Ulubione CZOŁÓWKI SERIALI ANIMOWANYCH
Jak już kilkukrotnie podkreślałem na łamach tego portalu, mam tendencję do krążenia myślami wokół przeszłości wyrażonej za pomocą dowolnych środków przekazu. Wobec tego skupiałem się już między innymi na tematach dotyczących seriali animowanych sprzed lat. Poniżej robię to ponownie, tym razem chciałbym jednak zwrócić uwagę na aspekt w postaci piosenek z czołówki – tych najbardziej chwytliwych, zapadających w pamięć i nuconych do dzisiaj. Wybór jest całkowicie subiektywny i podyktowany własnymi doświadczeniami.
Chip i Dale: Brygada RR (1989)
Jedna z tych czołówek, które istnieją dla mnie tylko śpiewane w języku polskim. Gdy od zawsze zna się wyłącznie wykonanie Mietka Szcześniaka, to włączenie oryginalnej wersji piosenki jest co najmniej jak wypicie taniej whisky po latach delektowania się Jackiem Danielsem. Inną dopuszczalną alternatywą jest jedynie wariacja tej melodii w grze na Pegasusa. Ta wersja doskonale dowodzi, jak świetną konstrukcję ma w tym utworze muzyka – jednocześnie przygodowa i dynamiczna, ale i z miejscem na nutkę tajemnicy, co stanowi świetne podsumowanie całego serialu. Zawsze będę kojarzyć to intro z pasmem Walt Disney przedstawia i domowymi seansami kolejnych odcinków nagranych na kasety VHS.
Flintstonowie (1960)
https://www.youtube.com/watch?v=gdX6fwfrULI
Serial o rodzinie obchodzącej Boże Narodzenie w czasach przed narodzinami Chrystusa doczekał się czołówki, z której melodia automatycznie pojawia się w głowie na sam widok słowa „Flintstonowie”. Jedna z tych najsłynniejszych i najbardziej docenianych, z niezapomnianym okrzykiem „Yabba-dabba-doo” wpisanym w tekst. Swoją drogą, cóż się dziwić Fredowi, że zareagował w ten sposób na koniec swojej zmiany w pracy – w takim momencie pewnie każdy ma to ochotę. Zaraz po pracy Flintstone zabiera swoją rodzinę i zaprzyjaźnionych Rubble’ów do kina samochodowego, gdzie prawdopodobnie mają oglądać przygody samych siebie (a co!). Nie wiem, czy ponadto słuchają z tej okazji piosenki z czołówki, ale jeśli tak, to jestem pewny, że są z niej zadowoleni.
Podlinkowany wyżej filmik przedstawia zarówno czołówkę, jak i zamknięcie odcinka. Jak pokazują nam twórcy, jedzenie cięższe od samochodu to jedyna słuszna opcja po wizycie w kinie.
Gumisie (1985)
Pięknie zaśpiewana, wzniosła, zapowiadająca wielką przygodę i przeniesienie do niezwykłej krainy zamieszkanej przez tytułowych bohaterów. Klasa sama w sobie. Gumisie to kolejny z tych seriali, które oglądało się z wypiekami na twarzy, gdy nadawano go w paśmie wieczorynkowym. Świetny był klimat średniowiecza i idea soku z gumijagód (któż nie chciał go skosztować), wreszcie Gumisie same w sobie stanowiły atrakcję i trudno było oderwać się od ich pełnych emocji perypetii zapowiadanych w tym intro. Zapewne część z was pamięta oszałamiający występ z Idola, gdy jeden z uczestników bez cienia skrępowania zaśpiewał tę piosenkę przed kamienną twarzą Elżbiety Zapendowskiej. Zdaje się, że nie przeszedł dalej.
Kacze opowieści (1987)
Podobne wpisy
Nie skłamię chyba, jeśli napiszę, że z utwór z tego intra usłyszałem po raz pierwszy w formie ośmiobitowego brzdąkania z gry na wspominanego wyżej Pegasusa. Nic w tym złego! Melodie napisane na tę platformę są chwytliwe same w sobie, zatem świetna konstrukcja motywu Kaczych opowieści została tu jeszcze dodatkowo uwydatniona. Kapitalna, przygodowa piosenka, z niezapomnianym „woo-hoo!”, wwiercająca się w mózg tak samo w wersji oryginalnej, jak w polskim tłumaczeniu. Przez lata doczekaliśmy się już kilku interpretacji tego utworu, ale tylko potwierdziły, jak sprawnie jest napisany, bo właściwie każda brzmi dobrze – czy to w wersji instrumentalnej, czy ze śpiewem. Fanom przywiązanym do oryginalnego serialu i jego słynnej czołówki być może trudno było przestawić się na tę zaproponowaną przez twórców rebootu, ale i ona działa w swojej konwencji bardzo dobrze. Ten utwór najwyraźniej trudno jakkolwiek zepsuć.
Nowe przygody Kubusia Puchatka (1988)
Kasetę VHS z kilkoma odcinkami Kubusia dostałem na piąte urodziny i chętnie włączałem ją raz po raz, wciągając się w świat przesympatycznych bohaterów zamieszkujących Stumilowy Las. Bardzo miło wspominam czołówkę będącą swoistym przeglądem postaci i okraszoną uroczą piosenką, z której wynika, że Kubuś hobbystycznie ramboli i bamboli. To kolejna i nie ostatnia w tym zestawieniu pozycja, która wywołuje miłe wspomnienia z czasów, gdy miało się jednocyfrowy wiek. Spędzanie czasu z Kubusiem i jego przyjaciółmi było wtedy naprawdę miłym doświadczeniem, ale i po latach nietrudno docenić tych pociesznych bohaterów, ich pouczające, nierzadko wzruszające przygody i przyjazną atmosferę. Jej namiastkę można poczuć, zapoznając się z umieszczoną wyżej czołówką.