Ulubione CZOŁÓWKI SERIALI ANIMOWANYCH
Pokémon (1997, pierwsza czołówka)
Tak, był oczywiście czas, gdy i mnie dopadł szał na Pokémony. Włączanie kolejnych odcinków było niemal rytuałem, na półkach powiększała się kolekcja kart, książek i figurek, a Ash Ketchum rósł w moich oczach niemal do rangi idola. To ostatnie zweryfikowało odświeżenie sobie stosunkowo niedawno kilku pierwszych odcinków – okazało się bowiem, że Ash to mało rozgarnięty, złośliwy cwaniak z jedną parą majtek w plecaku (ach, jak mylne może być spojrzenie dziesięciolatka). Czołówka pierwszego sezonu sama w sobie wzbudzała wielkie emocje – pompatyczna melodia i tekst sprawiały, że chciało się wyruszyć w podróż w poszukiwaniu tytułowych stworzeń. Pozostawało jednak wyczekiwanie, co też tym razem przydarzy się Ashowi i jego kompanom. To właśnie polska wersja tego utworu jest tą, którą znam najlepiej – co więcej, kilkanaście lat temu byłem nawet na koncercie grupy za nią odpowiedzialnej. Nie wiem, czy mieli w repertuarze więcej niż góra dwie piosenki. Ubawiłem się wtedy.
Pszczółka Maja (1975)
Był czas, gdy myślałem, że Pszczółka Maja jest serialem stworzonym na rodzimym rynku – głównie ze względu na świetny dubbing i przede wszystkim wspaniale zaśpiewaną przez Zbigniewa Wodeckiego piosenkę. Jeden z tych utworów które szczególnie intensywnie odsyłają myśli do czasów dzieciństwa, gdy przygody Mai były jednymi z tych najchętniej oglądanych w paśmie wieczorynkowym. Polska wersja jest utarta tak mocno, że każda inna – włącznie z oryginalną – brzmi nieporównywalnie gorzej. To wylewająca się z głośników fala sentymentu, w połączeniu z obrazem wzbudzająca jednocześnie uśmiech i niemałe rozrzewnienie. Śmiało można powiedzieć, że ponadczasowa pozycja.
Scooby-Doo, gdzie jesteś? (1969)
Podobne wpisy
Trudno powiedzieć, żebym kiedykolwiek pałał do przygód Scooby Doo wyjątkową sympatią, bo ani bohaterowie, ani schematyczna formuła nie przyciągnęły mojej uwagi za dziecka. Doceniam za to piosenkę tytułową, której brzmienie idealnie pasuje do końcówki lat sześćdziesiątych. Gdyby któryś z topowych zespołów tamtej dekady dołączył ten utwór do swojego repertuaru, to nie byłoby w tym absolutnie nic dziwnego. Chwytliwe i zostające w głowie – nietrudno tę melodię zanucić, podobnie zresztą proste jest zaśpiewanie linijki, którą odnajdziemy w tytule. Polskie tłumaczenie, choć przyzwoite, ma mimo wszystko mniej polotu niż wersja oryginalna. Sama czołówka to drobna galeria potworów (phi, akurat!) uganiających się za będącymi w ciągłym biegu Scoobym i jego przyjaciółmi.
Smerfy (1981)
Kolejna czołówka, która zasadna wydaje się jedynie w polskiej wersji językowej. Ciepły głos Wiktora Zborowskiego fantastycznie pasuje do melodii i tekstu zapraszającego młodego widza do zapoznania się z kolejną przygodą niebieskich ludków. Słyszymy też przez chwilę Gargamela, bezbłędnie zdubbingowanego u nas przez Wiesława Drzewicza (zresztą rodzimy dubbing w ogóle był w Smerfach na wysokim poziomie). Niezwykle przyjemna piosenka, szczególnie wywołująca miłe wspomnienia z dawnych lat, gdy Smerfy funkcjonowały w świadomości nie tylko na ekranie, lecz także na kartach komiksów, kasetach z piosenkami (niezapomniane Smerfne hity) i jako figurki w pokaźnej kolekcji na pokojowej półce.
Spider-Man (1967)
Oglądanie Spider-Mana jest dzisiaj nieco traumatycznym i zarazem pociesznym doświadczeniem, podobnie zresztą jak innych seriali animowanych Marvela z tamtej dekady. Przeniesienie komiksu na ekran jawi się dzisiaj jako ramotka, ale jest jednocześnie pewien urok w tym festiwalu niezręcznych sytuacji, pokracznych designów i absurdu. Chciałbym wiedzieć, dlaczego nastoletni Peter przemawia głosem czterdziestolatka. Jeśli miałbym wymienić dwie najlepsze rzeczy, które pozostawił po sobie ten serial, to po pierwsze byłyby to memy, po drugie piosenka z czołówki. Tekst tego utworu brzmi jak krzykliwe komentarze z okładek przygód Pająka, a w połączeniu z melodią tworzy kiczowatą, ale jakże chwytliwą mieszankę. Intro samo w sobie to nie mniejsze piękno – dumnie zapowiedziane jako KOLOROWE, urzeka zobrazowaniem Nowego Jorku w postaci miasta, którego jedynymi obywatelami są Spider-Man i złoczyńcy. Utwór z czołówki doczekał się kilku odświeżonych wersji przy okazji premier filmowych przygód pajączka – śpiewany przez Michaela Bublé pojawił się w napisach końcowych Spider-Mana 2 (2004) Sama Raimiego, w zeszłorocznym Homecoming Michael Giacchino użył go w swojej ścieżce dźwiękowej.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest jeszcze wiele innych czołówek zasługujących na wzmiankę w tej kategorii. Wybrane przeze mnie dziesięć jest efektem osobistych sympatii, zatem chętnie poczytam, jakie propozycje wy wspominacie najmilej.
korekta: Kornelia Farynowska