STRANGER THINGS 3. Ostatni dzień wakacji
Stojący ze fenomenem Stranger Things bracia Duffer udowadniają, że popkulturowe odniesienia nie są dla nich tylko tanim i sztucznym chwytem, ale że popkulturę kochają i rozumieją. Trzecia odsłona ich serialu nawiązuje bowiem konstrukcją do cenionych marek filmowych (Indiana Jones, Powrót do przyszłości, Gwiezdne wojny, Obcy, a nawet Batmany Nolana), gdzie sequel rozwija pierwowzór w nowym kierunku, a część trzecia zdecydowanie wraca do korzeni.
Stranger Things 3 bliżej zatem do znanych z pierwszego sezonu motywów grozy i klimatów twórczości Stephena Kinga. Łatwo tu też zauważyć inspiracje filmami o zombie czy kultową Inwazją porywaczy ciał. Nie ma jednak powodu do obaw, w ostatnim akcie rozpisanego na osiem odcinków widowiska czeka nas też dużo zapierającej dech w piersiach akcji.
Bohaterowie ponownie zmierzyć muszą się z Łupieżcą Umysłów, a w całą intrygę wplątana jest spiskująca na amerykańskiej ziemi rosyjska armia (jakże logiczny ruch dla tej karmiącej się tęsknotą za latami osiemdziesiątymi serii!). Zasadniczą różnicą w przedstawionej widzom w tym roku historii jest fakt, że ma ona miejsce podczas wakacji. Oczywiście objawia się to nowymi lokacjami (centrum handlowe, publiczny basen czy wesołe miasteczko), letnią garderobą czy maksymalnie wykorzystującą żywe kolory estetyką całości, ale pozwala też twórcom na wprowadzenie nowej narracji. Bohaterowie przestają czekać na upragniony ostatni szkolny dzwonek, a w pełni mogą poświęcić się przygodzie. Kiedy tylko po dwóch pierwszych odcinkach scenarzyści mają już rozstawionych wszystkich graczy na planszy, rzeczywiście wciskają gaz do dechy i nie pozwalają nam nawet na chwilę oddechu.
Technicznie Stranger Things 3 potwierdza tylko, że serial braci Duffer zostawia konkurencję daleko w tyle. Bliżej mu do najlepszych wizualnie blockbusterów ostatnich lat (Kong: Wyspa Czaszki czy obie Godzille) aniżeli do innych serialowych tytułów. Zdjęcia są fenomenalne, oryginalna ścieżka dźwiękowa nieprzerwanie zachwyca, a dobór składanki hitów z lat osiemdziesiątych zwyczajnie cieszy. Dawno zatarła się tu też linia między CGI małego ekranu a tym kiedyś zarezerwowanym dla produkcji kinowych. Aktorsko trudno się na kimkolwiek zawieść.
Podobne wpisy
To, co jednak w tym sezonie najciekawsze, to bohaterowie i ich relacje. Znów czuć tu nawet nie letni klimat, ale ten charakterystyczny dla ostatniego dnia wakacji, kiedy musimy zmierzyć się z powrotem do rzeczywistości. Bohaterowie zwyczajnie zmieniają się i dojrzewają. Steve, Jonathan i Nancy stawiają pierwsze kroki w dorosłym życiu. Młodsi bohaterowie przestają być dziećmi, łączą się w pary, zaczynają więcej z życia rozumieć. Najatrakcyjniejszy jest tu być może wątek Willa, który jako jedyny z paczki wciąż chce kurczowo trzymać się dzieciństwa i ukochanej gry planszowej, co oczywiście nie jest już możliwe…
Znów udało się też sprawnie wprowadzić nowych bohaterów – niespodziewanie na bliższy plan wysuwa się do tej pory występująca w epizodach młodsza siostra Lucasa, a do ekipy dołącza również zupełnie nowa postać – znakomicie napisana Robin, w którą wciela się urocza Maya Hawke (prywatnie córka Umy Thurman i Ethana Hawke’a).
Zakończenie sezonu stoi w opozycji do dwóch poprzednich finałów. Jest smutne, gorzkie, ale także bardzo mądre. Stanowi przy tym wyraźne zwieńczenie pewnego etapu w życiu wszystkich postaci. Niespodziewanie zatem Stranger Things 3 dołącza do grupy popkulturowych fenomenów, które postanowiły w tym roku zamknąć historię swoich bohaterów (m.in. Gra o tron, Toy Story, Gwiezdne wojny), bo chociaż nie mam wątpliwości, że kolejne sezony hitu Netfliksa powstaną, to będzie to – a przynajmniej powinien być – inny serial.
Jedne wakacje mogą zmienić wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=nVsA1ex-UN0