search
REKLAMA
Recenzje

CHIP I DALE: BRYGADA RR. W multiwersum atrakcji

„Chip i Dale: Brygada RR” nie jest sztampową ekranizacją znanego serialu animowanego.

Łukasz Budnik

22 maja 2022

REKLAMA

Gdy cię skrycie z gagatkiem zetknie los…”. Jeśli na widok tych słów mimowolnie odtworzyliście sobie w głowie melodię i wokal Mieczysława Szcześniaka, to lata temu z całą pewnością oglądaliście perypetie Brygady RR, na czele której stali Chip i Dale. Bohaterowie wrócili teraz w filmie pełnometrażowym, który przeznaczony został na platformę Disney+. Bynajmniej nie jest to jednak klasyczna ekranizacja popularnej animacji.

Oryginalny serial zadebiutował w 1989 roku i doczekał się łącznie trzech sezonów. Jako widzowie mogliśmy śledzić przygody grupy detektywistycznej, której członkami – oprócz tytułowych wiewiórek – byli Gadżet Siekiera, Jack „Rocky” Roquefort i Bzyczek. Brygada RR doczekała się 65 odcinków i zyskała dużą popularność. Półki sklepowe wypełniały towary z wizerunkami bohaterów, a jeśli ktoś sam chciał wcielić się w Chipa i Dale’a, mógł sięgnąć po cieszące się do dziś popularnością gry na platformę Nintendo Entertainment System (u nas można w nie było pograć na kultowym Pegasusie).

To nie jest zwyczajna adaptacja

Reżyserowany przez Akivę Schaffnera z grupy The Lonely Island film nie jest kolejną tradycyjną przygodą serialowej Brygady. Twórcy zastosowali sprytny i dający multum możliwości zabieg w postaci uczynienia Brygady RR serialem istniejącym także w świecie filmu, gdzie Chip i Dale to po prostu aktorzy grający w latach 1989–1992 swoje fikcyjne wersje. Akcja właściwa dzieje się współcześnie, 30 lat po anulowaniu serialu na skutek niefortunnej decyzji Dale’a, która poróżniła go z Chipem. Ten pierwszy wciąż walczy o to, by pamiętali o nim dawni fani serialu, z kolei drugi wiedzie spokojne, samotne (nie licząc psa) życie, pracując jako sprzedawca ubezpieczeń. Wiewiórki są zmuszone nawiązać współpracę, gdy Roquefort zostaje porwany przez grupę, która modyfikuje animowane postaci, aby obsadzać je w bootlegach znanych filmów.

Festiwal niespodzianek

Na dobrą sprawę fabuła w filmowym Chipie i Dale’u jest tylko pretekstem do tego, by sprawiać widzom niespodzianki w postaci kolejnych cameo i zabawiać gagami oraz odwołaniami do oryginalnego serialu. Nie jest to wielka wada, bo twórcy wyjątkowo sprawnie żonglują masą gościnnie pojawiających się postaci, przy okazji w zabawny i błyskotliwy sposób punktując trendy rządzące dzisiejszym Hollywood, w tym tendencję do masowego tworzenia remake’ów, spin-offów i crossoverów. Komentują także epizody sprzed lat; przykładowo w pewnym momencie śledztwa wiewiórki trafiają do doliny niesamowitości wypełnionej postaciami rodem z animowanych filmów z początku XXI wieku (z pustym wzrokiem „jak w Ekspresie polarnym). Scenarzyści wprowadzają też wątek uzależnienia od używek (w tym przypadku od… sera) oraz operacji plastycznych, choć poprawniej byłoby powiedzieć „komputerowych”. Wspomniane wcześniej występy gościnne można liczyć w dziesiątkach, tym bardziej że część akcji dzieje się na konwencie w stylu Comic-Conu. Kogo tu nie ma? Już na pierwszy rzut oka można wymienić postaci z klasycznych animacji, disnejowskich remake’ów, popularnych seriali z lat 80., a także współczesnych przebojów dla dzieci i… Kotów z 2019 roku. Znalazło się nawet wspaniałe, błyskotliwe odwołanie do afery z wizerunkiem Sonica w oryginalnym zwiastunie pierwszej części filmu. Wszystko to bardzo urozmaica prostą fabułę i stanowi jej organiczną część, windując całość poziom wyżej. Ani razu nie ma się wrażenia przesytu; dominuje raczej ekscytacja z odkrywania kolejnych easter eggów. Jeśli tego typu mariaż filmu aktorskiego i animacji osadzony w Hollywood kojarzy wam się z Kto wrobił Królika Rogera, to pozwolę sobie zdradzić, że na ekranie miga nam także tytułowy bohater tamtego filmu. Scenarzyści z pewnością czerpali z niego inspirację.

Obsada

W Chipa i Dale’a wcielają się kolejno John Mulaney i Andy Samberg. Ten pierwszy to uznany komik, Samberga zaś łatwo skojarzyć między innymi z serialem Brooklyn 9-9, filmem Palm Springs, występami w Saturday Night Live oraz z udziałem we wspominanym już projekcie The Lonely Island. Obaj aktorzy bardzo dobrze odnajdują się w swoich rolach i nadają charakter obu bohaterom. Właściwie po raz pierwszy, bo w serialu Chip i Dale mówili przecież piskliwymi, standardowo „wiewiórczymi” głosami, jak się okazuje – modulowanymi na potrzeby roli. Na drugim planie słyszymy z kolei między innymi Willa Arnetta w roli głównego złoczyńcy (którego tożsamość to kolejny dowód na kreatywność twórców), J.K. Simmonsa jako policjanta z plasteliny prowadzącego śledztwo, Setha Rogena jako wikinga rodem z Beowulfa (i nie tylko jego!) oraz Erica Banę jako Roqueforta. Rolę z serialu powtarzają z kolei Tress MacNeille i Corey Bruton. Przy wszystkich animowanych postaciach blednie postać policjantki granej przez KiKi Layne, trudno ją jednak winić; jej postać służy w scenariuszu głównie do popychania Chipa i Dale’a w kolejne miejsca i stanowi reprezentację wieloletnich fanów animowanej Brygady RR. Scena, w której Dale pokazuje jej swoją kolekcję gadżetów związanych z serialem, to solidna dawka nostalgii.

Dobre podejście

Chip i Dale: Brygada RR to film, który powinien być wzorem dla wszystkich twórców pragnących przenieść na ekran znany animowany serial. Całe szczęście, że twórcy nie poszli w kierunku, którym podążyli choćby twórcy aktorskich Smerfów i nie wsadzili animowanych postaci w świat ludzi, tworząc kolejną sztampową historyjkę z rodzaju fish out of water. Adaptacja w postaci metaprodukcji, będącej przy okazji swoistym sequelem oryginału, to strzał w dziesiątkę. Twórcy dobrze wykorzystali potencjał punktu wyjściowego, tworząc błyskotliwą, zabawną, angażującą przygodę z sercem do postaci, po której zechcecie wrócić do animowanego serialu i znów poczuć się dzieckiem. A jeśli nie wiąże was z nim sentymentalna więź, atrakcje zapewnione przez twórców i chemia między wiewiórkami wciąż powinny zapewnić wam udany seans. 

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA