SZYBKA PIĄTKA #98. Najlepsze wykorzystanie piosenek w filmach
Łukasz Budnik
1. Przed wschodem słońca (1995), reż. Richard Linklater: Kath Bloom – Come Here
Podczas swojej podróży po Wiedniu Jesse i Celine udają się do sklepu muzycznego. Wybierają winylową płytę z piosenkami Kath Bloom i przechodzą do budki, w której mogą jej posłuchać. Stoją bez słowa, gdy z głośników zaczynają się wydobywać pierwsze dźwięki Come Here. W tym momencie niepotrzebny jest żaden dialog. Ukradkowe spojrzenia i uśmiechy mówią więcej niż wymiana zdań. Bloom śpiewa, że nigdy nie pożądała tak bardzo, a Celine i Jesse wyrażają to gestem, tworząc między sobą napięcie niemalże namacalne. W tym momencie oboje już wiedzą, że poznali tę wyjątkową osobę i że pragną siebie nawzajem. Tytuł utworu to jednocześnie słowa, które mogliby wypowiedzieć do siebie nawzajem. Melancholijnie, dosłownie, z pasją i z uczuciem. Absolutna perfekcja, i dobór piosenki, i sama scena.
2. Genialny klan (2001), reż. Wes Anderson: Nico – These Days
Bohater Luke’a Wilsona czeka na swoją przybraną siostrę, w której od wielu lat jest zakochany. Kobieta spóźnia się, jak zwykle, po chwili jednak przyjeżdża zielonym autobusem i wychodzi z niego prosto w stronę brata. Jest tak samo stęskniona, jak on. Anderson osiągnął tu absolutne mistrzostwo. Zachwyca kompozycja kadrów i bezbłędne użycie slow-motion. Czyż świat nie zwalnia, gdy po długim rozstaniu widzimy tę najważniejszą osobę? Paltrow i Wilson idealnie wpasowują się w ten moment – ich spojrzenia wyrażają wszystko to, co mogłyby sobie powiedzieć ich postacie. I przy tym wszystkim piosenka Nico, brzmiąca tak, jakby była pisana dokładnie pod tę scenę. Magia kina. [KLIK]
3. Zodiak (2007), reż. David Fincher: Donovan – Hurdy Gurdy Man
Lata pięćdziesiąte. Para młodych osób wybiera się na randkę. Późną nocą docierają na opustoszały leśny parking. Nie są sami. Drugi samochód, parkujący za nimi, wzbudza ogromny niepokój zarówno bohaterów, jak i widza. Z radia zaczynają dobiegać pierwsze dźwięki Hurdy Gurdy Man. Piosenka osiąga kulminację w tym samym momencie, co scena. Kierowca drugiego auta podchodzi do młodej pary i oddaje kilkanaście strzałów. Odjeżdża. Wyciemnienie ekranu. Zodiaka oglądałem po raz pierwszy późną nocą, kilka lat temu. Smakował wtedy tak dobrze, że od tamtej pory miałem go jeszcze wielokrotnie na talerzu, za każdym razem w tym samym stopniu delektując się surową atmosferą, tajemnicą i doskonale przedstawionym przez Finchera śledztwem. Gęsty klimat towarzyszy nam już od pierwszych minut filmu, również za sprawą przytoczonej piosenki. Utwór ten jest zresztą swoistą klamrą spajającą film, bo słyszymy go również podczas końcowych napisów. Wzbudza wtedy ciarki. [KLIK]
4. Watchmen: Strażnicy (2009), reż. Zack Snyder: Bob Dylan – The Times They Are a-Changin’
Sześciominutowe intro okraszone muzyką Dylana to małe arcydzieło. Przedstawienie losów superbohaterów na przestrzeni lat, z uwzględnieniem wielu ikonicznych momentów znanych z historii USA, to jednocześnie wspaniałe doznanie audiowizualne i kapitalna forma przybliżenia nam tła całej opowieści. Geneza tego utworu, będącego pieśnią protestu napisaną wobec wydarzeń z lat sześćdziesiątych (zabójstwo Kennedy’ego czy wojna w Wietnamie), znakomicie wpasowuje się w sceny z tamtych właśnie czasów przedstawiane podczas czołówki. Tekst jest z kolei dobrym komentarzem na niknącą popularność herosów, którzy niegdyś byli uwielbianymi celebrytami. Czasy rzeczywiście się zmieniły i nie wszyscy umieją się z tym pogodzić. Znakomite zarówno zarysowanie fabuły, jak i przedstawienie jej podłoża. [KLIK]
5. Pulp Fiction (1994), reż. Quentin Tarantino: Urge Overkill – Girl, You’ll Be A Woman Soon
To teoretycznie bardzo prosta scena, ale skonstruowana jest bezbłędnie. Mia Wallace rzeczywiście czuje się tu wreszcie jak kobieta. Jej mąż jest daleko, czuje się zatem wyzwolona. Dopiero co wróciła do domu z nagrodą za konkurs taneczny (co prawda kradzioną, ale to jej nie przeszkadza), przeżywa świetny wieczór, a dodatkowo odziana jest w przyduży płaszcz swojego towarzysza. Mia po raz kolejny daje się porwać muzyce i wieczorowi. Niestety aż zanadto. Gdyby Vincent wyszedł z łazienki trochę szybciej, zapewne dałoby się uniknąć kulminacji całego tego muzycznego uniesienia. W kontekście sceny to dramatyczne zakończenie działa jednak doskonale. Podobnie jak towarzysząca jej piosenka. [KLIK]
Honorowa wzmianka: Drive i scena z Under Your Spell. Zakochałem się dzięki niej w tym utworze, a sama scena generuje trudne do opisania emocje z pogranicza smutku, nostalgii i uniesienia. [KLIK]
Filip Pęziński
1. Drive (2011), reż. Nicolas Winding Refn: Kavinsky – Nightcall
Nocny pejzaż metropolii gładko przechodzi w smutną twarz głównego, bezimiennego bohatera. Kamera pokazuje nam postać Ryana Goslinga w jego naturalnym środowisku – aucie prowadzonym pewnie przez nocne ulice wielkiego miasta. Na ekranie pojawia się – wypisane charakterystycznym, różowym fontem – najpierw nazwisko kanadyjskiego aktora, potem tytuł i kolejno kolejne nazwiska osób związanych z produkcją filmu Nicolasa Windinga Refna. Wszystkiemu towarzyszy znakomity, elektroniczny utwór Kavinsky’ego. Refn wchodzi do amerykańskiego kina sensacyjnego jak do własnego domu.
2. Dziewczyna z tatuażem (2011), reż. David Fincher: Enya – Orinoco Flow
Nie jestem przesadnym fanem filmu. Uważam, że zarówno ogromny talent reżysera, jak i fenomenalnie dobrana obsada zostały zmarnowane przez dosyć przeciętny scenariusz. Na szczęście Fincher pozostaje Fincherem i swoją pomysłowością, reżyserską klasą i audiowizualnym wyczuciem potrafił dostarczyć przynajmniej kilku momentów, dla których warto po film sięgnąć. Chociażby dla znakomitego, idącego pod prąd wszystkim tego typu scenom wykorzystania utworu Orinoco Flow. Uwaga na spoilery! [KLIK]
3. Django (2012), reż. Quentin Tarantino: John Legend – Who Did That to You
Większość moich kolegów w swoich wyborach uwzględniło fragmenty filmów Quentina Tarantino i trudno im się dziwić – reżyser znany jest ze swoich perfekcyjnych składanek muzycznych. Ja stawiam na scenę z Django wykorzystującą utwór Who Did That to You Johna Legenda, którego pierwsze nuty idealnie zgrywają się z wyłaniającym się z dymu bohaterem tytułowym, a towarzyszące temu słowa piosenki nadają kierunek losowi Django: Nie boję się wykonać roboty Pana, mówisz, że Jego jest zemsta, lecz ja uczynię to pierwszy, poradzę sobie z tą sprawą w imieniu prawa. Perfekcja. [KLIK]
4. Miami Vice (2006), reż. Michael Mann: Linkin Park/Jay-Z – Numb/Encore
Uwielbiam otwarcie kinowej wersji Miami Vice Michaela Manna. Po logu wytwórni Universal zostajemy przeniesieni w sam środek sceny – bez wstępów, bez napisów początkowych. Bohaterowie inwigilują nocny klub, a z głośników uderza Numb/Encore czyli mushup utworów Linkin Park i Jaya-Z. Obserwujemy kolejnych członków policyjnej grupy uważnie, ale spokojnie rozglądających się po klubie. Obserwujemy wyjątkowych profesjonalistów i czujemy się jak jeden z nich. [KLIK]
5. Watchmen. Strażnicy (2009), reż. Zack Snyder: Simon & Garfunkel – Sound of Silence
Przewrotnie podepnę się pod wybór Michaliny, która również postawiła na Sound of Silence, ale w oryginalnym Absolwencie. Trafnie opisała tam utwór jako kojarzący się z pustką. Reżyser Zack Snyder portretuje nim pogrzeb mordercy, gwałciciela, socjopaty. Odważne i wizjonerskie. [KLIK]