search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – RUBEN BRANDT, KOLEKCJONER

Maciej Niedźwiedzki

21 października 2019

REKLAMA

Ruben Brandt, kolekcjoner jest filmem wyrafinowanym formalnie i narracyjnie zawiłym. Sięgającym po przeróżne malarskie stylistyki: od impresjonistycznych pejzaży, przez zdeformowane ekspresje Picassa i fantastyczne kompozycje Dalego, po fotorealistyczną sztukę XXI wieku. Mieszającym ze sobą filmowe gatunki: od nowoczesnego kina akcji, przez kino noir i film szpiegowski, po psychodramę i mind games movies. To w tym samym stopniu niekonwencjonalne heist movie (logistyczna i organizacyjna strona skomplikowanych kradzieży jest całkowicie nieistotna), co kino psychologiczne, wprowadzające nas w świat schizofrenika. Twórcy tyle samo uwagi poświęcają efektownej inscenizacji, co analitycznej podróży w głąb zniewolonego umysłu głównego bohatera. Fabuła pozornie zmierza żwawo do przodu, ale tak naprawdę jest statycznym portretem. Studium lęku, ujętym w zastanawiającą klamrę kompozycyjną.

W czym rzecz? Początek węgierskiej animacji przypomina otwarcie pierwszego Matrixa. Złodziejka wykrada z muzeum egipski wachlarz i ucieka przed ścigającym ją prywatnym detektywem. Nie jestem przekonany, czy słowo „spektakularna” uczciwie oddaje wizualny rozmach tej pogoni, mającej w sobie odrealnioną otoczkę produkcji Wachowskich, tempo najlepszych scen z Mission: Impossible i brawurę otwarcia Casino Royale. Cała sekwencja, w moim odczuciu o kilka minut przeciągnięta, wydaje się być artystycznym credo całej produkcji. Reżyser, Milorad Krstić, od ekonomii form ekspresji wyżej ceni przesadę i eksces. Od eksploracji jednej konwencji woli korzystanie z całej rozpiętości gatunkowego repertuaru. Efekt tak zachłannego twórczego podejścia jest w tym przypadku naprawdę zdumiewający.

ruben brandt kolekcjoner

Poznana w pierwszych scenach złodziejka o imieniu Mimi doprowadza nas do Rubena Brandta: światowej sławy psychiatry, którego prześladują przerażające wizje i senne koszmary. Co istotne, wszystkie są związane z kilkunastoma obrazami: eksponatami wartymi fortunę i wystawianymi w najsłynniejszych muzeach. Ruben Brandt zbiera czteroosobowy zespół wybitnie uzdolnionych fałszerzy i włamywaczy. Ich zadaniem jest kradzież oryginałów. Zebranie całej kolekcji ma być ratunkiem i antidotum dla przeżywającego kryzys bohatera. Tylko w ten sposób psychiatra będzie w stanie ujarzmić swoje demony, bezpośrednio się z nimi zmierzyć.

Obsesja Brandta wyraża się w bardzo zróżnicowany sposób i atakuje go z wszelkich stron. Jej dosłowny wymiar łączy się z kilkoma sekwencjami, będącymi wizualizacjami koszmarów. Jednak ich skutki widoczne są w rzeczywistości, zdeformowanej przez wypaczone spojrzenie Brandta. Twórcy co chwila zacierają granicę między prawdą i fikcją, między rzeczywistym a wyobrażonym. Ten zabieg jest kluczowym budulcem przedstawionego świata, ale ma także  charakter metatekstowy. Jeden z członków ekipy Brandta jest więc postacią dwuwymiarową, psychiatra wykorzystuje malowanie jako metodę terapii, a fundamenty pamięci bohaterów stanowią zdjęcia i urywki filmów. Twarze, wizerunki i sylwetki spotykanych postaci to z kolei konglomerat odwołań do kubistycznego malarstwa, kreskówek oraz powieści graficznych. W animacji Milorada Krstića wszystko jest reprezentacją, odbiciem, przypisem, cytatem i parafrazą, przepięknym falsyfikatem.

ruben brandt kolekcjoner

Równolegle rozwijany wątek detektywistycznego śledztwa proponuje jeszcze inne ujęcie skomplikowanej osobowości Brandta. Zagadkowa przeszłość, rozszarpana i zwodnicza pamięć, zastanawiające relacje z rodzicami – reżyser sięga po różne psychologiczne tropy, sugeruje potencjalne przyczyny, które mogły wywołać u bohatera tak bolesną traumę. Pomiędzy te tematy twórcy wplatają jeszcze wątek sobowtóra, choć może być on również bratem tytułowego bohatera albo jego alter ego. Myślę, że każda odpowiedź jest w pewnym stopniu prawidłowa. Ruben Brandt przed sobą widzi jedynie otchłań. Widzowie patrzą jednak w przeciwnym kierunku, poznając tożsamość i pochodzenie psychiatry. Odpowiedź na zasadne pytanie, czy wszystko, co obejrzeliśmy, naprawdę się wydarzyło, czy w całości było majaczeniem nieprzytomnego Brandta, pozostawię otwarte. I tak roztrząsanie tej wątpliwości bardziej nadaje się do Odmiennych stanów świadomości, cyklu Janka Dąbrowskiego.

Ruben Brandt, kolekcjoner jest refleksją nad samym medium. Hołdem i przestrogą przed immersyjną naturą obrazów, nieznikających nam sprzed naszych oczu nawet, gdy zamkniemy powieki. Reżyser na przedstawiany świat nakłada wypaczający wszystko filtr. W jego ujęciu dziełem sztuki jest każdy przedmiot, postać czy krajobraz umieszczony w kadrze. Oczywiście, to wizja przejaskrawiona i niezwykle wyrazista. Przeestetyzowana do granicy tak odległej, że sięgnąć jej może tylko i wyłącznie kino animowane. Filmowy format, który jak żaden inny dysponuje naprawdę nieograniczonymi środkami wyrazu.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA