search
REKLAMA
Ranking

SZYBKA PIĄTKA #50. Najlepsze filmy wybranych dekad

REDAKCJA

12 stycznia 2018

REKLAMA

Filip Pęziński

Lata 60. Psychoza

Nieważne, ile razy wracam do Psychozy Hitchcocka, za każdym zachwyca mnie niestarzejącą się intrygą i realizacją, oraz poraża atmosferą niepokoju i niesamowitym Anthonym Perkinsem.

Lata 70. Obcy – 8. pasażer Nostromo

Jeden z najważniejszych obrazów w mojej osobistej historii kina. Prosty, ale doskonały pomysł, perfekcyjna realizacja i niepowtarzalny klimat. Zeszłoroczny seans na wielkim ekranie był wyjątkowym przeżyciem.

Lata 80. Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje 

Gwiezdne wojny to jedyna w swoim rodzaju, niepodrabialna seria filmowa, która ma wyjątkowe miejsce w moim sercu. Kiedy wybieram najlepszy film lat osiemdziesiątych, nie mogę nie postawić na najlepszą odsłonę Sagi.

Lata 90. Powrót Batmana

Przepiękna, idealnie łączący mrok z czarnym jak smoła humorem anty-baśń o inności, odrzuceniu i samotności. Znam na pamięć i nie wyobrażam sobie przynajmniej corocznej powtórki.

Lata 00. Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj 

Aktorski popis całej obsady, znakomite sceneria i zdjęcia, cudowny humor, piękna muzyka i przede wszystkim niezwykle inteligentny, przemyślany scenariusz.

Karolina Nos-Cybelius

Co to znaczy najlepsze? To samo co ulubione? Mam się kierować subiektywnymi upodobaniami, intuicją i sercem kinomana, czy próbować obiektywnie oceniać filmy pod kategoriami: scenariusz, gra aktorska, muzyka, etc., i sumować plusy? Posłużę się innym kluczem. Dla mnie najlepsze są te filmy, do których  często wracam. Czasami kompulsywnie, czasami cyklicznie, bo już dawno nie oglądałam i coś w środku skrobie. Dlatego w tej piątce filmy, które szacunkowo – bo przecież nie prowadzę rejestrów – widziałam najwięcej razy. Mistrzowskie kino, które nigdy się nie znudzi.

Lata 50. 400 batów

Film o dorastaniu, samotności, nieprzystosowaniu. O zawieszeniu między byciem dzieckiem a pierwszymi próbami wkroczenia w świat dorosłych. A przede wszystkim o ogromnym pragnieniu wolności. Bohater  400 batów, nastoletni Antoine (Jean-Pierre Léaud), to alter ego reżysera, Françoisa Truffauta (Jules i Jim, Miłość dwudziestolatków). Obraz ten był i jest uznawany za jeden z najważniejszych filmów francuskiej Nowej Fali oraz za filmowy manifest pokolenia. Jest jednak opowieścią na tyle uniwersalną, że nic nie stracił na aktualności.

Lata 60. Dziecko Rosemary

Dzieło totalne. Genialny dreszczowiec, który prześcignął – co nie zdarza się często – książkowy oryginał. Połączenie hitchcockowskiego suspensu z niesamowitością i elementami surrealizmu. Pełen napięcia film grozy, ale też thriller psychologiczny. Z pewnością zasługuje na miano jednego z filmów wszech czasów. Mogłabym się godzinami rozpływać w zachwytach na Dzieckiem Rosemary Polańskiego, ale lepiej poświęcić ten czas na ponowny seans.

Lata 70. Harold i Maude

Aż ciśnie się na usta frazes: dziś już nikt nie robi takich filmów. Słodko-gorzka opowieść o szaleństwie, dorastaniu, przyjaźni, miłości i śmierci. Przede wszystkim śmierci. Harold i Maude to pełna czarnego humoru komedia, można też nazwać film Hala Ashby’ego (Wystarczy być) bardzo nietypowym love story. Opowieść, która zaskakuje, przekracza tabu, dostarcza wzruszeń. Wyjątkowe i niebanalne kino.

Lata 80. Lśnienie

Film, który jedni kinomani uznają za kultowy i uwielbiają, inni nienawidzą. Kubrickowska wariacja na temat powieści autorstwa “króla horroru”. Jej mroczniejsza i bardziej niejednoznaczna wersja. Lśnienie Kubricka to filmowy majstersztyk.  A oglądanie Jacka Nicholsona i Shelley Duvall na ekranie jest jak hiperrealistyczny senny koszmar. Boisz się, ale chcesz znów to poczuć.

Lata 90. Dracula

Wiele było filmów o Draculi i o wampirach w ogóle, ale ten Francisa Forda Coppoli jest bezkonkurencyjny. Z jednej strony reżyser wiernie oddaje klimat gotyckiego powieściowego pierwowzoru, z drugiej wprowadza do obrazu wiele autorskich pomysłów i sztuczek. Żaden dotychczasowy ani późniejszy film wampiryczny nie oddaje w takim stopniu dramatu egzystencjalnego nieumarłego. Dracula Coppoli to horror, romans, dramat, miejscami satyra. Mistrzowskie połączenie gatunków. Zmysłowa i świetnie zagrana (w obsadzie między innymi Gary Oldman, Winona Ryder i Anthony Hopkins) historia o miłości i śmierci, która blisko trzydzieści lat później nadal robi ogromne wrażenie.

Specjalnie wyróżnienie dla serialu Miasteczko Twin Peaks i filmu Ogniu krocz ze mną. Bo to kwintesencja i synonim filmowych lat dziewięćdziesiątych. Można oglądać na okrągło. Produkcje poza wszelkimi kategoriami.

Jan Dąbrowski

Lata 30. M – morderca

Pierwszy dźwiękowy film Fritza Langa pozostaje zaskakująco aktualny, choć to niemal stuletnia produkcja. Śledztwo w sprawie mordercy dzieci, którego próbuje złapać i policja, i bossowie przestępczego półświatka. Przemyślana, wciągająca intryga, dynamiczny rozwój wydarzeń, ciekawi bohaterowie, a przede wszystkim klimat dusznych gabinetów zadymionych od papierosów, które palili tam chyba wszyscy. Aż dziwne, że tak niewiele się mówi o tym filmie, skoro po jego obejrzeniu połowa współczesnych kryminałów okazuje się mało oryginalna.

Wyróżnienie: Dziwolągi.

Lata 50. Świadek oskarżenia

Dramat sądowy, komedia i kryminał w jednym. Niesamowity Charles Laughton jako podstarzały adwokat, zjawiskowa Marlena Dietrich jako kobieta po przejściach i Tyrone Power jako mężczyzna z przeszłością. Jest tu miejsce na proces, śledztwo, wojnę, zaskakujący zwrot akcji i nawet polski akcent. Prawdziwa perła z lamusa.

Wyróżnienie: Dwunastu gniewnych ludzi.

Lata 60. Zabić drozda

Film słynący z przedstawienia wzorcowego ojca rodziny i szlachetnego, praworządnego obywatela. Atticus Finch w wykonaniu Gregory’ego Pecka to postać z jednej strony posągowa, a z drugiej całkowicie wiarygodna. Wcielenie rozsądku i uczciwości, niesamowicie cierpliwy i wyrozumiały rodzic, wybitny prawnik. Zabić drozda – choć to film o ludzkich dramatach i nienawiści – ma w sobie ponadczasowe pokłady łagodności, którą zaraża widzów podczas seansu. Aż chce się być lepszym człowiekiem, bo widać, że można nim być w każdej sytuacji.

Wyróżnienie: Lalka.

Lata 80. Coś

Klasyk Johna Carpentera łączy w sobie trzy rzeczy, które uwielbiam w kinie: garstkę bohaterów zamkniętych w jednym miejscu, zagadkę do rozwiązania i pierwszorzędne, tradycyjne efekty specjalne. Do tego Kurt Russell w szczytowym momencie swojej kariery, muzyka Ennia Morriconego i niesamowita atmosfera ciągłego zagrożenia. Co jakiś czas powtarzam sobie dla przyjemności i z każdym kolejnym seansem upewniam się, że ten film w ogóle się nie zestarzał. Szkoda, że nie udało mi się zobaczyć go w kinie.

Wyróżnienie: Ostatnie kuszenie Chrystusa.

Lata 90. Pulp Fiction

Ścisła czołówka na mojej prywatnej liście ulubionych filmów. Kiedy w 2004 roku można było znów obejrzeć go w kinie, prawie wpadłem pod samochód biegnąc na seans, by nie uronić ani sekundy. Nad biurkiem w domu do dziś wisi plakat z Pulp Fiction, a pirackiej kasety z muzyką słuchałem kiedyś w kółko. Co jakiś czas do niego wracam i ani przez chwilę się nie nudzę, choć znam go na wyrywki. Historia dwóch gangsterów, boksera i pary rabusiów łączy się tu w niemal idealną całość. Czego by nie powiedzieć o twórczości Quentina Tarantino, tym razem wyszło mu arcydzieło.

Wyróżnienie: Dracula.

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA