search
REKLAMA
Zestawienie

ŚMIERĆ na PLANIE FILMOWYM. Które produkcje zabiły NAJWIĘCEJ osób?

Szymon Skowroński

18 marca 2020

REKLAMA

Śmierć oglądamy w filmach bezustannie. Przyzwyczailiśmy się do filmowych zgonów do tego stopnia, że nie robią na nas żadnego wrażenia. Choć umiłowanie do oglądania cudzej śmierci obecne byłe w nas od zawsze – by wspomnieć tylko walki gladiatorów lub publiczne egzekucje – to jednak kino, wespół z grami komputerowymi, pozwoliło na folgowanie tej żądzy w sposób udawany, wirtualny. Jednak na planie wielkich produkcji na przestrzeni tych stu dwudziestu lat kilku pechowców spotkała autentyczna śmierć. Chciałoby się wierzyć, że ginęli, robiąc coś, co kochają. Przyglądamy się filmom, podczas realizacji których zginęło najwięcej osób.

Top Gun – jeden pilot, którego ciała nigdy nie odnaleziono

Top Gun to pokaz kaskaderski najwyższej klasy, a sekwencje samolotowe uchodzą za jedne z najlepiej zrealizowanych w historii kina – po dziś dzień. Jednak z realizacją filmu wiąże się przykra historia – śmierć na planie poniósł Art Scholl, znany pilot akrobacyjny oraz operator ujęć lotniczych. Podczas wykonywania obrotu stracił kontrolę nad maszyną i runął w ocean w pobliżu wybrzeża Kalifornii. Wraku maszyny ani ciała Scholla nie znaleziono do dziś. Wiadomo natomiast, jak brzmiały jego ostatnie słowa – przerażająco prosty komunikat: „Mam problem, naprawdę mam problem”.

Ben Hur – jeden kaskader

Sporo ironii jest w fakcie, że na planie tego biblijnego fresku potępiającego niewolnictwo statyści, kaskaderzy i technicy byli traktowani niemal jak niewolnicy. Tysiąc osób zaangażowano w realizację słynnej sceny wyścigu rydwanów, a przygotowanie jej zajęło rok. Efekt końcowy zachwyca po dziś dzień, ale inaczej patrzy się na te scenę, wiedząc, że widzi się tam prawdziwą śmierć kaskadera. W jednym z ujęć widać, jak bohater grany przez Stephena Boyda wypada z rydwanu i przelatuje nad jego przednim parawanem. W bliższym planie widzimy aktora, ale w szerszym ujęciu – kaskadera, który zginął podczas wykonywania popisu. Reżyser William Wyler postanowił włączyć to ujęcie do filmu.

Stefa mroku – Vic Morrow i dwójka dziecięcych aktorów

Strefa mroku to antologia trzech opowieści, bezpośrednio związana z kultowym amerykańskim serialem. Serial do dziś budzi pozytywne emocje (w ubiegłym roku doczekał się nawet odnowienia), jednak film okrył się złą sławą za sprawą tragicznego wypadku – w dodatku takiego, którego można było uniknąć. Reżyser John Landis wraz z pionem produkcyjnym nie zachowali zasad bezpieczeństwa podczas filmowania skomplikowanej sceny z udziałem helikopterów, pirotechników z materiałami wybuchowymi i aktorów. W pewnym momencie reżyser kazał jednemu z techników wytworzyć eksplozję, a pilotowi helikoptera – podlecieć jak najbliżej. W wyniku wybuchu maszyna została uszkodzona, pilot nie był w stanie odlecieć. Maszyna runęła w miejscu, gdzie przebywali Vic Morrow i dwójka dziecięcych aktorów. Cała trójka poniosła śmierć na miejscu. Zapis tego ponurego wydarzenia można znaleźć w sieci. Landisa i czterech innych członków ekipy postawiono przed sądem, wszyscy zostali uniewinnieni. Procesy cywilne, wytoczone przez rodziny zmarłych, zakończyły się pozasądowymi ugodami. W następstwie tych wydarzeń zaostrzono w Stanach Zjednoczonych przepisy dotyczące bezpieczeństwa na planach filmowych i wprowadzono surowe kary za ich łamanie. Landis nigdy nie przyznał się do winy, zrzucając odpowiedzialność na pozostałych członków ekipy oraz wadliwy sprzęt. Sprawa do dziś budzi emocje, dopatrzono się wielu błędów w przewodzie sądowym.

REKLAMA