search
REKLAMA
Ranking

SZYBKA PIĄTKA #98. Najlepsze wykorzystanie piosenek w filmach

REDAKCJA

9 czerwca 2019

REKLAMA

Bywa, że połączenie obrazu i muzyki – najczęściej słynnej piosenki – owocuje niezapomnianą, wyróżniającą się sceną. W dzisiejszej odsłonie Szybkiej Piątki poświęcimy miejsce właśnie takim fragmentom, wymieniając te, które zrobiły na nas największe wrażenie. 

Maciej Niedźwiedzki

1. Chłopcy z ferajny (1990, reż. M. Scorsese): Eric Clapton – Layla 

Połączenie dość paradoksalne. Z jednej strony dostajemy kolejne ujęcia brutalnych egzekucji uzupełnione o chłodny reporterski komentarz Raya Liotty. Z drugiej natomiast towarzyszymy temu balladowa aranżacja, czyli Layla Erica Claptona. Właśnie w takich zaskakujących zestawieniach objawia się reżyserski geniusz Martina Scorsese. Uspokajające tony Claptona z szokującym obrazem dają wybrzmieć błyskotliwej puencie. Taki obrót spraw nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem: nie był ani dla Henry’ego Hilla, nie może też być dla przesłuchującego go prokuratura ani dla widzów. W gangsterskim półświatku to było spodziewane rozwiązanie, które wpisuje się w regularny cykl życia tego typu organizacji. Nikt nie powinien być w szoku.

2. Bękarty wojny (2009, reż. Q. Tarantino): David Bowie – Cat people

Zemsta, zemsta, zemsta. To ciągle powracający wątek w kinie Quentina Tarantino. Nie wybrzmiewa on nigdzie tak donośnie i z równą precyzją jak w tej sekwencji. Shosanna przygotowuje się do ostatecznego rozwiązania kwestii niemieckiej. Robienie makijażu staje się przywdziewaniem barw wojennych, a kolejne kadry przesiąknięte są krwistą czerwienią: suknia, szminka, nazistowska flaga za oknem. Doskonała inscenizacja i montaż zsynchronizowany z rytmem utworu Bowiego dają piorunujący efekt. No i oczywiście tekst piosenki i emocjonalny kontekst sceny żyją ze sobą w symbiozie do takiego stopnia, że od dnia premiery Bękartów wojny trudno o tych dwóch dziełach myśleć osobno. [KLIK]

3. Spring Breakers (2012, reż. H. Korine): Britney Spears – Everytime

Uwielbiam tak bardzo. Tony wylewającej się z ekranu tandety. James Franco w roli życia, łączącej w sobie coś z najlepszych dokonań Sachy Barona Cohena z powagą, przypudrowaną ogromem zgrywy, dystansu i charyzmy. Alien śpiewający Everytime Britney Spears, otoczony skąpo ubranymi i uzbrojonymi w karabiny nastolatkami, to w tym samym stopniu wisienka na torcie, co danie główne. Scena naprawdę wirtuozerska, kinofilskie złoto i jeden z tych momentów-ikon współczesnego kina.

4. Czas apokalipsy (1979, reż. F.F. Coppola): The Doors – The End

Nie minie nawet półtorej minuty monumentalnego dzieła Coppoli, a już usłyszymy dekadenckie “This is the end…” recytowane niskim głosem Jima Morrisona. To w sferze dźwięku. W obrazie mamy płonące wietnamskie lasy i bombardowania, od których pomału, z pomocą miękkiego montażu, przechodzimy do dręczonego przez majaki, wycieńczonego upałem i alkoholem kapitana Willarda (Martin Sheen). Seans całego Czasu apokalipsy jest swojego rodzaju wyzwaniem i próbą wytrzymałości. Otwarcie filmu wiele z tych emocji zawiera w pigułce, w skondensowanej formie. Legendarna sekwencja legendarnego filmu. [KLIK]

5. Forrest Gump (1994, reż. Robert Zemeckis): Lynyrd Skynyrd – Free Bird

Odurzoną i zniszczoną narkotycznym tripem Jenny atakują samobójcze myśli. Tytuł utworu Skynyrda jest w tym wypadku więcej niż wymowny, a agresywny wokal (“But, if I stayed here with you, girl / Things just couldn’t be the same / Cause I’m as free as a bird now / And this bird you can not change”) nie pozostawiają wątpliwości: ukochana Forresta znalazła się na krawędzi. To jedna z wielu scen w Forreście Gumpie, gdy soundtrack tak dobrze uzupełnia czy to obraz, czy narrację z offu. W przypadku tej muzyka świetnie chwyta depresyjny nastrój chwili, kiedy indziej jednak lecące w tle utwory oddają klimat epoki czy uzupełniają historyczny kontekst. To wszystko więcej niż bardzo dobra robota. [KLIK]

Dawid Konieczka

https://www.youtube.com/watch?v=kD8hbg67u5c

1. Spring Breakers (2012, reż. H. Korine): Britney Spears – Everytime

Nie ma wielu scen, w których odczuwałbym tak silną magię kina, jak w tej zawartej w mocno niedocenionym Spring Breakers. Doskonały James Franco zaczyna śpiewać przebój Britney Spears, Everytime, by po chwili oddać głos samej wokalistce słyszanej zza kadru. Wtedy zaczyna się ta niesamowita sekwencja — kolorowa, dynamicznie zmontowana, pełna niepohamowanej przemocy. Melancholijny utwór Spears tworzy kontrapunkt do roześmianych, a zarazem brutalnych bohaterów, którzy z jednej strony zachwycają się smutną kompozycją piosenkarki pop, a z drugiej traktują swoje strzelby jak najbliższych przyjaciół. Scena ta jest kwintesencją całego filmu — barwnego i teledyskowego, a jednocześnie groteskowego, będącego hipnotyzującą satyrą na pokolenie wpatrzone w gwiazdki telewizyjne i zwyrodnialców gloryfikowanych przez mass media.

2. Strażnicy Galaktyki (2014, reż. J. Gunn): Redbone – Come and Get Your Love

Nie pamiętam już, z jaką wiedzą rozpoczynałem swój pierwszy seans Strażników Galaktyki. Wiedziałem chyba tylko tyle, że jest to film superbohaterski z dużo większą dawką sympatycznego humoru niż zazwyczaj. I już czołówka utwierdziła mnie w przekonaniu, że oglądam właściwy film. Chris Pratt beztrosko skaczący po mrocznej kosmicznej scenerii i śpiewający szalenie chwytliwe Come and Get Your Love grupy Redbone momentalnie wprawił mnie w doskonały nastrój, a to, jak czołówka Strażników… została wyreżyserowana i zmontowana, wręcz zmusiło mnie do rytmicznego podrygiwania w fotelu. Chyba żaden film nie dał mi tak wielkiej dawki pogody ducha już na samym wstępie jak dzieło Jamesa Gunna. [KLIK]

3. Młody papież (2016): LMFAO – Sexy and I Know It

Młody papież wielokrotnie igra ze swoją powagą i kiczem, charakterystycznym już dla Paola Sorrentina. Ze wszystkich wyrazistych momentów przełamania konwencji najbardziej w pamięć zapadła mi sekwencja ubierania się tytułowego bohatera (Jude Law) w dostojny papieski strój. Przechodzimy od bielizny do imponującej, zdobionej szaty, a zwieńczeniem całego procesu jest założenie tiary, symbolu władzy i autorytetu, które chce odbudować papież. Wszystkiemu towarzyszy znany utwór duetu LMFAO pod tytułem Sexy and I Know It, z pozoru kompletnie niepasujący do oglądanej sceny. Tylko z pozoru, bo dzięki niemu Sorrentino nie tylko stworzył dystans wobec potencjalnie doniosłej sceny, lecz także oddał całą aurę towarzyszącą postaci Lenny’ego Belardo — fascynację, którą wzbudza w innych i odczuwane przez niego samego przeświadczenie o własnej wielkości. [KLIK]

4. Twarz (2017, reż. M. Szumowska): Gigi D’Agostino – L’Amour Toujours

Można Twarzy nie lubić. Ja sam nie darzę filmu Małgorzaty Szumowskiej szczególną sympatią, a po wyjściu z kina doszedłem wręcz do wniosku, że zmęczyły mnie już kolejne produkcje podkreślające stereotypowe wady Polaków, nawet jeśli robią to w tak świadomie przerysowany sposób jak Twarz. Szumowska wzięła swój film w duży nawias i uczyniła z niego pozornie realistyczną, ale jednak baśń, której nie powinno traktować się zbyt serio. Doskonałym przykładem tego podejścia jest wspaniała sekwencja, w której główny bohater, Jacek (Mateusz Kościukiewicz) najpierw podjeżdża pod balkon (w bloku) swojej ukochanej na białym koniu, a następnie para w zwolnionym tempie galopuje na tle zachodzącego słońca. Potem ma miejsce scena rozgrywająca się podczas drętwego przyjęcia bożonarodzeniowego, na którym zakochani wspólnie wykonują frenetyczny taniec. Kluczowy jest jednak fakt, że całości towarzyszy klubowy utwór spod znaku dance. Choć sam film nie jest do końca udany, to cała ta sekwencja jest dowodem doskonałego warsztatu Szumowskiej. Absurdalna, komiczna, przerysowana, realistycznie bajkowa — wywołuje cudowny dysonans i ciarki podobne do Spring Breakers. [KLIK]

5. Dźwięk mego głosu (2011, reż. Z. Batmanglij, B. Marling): The Cranberries – Dreams

Dźwięk mego głosu to stosunkowo mało znany film o dziwnej sekcie, którą para głównych bohaterów stara się zdemaskować. Wraz z rozwojem fabuły ich wiara w fałszywość wierzeń głoszonych przez liderkę grupy słabnie, ale zanim to nastąpi, ma miejsce zdarzenie, które działa na nich w odwrotny sposób. Otóż guru sekty, Maggie (Brit Marling), zapowiada, że wykona popularną w jej czasach (kobieta twierdzi, że pochodzi z przyszłości) piosenkę, po czym zaczyna śpiewać. Po chwili okazuje się, że ów „utwór z przyszłości” to nic innego jak Dreams zespołu The Cranberries. To, co sprawiło, że ta scena tak zapadła mi w pamięć, to fakt, że kompletnie się jej nie spodziewałem. Kiedy zorientowałem się, że Maggie wykonuje dobrze znany mi przebój, było to połączenie niemałego zaskoczenia (oczekiwałem czegoś dziwnego, może niezrozumiałego) z rozbawieniem absurdalnością całego zajścia. Brawa dla twórców, że byli w stanie sprawić niespodziankę za pomocą tak popularnego utworu. [KLIK]

Michalina Peruga

1. Absolwent (reż. M. Nichols, 1967): Simon & Garfunkel – Sound of Silence

Na genialność Absolwenta w dużej mierze składa się świetna muzyka tego amerykańskiego duetu. Jednym z moich ulubionych filmowych zakończeń jest właśnie to z Absolwenta, fantastycznie zilustrowane muzycznie przez Sound of Silence Paula Simona i Arta Garfunkela. Elaine i Benjamin właśnie uciekli z jej ślubu i w ostatniej chwili zdążyli wbiec do autobusu. Malujące się na ich twarzach początkowe rozbawienie i radość szybko ustępują zwątpieniu, niepewności, może nawet przerażeniu. W ścieżce dźwiękowej pojawia się Sound of Silence, a między bohaterów wkrada się „dźwięk ciszy” – pustka i milczenie.

2. Jackie Brown (reż. Q. Tarantino, 1997): Bobby Womack – Across 110th Street 

Spośród wielu genialnie zilustrowanych muzycznie scen w filmach Tarantino (taniec Mii i Vincenta do You Can Never Tell w Pulp Fiction, lap dance Arlene przy dźwiękach Down in Mexico w Grindhouse: Death Proof czy torturujący w rytm Stuck In the Middle With You Mr Blonde z Wściekłych psów), wybieram Jackie Brown z powodu świetnych scen otwierającej i kończącej, które są jednocześnie ukłonem w stronę Absolwenta Nicholsa.

Świetna piosenka Bobby’ego Womacka towarzyszy tytułowej bohaterce w pierwszej scenie, gdy przemierza lotnisko ruchomym chodnikiem [KLIK]Across 110th Street towarzyszy Pam Grier także w ostatniej scenie filmu, stając się jego kompozycyjną klamrą – bohaterka wyjeżdża z miasta, słuchając tej piosenki. Jackie jest smutna, bo mężczyzna, którego kocha, właśnie odrzucił jej propozycję wspólnego życia. Szybko jednak rozchmurza się, podśpiewując pod nosem Across 110th Street [KLIK].

Obydwie sceny z Jackie Brown są ukłonem w stronę Absolwenta – otwierające sceny z obydwu filmów ukazują głównych bohaterów jadących ruchomym chodnikiem [KLIK], końcowe pokazują ich uciekających i zrywających z dotychczasowym życiem. Towarzyszy im zawsze ta sama piosenka. W Absolwencie to mężczyzna proponuje kobiecie wyjazd, w Jackie Brown – kobieta mężczyźnie. Inny jest też wydźwięk scen końcowych – radość Benjamina i Elaine szybko mija, podczas gdy na twarz Jackie Brown wkrada się optymistyczny uśmiech. Tarantino wykonał tutaj naprawdę mistrzowską robotę.

3. Funny Games (reż. M. Haneke, 1997): Naked City – Bonehead

Kolejna otwierająca scena w mojej piątce. Sympatyczna rodzina zmierzająca do swojego domku letniskowego nad jeziorem, umila sobie nużącą drogę samochodem, odgadując utwory muzyki klasycznej. W pewnym momencie Haneke pokazuje nam rodzinę z frontalnego ujęcia i nagle zupełnie wytrąca widza z bezpiecznej strefy komfortu. Ekran wypełnia tytuł filmu w odcieniu czerwieni, a w ścieżce dźwiękowej nagle atakuje nas heavymetalowy utwór. Absolutny majstersztyk [KLIK].

4. Maria Antonina (reż. S. Coppola, 2006): Bow Wow Wow – I Want Candy

W soundtracku do biograficznego filmu o słynnej XVIII-wiecznej francuskiej królowej mieszają się klasyczne, barokowe utwory oraz punkowe utwory z lat 80. Ten stylistyczno-estetyczny miks pojawia się także na ekranie – w jednej ze scen, w której Maria Antonina przymierza kolejne pary modnych pantofelków z epoki, na podłodze leży klasyczny model wysokich conversów w kolorze błękitu. W ścieżce dźwiękowej leci energetyczny utwór Bow Wow Wow [KLIK].

5. Dzikość serca (reż. D. Lynch, 1990): Love Me Tender w wykonaniu Nicolasa Cage’a

Do swojej „piątki” wybieram scenę, która kończy film (po raz kolejny). Sailor próbuje przedostać się przez zakorkowaną ulicę, biegnąc po maskach samochodu, aby dostać się do swojej ukochanej, Luli, którą odrzucił. Wskakuje na maskę kabrioletu, w którym siedzi zrozpaczona Lula z ich synem, wyciąga ją z samochodu i śpiewa jej Love Me Tender. Ta scena to kwintesencja kampowego, kiczowatego, ale urzekającego romantyzmu [KLIK].

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA