PARAGRAF 22. Tylko jeden kruczek
“Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22 – który stwierdzał, że troska o własne życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał dalej latać, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny, musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać. Yossarian był wstrząśnięty absolutną prostotą działania paragrafu 22, czemu dał wyraz pełnym podziwu gwizdnięciem.”
Czytać Paragraf 22 Josepha Hellera zacząłem niemalże równo rok temu. Przez pierwsze kilka dni lektura szła nadzwyczaj topornie. Przytłoczyły mnie liczba bohaterów drugoplanowych, nawarstwiające się z każdym rozdziałem wątki i motywy, epizodyczna narracja oraz stężenie absurdu. Zniechęcony odłożyłem Paragraf 22 na półkę, dobrnąwszy mniej więcej do połowy. Ponownie po powieść Hellera sięgnąłem kilka tygodni temu, gdy dowiedziałem się, że na HBO GO trafi serialowa adaptacja sygnowana przez George’a Clooneya. I nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zrozumiałem, że rok wcześniej byłem, tak jak większość powieściowych oficerów, idiotą – Paragraf 22 okazał się jedną z najlepszych książek, jakie w życiu przeczytałem i najprawdopodobniej kiedykolwiek przeczytam.
Adaptacja tego arcydzieła jest z wielu względów zadaniem arcytrudnym. Nie pomaga epizodyczna narracja, mnogość wątków, motywów i bohaterów, niebezpieczny, nieustanny balans pomiędzy czarnym humorem a śmiertelną powagą. Ryzykownej misji przeniesienia powieści Hellera na duży ekran podjął się jednak już w latach sześćdziesiątych pewien śmiałek – Mike Nichols. Reżyser Absolwenta stworzył film ciekawy, ale niewyczerpujący potencjału literackiego pierwowzoru. Nic w tym zresztą dziwnego – wiązały go przecież ograniczenia związane z długością metrażu. W znacznie lepszej pozycji startowej znajdowała się ekipa pod wodzą George’a Clooneya, realizując Paragraf 22 nie w formie dwugodzinnego filmu, lecz sześcioodcinkowego miniserialu.
Najważniejsze z pewnością udało się osiągnąć – przenieść na ekran sporą liczbę wątków z książki, dodając przy tym kilka nowych, jednocześnie nie gubiąc gdzieś po drodze specyficznego klimatu powieści. Fani dzieła Hellera spotkają w serialu raz jeszcze niemalże wszystkich swoich ulubionych bohaterów – Johna Yossariana (oczywiście), McWatta, Nately’ego, Orra, Milo, majora Majora Majora Majora, doktora Daneekę czy pułkownika Cathcarta. Odnajdą też swoje ulubione sceny i cytaty, takie jak chociażby ten najpopularniejszy, przytoczony przeze mnie na wstępie. Dostaną też coś ekstra, ponieważ twórcy nie ograniczyli się jedynie do realizacji wątków zarysowanych przez Hellera w powieści. Takim sposobem na ekranie znalazła się m.in. znakomita sekwencja, w której Yossarian, po nieudanej akcji bojowej zakończonej strąceniem jego samolotu, trafia na idylliczną włoską prowincję, gdzie powoli wraca do zdrowia, flirtując z piękną córką właściciela posesji.
W najważniejszej roli, czyli roli Yossariana, obsadzony został Christopher Abbott – aktor młody i stosunkowo mało znany, kojarzony głównie z dość popularnym serialem HBO Dziewczyny. Naturalnie można więc było mieć wobec takiej decyzji castingowej wątpliwości i po kryjomu pytać samego siebie – dlaczego tak ważnej, kluczowej dla powodzenia całego przedsięwzięcia roli nie dostał ktoś bardziej doświadczony? Wszelkie obiekcje, o ile się oczywiście takowe posiadało, wobec młodego aktora i wyboru twórców ulatują wraz z pierwszym i drugim odcinkiem. Abbott jest świetnym Yossarianem – szlachetnym wariatem (a może właśnie jedynym zdrowym psychicznie człowiekiem w całym obozie) walczącym o życie za wszelką cenę nie tylko z Niemcami, ale również z własnymi oficerami, w tym pułkownikiem Cathcartem (w tej roli równie świetny, chyba najlepszy ze starszej części obsady, Kyle Chandler) stale zwiększającym liczbę wymaganych lotów bojowych. Bo czyż wrogiem nie jest tak naprawdę każdy, kto próbuje cię zabić, bez różnicy, jaki akurat mundur ma na sobie?
Abbottowi wtórują, rzecz jasna, inni znakomici aktorzy. Fantastycznie radzi sobie przede wszystkim młodsza część obsady wcielająca się w kolegów Yossariana. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Daniel David Stewart, który wykreował postać Milo Minderbindera – ambitnego oficera aprowizacyjnego postrzegającego wojnę jako niepowtarzalną okazję do błyskawicznego wzbogacenia się. Jest coś w fizjonomii i grze młodego aktora, co przypomina mi najlepsze role Jessego Eisenberga (mam tu na myśli raczej występy w The Social Network, Sobowtórze albo Śmietance towarzyskiej, a nie Iluzji czy Batman v Superman). Niesamowicie szybkie tempo głosu, praktycznie nieznikający z twarzy uśmiech, zręczne, jakby wrodzone, operowanie rekwizytami (scena z pomidorami czy kotletami jagnięcymi) – to wszystko nadaje Milo rysy stereotypowego przedstawiciela narodu wybranego, na którego przecież kreował Minderbindera w swojej powieści Heller. To właśnie na postaci oficera aprowizacyjnego opiera się fabuła bodaj najlepszego odcinka całego miniserialu – epizodu czwartego, w którym Yossarian podróżuje razem z Milo po całej kuli ziemskiej, załatwiając jego szemrane interesy.
Największym jednak sukcesem twórców Paragrafu 22 jest bez wątpienia sprawne połączenie absurdalnego humoru Hellera ze śmiertelną, miejscami zahaczającą o patos, charakterystyczną dla amerykańskiego kina wojennego (patrz Szeregowiec Ryan czy Przełęcz ocalonych), powagą. Odcinki niemalże w całości utrzymane w tonacji komediowej (przytoczony epizod czwarty) sąsiadują z odcinkami, w których przeważają sekwencje dramatyczne (epizody piąty i szósty). W ten sposób twórcy zdają się zgodnie powtarzać za Hellerem: wojna jest nie tylko krwawa i bezlitosna, ale też pełna absurdalnych wydarzeń i groteskowych idiotów (wariatów) u władzy, z którymi walczyć można chyba tylko za pomocą tak radykalnych środków jak śmiech czy paradowanie nago po obozie.