W STARYM KINIE. Przegląd polskich filmów przedwojennych
Wrzos (1938)
Żegnając się ze swoim ukochanym teoretycznie na kilka dni, Kazia nie mogła przypuszczać, że los potraktuje ich uczucie tak okrutnie. Stach zostaje zesłany na Sybir, a dziewczyna po kilku latach wciąż nie może się z tego otrząsnąć. Tymczasem jej ojciec oraz jego przyjaciel planują zeswatać Kazię z Andrzejem Sanickim, hulaką z Warszawy – dla mężczyzny jest to okazja, aby uzyskać majątek rodzinny, dla niej, aby uciec z domu rodzinnego rządzonego przez okrutną macochę. Bardziej to interes niż małżeństwo. Po ślubie i przyjeździe do Warszawy sprawy zaczynają się komplikować. Adaptacja powieści Marii Rodziewiczówny to smutna i angażująca historia. Wszystkie rozterki głównej bohaterki pokazane są bez cienia fałszu, a widz może jedynie obserwować rozwój sytuacji i jej dramatyczne losy. Pięknie zagrane, ujmujące, skłaniające do refleksji. Świetne kino. Jako ciekawostkę dodać można, że muzykę do filmu skomponował Władysław Szpilman, czyli słynny Pianista z filmu Romana Polańskiego.
Zapomniana melodia (1938)
Helenka to pensjonarka Instytutu Dokształcającego dla dziewcząt. Jej ojciec jest przemysłowcem – właśnie opracował tajną receptę na mydło będące jednocześnie czekoladą i kauczukową piłką (przyznać trzeba, że oryginalnie!). Pewnego dnia w Instytucie pojawia się Stefan, siostrzeniec profesora Frankiewicza, nauczyciela muzyki (wspomniany już Michał Znicz). Jego pojawienie się uruchamia całą serię zbiegów okoliczności i pomyłek, a w grę wchodzi oczywiście zakochanie, śpiew i dużo romantycznych słów. W Zapomnianej melodii zwraca uwagę bardzo dobra realizacja w postaci zdjęć i montażu, zwłaszcza przy sekwencjach muzycznych. Jedna z nich imponuje choreografią nawiązującą do stylu Busby Berkeleya, nazywanego kalejdoskopowym, jako że figury przypominają zmieniający się układ tego urządzenia (prawdopodobną inspirację można odnaleźć w amerykańskim Good News, który premierę miał osiem lat wcześniej). Znajdziemy też w Zapomnianej melodii kolejne słynne piosenki napisane, tak i jak w Piętrze wyżej i kilku innych, przez Henryka Warsa – Ach, jak przyjemnie oraz Już nie zapomnisz mnie, po premierze nucone przez całą Polskę, wszak produkcja odniosła ogromny sukces. Zasłużenie, bo to ciepły, uroczy film, świetnie zagrany, dynamiczny i autentycznie zabawny, w czym zasługa humoru sytuacyjnego i absurdalnych często dialogów.
Przedstawione wyżej propozycje to oczywiście tylko część całego kulturalnego dobra, jakie zostało nam przekazane w dwudziestoleciu międzywojennym. Są filmy, które do zestawienia powyżej się nie załapały, a o których warto wspomnieć ze względu na ich niezwykłą artystyczną wartość. Mocny człowiek z 1929 roku, zaginiony podczas wojny i odnaleziony po latach w archiwum brukselskim niemy film, adaptacja powieści Stanisława Przybyszewskiego stylowo nawiązująca do niemieckiego ekspresjonizmu. Znachor (1937) z Kazimierzem Junoszą-Stępowskim, którego talent wielu porównywało do największych aktorów zagranicznych, na korzyść dla niego. Będzie lepiej (1936) z akcją osadzoną we Lwowie, podejmujący temat bezrobocia. Granica (1938), adaptacja powieści Zofii Nałkowskiej według scenariusza samej pisarki. I wiele innych. Polecam sprawdzić samemu, bo w polskim kinie przedwojennym bardzo łatwo się zakochać. To niezwykły zapis cudownego aktorstwa, nienagannej dykcji, wspaniałej muzyki i piosenek. Fascynująca podróż w przeszłość. Piękne, odświeżające wręcz doświadczenie. Dobrze przekonać się, jak wiele treści i wartości można przekazać przy oszczędnych środkach. Nie zapominajmy o tamtych twórcach, aktorach i artystach. Zasługują bowiem na to, by ich praca utrwaliła się w historii po wsze czasy.
korekta: Kornelia Farynowska