Świat po apokalipsie. FILMY Z GRZYBEM ATOMOWYM W TLE
Postapokaliptyczne wizje stanowią jeden z najczęściej wałkowanych tematów filmowego science fiction. Niezależnie od powodów nadejścia kataklizmu twórcy tego typu produkcji zazwyczaj ukazują nam dość ponure oblicze spustoszonej (głównie na skutek działalności człowieka) Ziemi – a przecież można pójść drogą Pendletona Warda i wspierających go scenarzystów, którzy na ruinach naszej cywilizacji stworzyli przedziwny, cukierkowy ekosystem znany z serialu Pora na przygodę!. Nawet oni nie uciekli jednak od ludzkiego czynnika sprawczego, który doprowadził świat na skraj wojny nuklearnej. A ponieważ końca dobiega właśnie coroczny Tydzień Rozbrojenia, w ramach którego obchodzimy dziś Międzynarodowy Dzień Sprzeciwu wobec Prób Jądrowych, pomyślałem, że zaprezentuję wam moje ulubione filmy z grzybem atomowym w tle.
Nazajutrz (1983, reż. Nicholas Meyer)
Podobne wpisy
Nicholas Meyer zasłynął przede wszystkim swoim wkładem w rozwój filmowego dorobku Star Treka, jednak w międzyczasie stworzył też kilka głośnych tytułów, na czele z omawianym Nazajutrz. Na początku lat 80. nieco już milkły zimnowojenne demony i towarzyszący im strach przed zagrożeniem nuklearnym. Wielu twórców postanowiło wówczas przypomnieć o jeszcze przecież niezakończonym “konflikcie”, a Meyer zrobił to zdecydowanie najbardziej dosadnie. Nazajutrz to przejmujący obraz fikcyjnej konfrontacji, do jakiej doszło między NATO a wojskami Układu Warszawskiego, w której posunięto się do skorzystania z ostatecznego rozwiązania. Przejmujący nie jest jednak sam motyw nuklearnego ataku, a to, co dzieje się z ludźmi już po opadnięciu kurzu. Wizja zniszczonego za pomocą broni jądrowej Kansas City stanowi bardzo mocny głos antywojennego przekazu, pobudzonego przez deklaracje prezydenta Ronalda Reagana w kwestii powiększenia arsenału nuklearnego. Premiera Nazajutrz na antenie stacji ABC stała się także jednym z największych wydarzeń w historii amerykańskiej telewizji, a sama produkcja zgarnęła aż jedenaście nominacji do nagród Emmy, ostatecznie wygrywając dwie statuetki. I choć po latach (oraz kolejnych seansach) film nie robi już takiego wrażenia jak za pierwszym razem, sekwencja ukazująca wybuch bomby zawsze siedzi gdzieś z tyłu mojej głowy…
Threads (1984, reż. Mick Jackson)
Threads stanowi projekt bliźniaczo podobny do Nazajutrz, co skutkuje mylnym przeświadczeniem, jakoby produkcja BBC z 1984 roku była remakiem hitu ABC. Ponownie zarzewiem konfliktu jest tu spór między NATO a Układem Warszawskim, jednak celem nuklearnego ataku staje się brytyjskie Sheffield. Odkładając na bok dociekania o dziwnie zbliżonych zarysach fabuł obu filmów, trzeba przyznać Mickowi Jacksonowi, że jego dzieło jest o wiele bardziej ponure, a przez to mocniej niepokojące. Threads poraża autentycznością niemal na miarę dokumentu, a gęsto ścielący się trup i nieradząca sobie z nową sytuacją ocalała ludność to widok, który u schyłku zimnej wojny miał dwóch wyraźnych adresatów. Ukazanie długofalowych skutków użycia broni jądrowej, na czele z zapanowaniem zimy nuklearnej, to antywojenne przesłanie w najczystszej postaci, które zapewne mocno działało na wyobraźnię osób mających możliwość wciśnięcia czerwonego guzika. Film Jacksona doczekał się trzech nagród Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych (na pięć nominacji), po dziś dzień będąc jednym z najbardziej wymownych obrazów na temat potencjalnego rozpętania konfliktu atomowego.
Mroczny Rycerz powstaje (2012, reż. Christopher Nolan)
Klasyki (chwilowo) na bok, gdyż tytułu tego zestawienia wcale nie trzeba przyjmować dosłownie. Sposób, w jaki Christopher Nolan ukazał pojedynek Batmana z Bane’em, jest w kwestii nuklearnej zagłady o tyle istotny, że skupia się przede wszystkim na atmosferze strachu. Grzyb atomowy w filmie Mroczny Rycerz powstaje w gruncie rzeczy widzimy dopiero w jednej z finałowych scen – zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że jest on powodem radości mieszkańców Gotham, którzy byli przekonani o zbliżającej się śmierci, tymczasem w oddali widzą rozbłysk i niegroźną dla nich charakterystyczną “chmurkę”. Kluczowa jest tu jednak aura zagrożenia, która wywołuje popłoch i pozwala uzewnętrznić się najgorszym cechom ludzkiej natury. Miasto, nad którym kontrolę przejął Bane, stanowi opanowane przez hordy jego sługusów siedlisko strachu, będąc zarazem miejscem, w którym spadają maski, a każdy może opowiedzieć się po stronie dobra lub zła, co zresztą jest jednym z najczęściej wytaczanych przeciw filmowi Mroczny Rycerz powstaje argumentów. Niezależnie od poziomu patetyczności ani naszego stosunku do niej, nie zapominajmy jednak, że przy okazji dał on nam także jedną z najbardziej memicznych scen w historii kinematografii (dialog Gordona z Batmanem widoczny w powyższej scenie).