczając widzów, że choć to człowiek stworzył technologię pozwalającą na projekcję filmu, to jednak sam film opowiada o istotach, które żyły na tym świecie znacznie, znacznie, znacznie dłużej od nas. Spielberg uniósł tę odpowiedzialność zaskakująco swobodnie, z wyraźną dla siebie perfekcją w budowaniu napięcia i wywoływaniu efektu wow. Scen akcji, które przeszły już na stałe do historii kina jest w Parku Jurajskim kilka, ale chyba największym wyznacznikiem magii kina, z jaką mierzymy się tu podczas seansu, jest moment, w którym bohaterowie po raz pierwszy widzą na własne oczy roślinożernego brachiozaura. Jakby Elliott z E.T. ponownie unosił się na swym rowerze w powietrzu, a ziemia stała się lżejsza niż zwykle.

Poszukiwacze zaginionej Arki

Kino przygodowe czystej próby, w szczytowym osiągnięciu  w tym zakresie. Bohater, któremu kibicujemy i który intryguje od pierwszego momentu pojawienia się na ekranie. Tajemnica skupiona wokół wyjątkowego MacGuffina wzbudza ciekawość, pobudza wyobraźnię, koncentruje nas na historii świata i jej niebagatelnym znaczeniu. Świetne, żywe postacie poboczne uzupełniające lidera w kapeluszu. I mnóstwo zapierających dech scen akcji, nie dość, że wirtuozersko zainscenizowanych (samochodowy pościg do dziś wywołuje opad szczęki), to jeszcze podszytych unikalnym humorem i zaskakującą nutką brutalności. To wszystko sprawia, że te dwie godziny przygody ogląda się lekko i bezpiecznie, z racji przejrzystości fabularnej, ale też w napięciu i z obawą o rozwój głównego konfliktu. Nic dziwnego, że ten film otworzył tak prominentną serię i nic dziwnego, że szarpnięto się na jej kontynuację nawet po tak długim okresie. Indiana to marka i wzór, punk odniesienia dla pokoleń twórców chcących dostarczać dobrą i mądrą rozrywkę publiczności, ale także obiekt kultu tych widzów, dla których kino jest też możliwością do oderwania się od codziennych spraw i wyruszenia w nieznane. Tęskno mi do tak oryginalnych pomysłów na kinową frajdę.

Lista Schindlera

Powaga, dostojność, ale też styl i charakter tego filmu z pewnością odstają od rozrywkowego charakteru reszty obrazów z tego zestawienia. W istocie Spielberg sięgnął tu tematu, który zmusza do głębokiej refleksji i jest wyjątkowo nieprzyjemny w obyciu. Holokaust – jakkolwiek się na niego nie spojrzy – to coś, co budzi trwogę i strach, ale Spielberg i tym razem wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Poprzez zmianę barwy na czarno-białą nadał filmowi oryginalną stylistykę, wpływającą na ton wypowiedzi. Posługując się z kolei postacią z gruntu nacechowaną dobrem, autor filmu zdołał przebić nieco światła do tego spowitego w mroku i beznadziei świata. Efekt jest słodko-gorzki, bo poruszający serce za sprawą uświadomienia sobie ogromu zła, jakie nastąpiło przez działalność kolegów Amona Götha, ale także wtaczający duże pokłady nadziei, dzięki świadectwu takich ludzi jak Oscar Schindler. Jeśli z jakichś powodów trudno jest wierzyć, że działalność jednego człowieka może robić różnicę, trzeba obejrzeć ten film, by na nowo odnaleźć sens, czegokolwiek się podejmujemy. Obok Życie jest piękne i Pianisty film Spielberga to najważniejszy i najlepszy film o Holocauscie, jednocześnie najbardziej przystępny fabularnie, transparentny względem widza, otwarty, trafiający w sam środek bólu i zamieniający go w siłę czystej miłości.

Szczęki

Nie miałem żadnego problemu z wytypowaniem jednego, najlepszego filmu Spielberga. Według mnie cała filmografia tego twórcy to zbiór wielu arcydzieł i filmów pod wieloma względami wyjątkowych, bardzo solidnie nakręconych i opowiedzianych. Ale punktem szczytowym jego twórczości i wzorem dla kolejnych dokonań jest thriller spod znaku animal attack traktujący o ludziach bojących się śmiertelnie groźnej ryby. Tzw. replay value tego filmu jest nie do przecenienia, bo Szczęki można oglądać wielokrotnie i nigdy się nie nudzą. Woda ma zresztą to do siebie, że bez względu jak dobrze znamy ją z autopsji, wiemy, że po zanurzeniu się w niej zawsze braknie nam tchu, a ten bezdech udziela się w sposób wyraźny podczas seansu arcydzieła z 1977. To, że rekin widziany jest na ekranie tak krótko, a tak wiele o nim myślimy, było mistrzowskim zabiegiem wzmacniającym narastające napięcie. To, że Roy Scheider nadał się do roli zatroskanego szeryfa idealnie, widać po emocjach wypisanych na jego twarzy, gdy stwierdza, że będzie potrzebna większa łódź, chcąc wygrać konfrontacje z wielką rybą. John Willimas po raz pierwszy w wielkim wydaniu zapowiada złote zgłoski współpracy na linii reżyser–kompozytor, tworząc od tego momentu niezapomniane ilustracje muzyczne do obrazów Spielberga. Życzyłbym sobie, żeby dziś powstawało więcej tak oryginalnych, tak trzymających w napięciu scenariuszy dla kina rozrywkowego, ustalających – jak było wówczas – nowe reguły gry. Szczęki niejako także zaprogramowały samego reżysera w jego dalszej  karierze i dowiodły, że twórca najlepszy jest w intrygowaniu i budowaniu napięcia, a nieco gorzej mu idzie w klasycznych dramatach.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/