SKANDALIŚCI I PROWOKATORZY. Najbardziej kontrowersyjni reżyserzy
Nicolas Winding Refn
Podobne wpisy
Specjalista od zapierających dech w piersiach wizji i wzbudzania skrajnych emocji w widzach (czego dowodem może być choćby ta polemika z moim udziałem). Po transferze z rodzimej Danii, najpierw do kina anglojęzycznego, a potem już do USA, Refn wyspecjalizował się w epatowaniu ekranowym kiczem i programowym przegięciem, czego efektem są takie filmy jak Drive czy Neon Demon, trudne do zaklasyfikowania, pełne formalnych odlotów i wystylizowanej dziwaczności. Szum wywoływany przez samego reżysera oraz powracające debaty na temat ewentualnych głębi kreowanych przez Duńczyka obrazów czy celowości estetycznego fetyszyzmu sprawiają, że kolejne premiery są głośne i przyciągają widzów, których potem dzielą. Niezależnie od tego, czy uznamy Refna na zręcznego manipulatora czy natchnionego wizjonera, nie można mu odmówić umiejętności przyciągania uwagi i wzbudzania wokół swoich filmów kontrowersji.
Sam Peckinpah
Twórca Dzikiej bandy kontrowersje budził właściwie przez całą swoją karierę, zarówno ze względu na swoje filmy, jak i antypatyczny charakter i konfliktowość. Ale do uznania Peckinpaha za postać kontrowersyjną wystarczy już sama jego twórczość, prekursorska i przełomowa pod względem brutalności i ukazywania przemocy. Znakiem rozpoznawczym reżysera są tzw. „balet śmierci” i szczególnego rodzaju epatowanie przemocą, co w połączeniu z ponurym zabarwieniem opowiadanych przez niego historii składa się na specyficzny, nihilistyczny klimat, przesycający dzieła takie jak Dajcie mi głowę Alfredo Garcii czy Pat Garrett i Billy Kid. Choć Peckinpah kojarzony jest głównie z westernem, do którego przemian i demitologizacji znacznie się przyczynił, w filmografii Amerykanina dużo jest również pamiętnych filmów spoza tego gatunku, z Nędznymi psami na czele, prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnym dziełem reżysera, oskarżanym po premierze m.in. o mizoginię i seksizm. Wszystko to składa się na jedyną w swoim rodzaju legendę Sama Peckinpaha, reżysera, jak się zdaje, równie utalentowanego, co wzbudzającego skrajne reakcje widowni.
D.W. Griffith
Amerykański reżyser ery kina niemego wyróżniał się niespotykanym rozmachem realizacyjnym i techniczną innowacyjnością, pozwalającymi umieścić go w czołówce ówczesnych pionierów kinematografii. Jednak postać Griffitha i jego dorobek do dziś pozostają przedmiotem sporów, a to za sprawą jednego z arcydzieł Amerykanina – niesławnych Narodzin narodu z 1915 roku. Przesycony rasistowskim przesłaniem film nie tylko stanowił wyraz pogardy do części amerykańskiego społeczeństwa, ale również przyczynił się do renesansu mitologizowanego przezeń Ku Klux Klanu w latach 20. Przekaz i społeczne skutki Narodzin narodu kładą się cieniem nie tylko na technicznej maestrii filmu, ale także na postaci samego reżysera, który co prawda podjął polemikę z krytykami, kręcąc rok później spektakularną Nietolerancję, ale do dziś kojarzony jest mocno z kontrowersyjnym dziełem. Griffitha można zatem porównać do Siergieja Eisensteina czy Leni Riefenstahl* – mistrzów filmowej techniki, nad których dziełami ciąży problematyczny ideologiczny kontekst.
Alejandro Jodorowsky
Ocena dorobku Jodorowsky’ego, jednego z najbardziej oryginalnych i charakterystycznych twórców w historii kina, sprawia wielu kinomanom nie lada problem i stanowi przedmiot ożywionych debat, pomimo że od czasu powstania najsłynniejszych filmów pochodzącego z Chile reżysera minęło już kilka dekad. Jodorowsky tworzy surrealistyczne obrazy, pełne symboli, ukrytych podtekstów i twórczej zabawy motywami oraz możliwościami kina, które jednych zachwycają, przez innych zaś są odrzucane jako pretensjonalne i pseudoartystyczne. Reżyserowi nie sposób odmówić wrażliwości plastycznej i ogólnego rozmachu, z jakim tworzy swoje filmy, a Kreta czy Świętą górę niezależnie od oceny można już zaliczyć do klasyki kina – przynajmniej tego w wydaniu „dziwnym”. Warto także polecać zapoznanie się z twórczością Jodorowsky’ego, ponieważ jedyną możliwością rozstrzygnięcia wątpliwości co do jej jakości jest indywidualne z nią skonfrontowanie, które na pewno okaże się kinofilskim wyzwaniem.
*W tym miejscu Eisensteinowi i Riefenstahl przyznaję honorowe miejsca na mojej liście.