search
REKLAMA
Ranking

WCIĄŻ BARDZIEJ OBCY. Najciekawsze filmy o mniejszościach

Berenika Kochan

9 kwietnia 2017

REKLAMA

Osadzone w latach sześćdziesiątych XX wieku Służące dodają do listy problemów czarnych ludzi aspekt kobiecości. Sytuacja mniejszości poprawiła się od czasów Solomona Northupa, jednak do równości wszystkich obywateli wciąż daleko. Wiedzą o tym prowadzące amerykańskie domy czarnoskóre kobiety, które wychowując białe dzieci, nie mają czasu dla swoich. Wszystkie obowiązki wykonują za marne grosze, z zaciśniętymi ustami, znosząc humorki swoich przełożonych… Do czasu. Do czasu, gdy błyskotliwa Skeeter (bardzo przyjemna rola Emmy Stone) postanawia opisać ich historię, gwarantując anonimowość. O rewolucji w Jackson, Missisipi Tate Taylor opowiedział, balansując między komedią a dramatem.

W sposób przystępny, edukacyjny, atrakcyjny (głównie za sprawą rewelacyjnych ról Violi Davis i Octavii Spencer), a jako że Służące premierę miały w 2011 roku, zwiastujący zmianę w kinie hollywoodzkim.

Każdy ma swojego boga

Niektórzy tego samego, a wychwalają go w zupełnie w inny sposób. Jak w Izraelu – kraju Żydów reformowanych i ortodoksyjnych, a co za tym idzie, dwóch (a tak naprawdę wielu, bo to mieszanka kultur i wyznań) skrajnie różnych światów. I mimo że ortodoksi zamieszkiwali Ziemię Świętą od setek tysięcy lat, wskutek różnorakich kombinacji politycznych stali się we własnym kraju mniejszością.

Sąsiedzi Boga (2012) Meniego Yaisha to opowieść o środowisku pomiędzy. O młodych Żydach, którzy kochają Boga i starają się żyć zgodnie ze słowem Starego Testamentu, korzystając przy tym z dobrodziejstw nowoczesności – substancji odurzających i (religijnego) rapu. Piątkowe dni spędzają na modlitwach w synagodze, wieczorami wychodzą na osiedle z kijem bejsbolowym bronić spokoju w szabat. Skonfrontowani z niedającymi się zgasić uczuciami, kłócą się w końcu z Panem Nieba i Ziemi. Sąsiedzi Boga to film prosty (prostolinijny, można powiedzieć), ale niezwykle wymowny i ważny. Odsuwa zasłony prowadzące za kulisy przepełnionego hipokryzją życia młodzieńców. Nie twierdzę, że jest wybitny aktorsko i pod względem fabuły, ale dla rozdzierającej serce rozmowy z Bogiem warto obejrzeć.

Mniejszości to dla filmowców temat niezwykle atrakcyjny. Wystarczy pokazać codzienne problemy danej grupy i już dzieło jest „o czymś”. Bez odpowiednich reżyserskich i aktorskich przypraw pozostaje jednak mdłe – dlatego, jak w przypadku każdego innego filmu, liczą się nietuzinkowe charaktery i mocna, w jak największym stopniu odpowiadająca prawdzie fabuła. Tego przede wszystkim chcemy: dowiedzieć się, jak żyją ci, których nie mamy odwagi o to zapytać.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA