ŚWIETNE FILMY, które trudno POLUBIĆ
Pętla (1957), reż. Wojciech Has
Wytrzymać te kilka godzin bez picia, aż przyjdzie Krystyna. Kuba nie wytrzymał. Pętla trwa zaledwie 96 minut, a ogląda się ją, jakby trwała całe długie dni, pełne lęku i dusznej atmosfery. Tego filmu nie da się lubić, chociaż jest świetny. Można się go bać, czuć wobec niego obrzydzenie, podobne do tego, które czują wobec samych siebie alkoholicy, co paradoksalnie zmusza ich do napicia się. „My, którzy pijemy, wiemy, że to nieważne dlaczego. Może jestem samotny, może zdradziła mnie dziwka, bez której nie mogę oddychać. Nieważne. Nie ma takiego nieszczęścia, samotności, kobiety, dla której warto byłoby pić, ale o tym wiedzą dopiero ci, co przepili wszystko – ci, co muszą pić. Wódka jest prawdą, którą rozumie się zawsze zbyt późno”.
Krótki film o zabijaniu (1987), reż. Krzysztof Kieślowski
Pokochałem Kieślowskiego za wykorzystywanie sztuki filmowej do stawiania trudnych pytań. Jego filmy zawsze były zaangażowane, niezależnie od tego, jak na to patrzyli widzowie czy tzw. władza. Krótki film o zabijaniu nie spełnia żadnych zadań rozrywkowych. To wizualny traktat o nieodpowiedzialności państwa za ludzi, którzy są jego członkami. Za PAŃSTWEM w istocie kryją się również ludzie, tyle że postawieni już tak wysoko, że nic pod swoimi stopami nie widzą. Kieślowskiemu chodziło przede wszystkim o naturę morderstwa. Pokazał je z dwóch stron – ofiary i kata. Stwierdził też odważnie, że niedopuszczalne było zarówno zabójstwo taksówkarza przez Jacka (Mirosław Baka), jak i wyrok wykonany na Jacku przez wymiar sprawiedliwości. Teraz do widza należy rozsądzenie, czy teza reżysera była słuszna. A gdyby zamiast dorosłego ofiarą było dziecko? Wszelkie te rozważania natury zbrodni nie są przyjemne, ale etycznie konieczne. Nie powinniśmy lubić o nich myśleć, bo inaczej nie będziemy w stanie nauczyć się czegoś wartościowego z filmów Krzysztofa Kieślowskiego.
Zabawa w chowanego (2020), reż. Tomasz Sekielski
Nie mam pojęcia, komu mógłby ten dokument się spodobać, chyba że podobanie lub lubienie będziemy interpretować jako pewien rodzaj satysfakcji, że w ogóle temat pedofili wśród duchownych został podjęty. Jestem przekonany, że walka z tym procederem zajmie całe lata, bo kler miał setki lat na wypracowanie mafijnych, ochronnych rozwiązań, co nie znaczy, że nie trzeba próbować z nimi walczyć. Cieszę się, że Sekielscy nie epatowali zbytnim tragizmem, co niestety pokutowało w ich pierwszym dokumencie pt. Tylko nie mów nikomu. Przez to lejące się jak sperma mleko osłabili siłę przekazu, a ofiary księżowskiej pedofilii powinny być traktowane znacznie poważniej. W pewnym sensie polubić tego typu dokument to postawić się po stronie katów albo cierpieć na coś w rodzaju socjopatii.