search
REKLAMA
Seriale TV

OZARK. Recenzja trzeciego sezonu serialu Netflixa

Jakub Piwoński

20 kwietnia 2020

REKLAMA

Bill Dubuque i Mark Williams, twórcy i scenarzyści serialu Ozark – warto zapamiętać te nazwiska. Co po pierwszym sezonie mogło wydawać się jednorazowym przebłyskiem, teraz, po trzecim sezonie, jest już oczywiste. Duet ten stworzył jeden najlepszych oryginalny seriali Netfixa, więc wypada oddać im szacunek. Tyle się mówi o tym, jak to niby Netflix nie potrafi równać się jakością swych produkcji z HBO bądź innymi, konkurencyjnymi platformami. Naprawdę? Zapraszam do krainy Ozark.

Miałem okazję recenzować dwa poprzednie sezony tego serialu. Od tamtej pory moja ocena ani na moment nie drgnęła, nadal jest bardzo wysoka. Siłą rzeczy w niżej zaprezentowanych wnioskach będę musiał powtórzyć część wcześniej przytaczanych argumentów. Ten serial się po prostu zbytnio nie zmienia, w czym upatruję jego dużą zaletę. Znowu ciśnie mi się na usta jedno właściwe porównanie. Wydawać by się mogło, że po zakończeniu Breaking Bad w świecie kryminalnych seriali powstanie pustka, która przez lata nie będzie mogła zostać zagospodarowana. Nie da się podrobić arcydzieła. Da się jednak powtórzyć sprawdzone metody.

Nie twierdzę, że serialowi Ozark już teraz się ta sztuka udała. Jakkolwiek obie produkcje są do siebie podobne, gdyż obie w swej tematyce konfrontują idee rodziny ze światem przestępczym, to jednak potrafią dostarczyć widzowi zgoła innych wrażeń. Trudno więc mówić o faktycznym nadrabianiu czegoś, co zostało stracone. Motywem przewodnim Breaking Bad była stopniowa metamorfoza Waltera White’a, przechodzenie na ciemną stronę mocy po to, by pozostawić po sobie bogatą spuściznę i zapewnić swej rodzinie byt. W Ozark z kolei główny bohater cały czas stoi w rozkroku pomiędzy normalnością a dziczą. Stara się jak może zachowywać twarz, być statecznym ojcem i mężem, stara się trzymać nad wszystkim kontrolę, w tym także nad swymi emocjami. I czyni to, będąc jednocześnie jednym z najważniejszych trybików kryminalnego procesu, kreującego milionowe zyski.

Dlatego uwielbiam postać graną przez Jasona Batemana. Choć widać w jego oczach zmęczenie pracą, którą wykonuje, choć widać w jego oczach strach o życie swoje i swojej rodziny, to jednocześnie pokazuje on coś, na co nie byłoby stać większości mężczyzn – klasę. To właśnie ten wyjątkowy przypadek, w którym argument siły nie jest brany pod uwagę ze względu na doskonałe operowanie siłą argumentów. Inteligencja, wiedza, pewność siebie, pewność swych niebywałych, matematycznych umiejętności w zupełności wystarczą mu do tego, by zdołać postawić się krnąbrnej żonie, policji, a nawet narkotykowemu bossowi.

Jeden z kluczowych odcinków trzeciego sezonu Ozark doprowadza do uprowadzenia Marty’ego przez jego szefa w celu przesłuchania i poddania go torturom. To właśnie wówczas, po powrocie do domu, rodzi się nowy Marty – wyzwolony od ciążącego na sercu lęku przed śmiercią, jest od teraz jeszcze bardziej zdeterminowany do działania, wciąż dla dobra nie swojego, lecz ogółu. Siła tej postaci jest wielka, choć osadza się głównie w niuansach wybitnej, co chciałbym podkreślić, gry aktorskiej Jasona Batemana. Aktora niepozornego, z natury swej – komediowego, choć bardzo dobrze radzącego sobie z wiarygodnym oddaniem dramatu jednostki. Wyciszony, opanowany, dysponujący bystrym spojrzeniem i nie mniej bystrym rozumowaniem Marty Byrd to postać, która robi różnicę.

Jeśli o postacie chodzi, to w trzecim sezonie Ozark ponownie mamy okazję poznać ich istną plejadę. Podoba mi się to, w jaki sposób ci, których już znamy, odsłaniają swoje drugie oblicze. Wiedzieliśmy, że prawniczka Helen jest kobietą twardo stąpającą po ziemi, nieugiętą, ambitną i silną. Nie wiedzieliśmy jednak, że w obronie statusu, którego jest reprezentantką, potrafi z lekkością baletnicy przekroczyć nieprzekraczalną dotychczas granicę. Wiedzieliśmy też, że Darlen potrafi być wredna do szpiku kości i że jest zdolna do najgorszego w imię wyższego celu. Nie wiedzieliśmy jednak, że głęboko w swym sercu skrywa zaskakującą wrażliwość.

Nie wiedzieliśmy też, że Wendy, główna bohaterka tej historii, ma brata. Postać grana przez Toma Pelphreya wpada do trzeciego sezonu niczym grzmot, niezapowiedzianie, nagle i z impetem. I czyni przy tym sporo spustoszenia. Większość ciężaru dramatycznego tej odsłony Ozark opiera się właśnie na tej postaci. Ben, młodszy brat Wendy, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca w życiu, odnajduje u swej siostry bezpieczny azyl, nim znowu zajmie się czymś pożytecznym. Problem w tym, że cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, przez co często wtyka nos w nieswoje sprawy. Jak łatwo się domyślić, przysparza to wielu kłopotów. W Ozark i tym razem prawdziwą ucztą jest patrzeć na aktorów, ale rola Toma Pelpreya zostanie po tym sezonie na dłużej. Jest po prostu rewelacyjny. To postać bardzo charakterystyczna i przy tym bardzo głęboka psychologicznie. Niuanse chorobowe zostały oddane w sposób perfekcyjny, nagłe i ekstremalne huśtawki emocjonalne niejednokrotnie chwytają za serce. Brawo, mam nadzieję, że skończy się to nominacją do jakiejś nagrody.

Z aspektów technicznych, po raz kolejny na wyróżnienie zasługują zdjęcia. Ben Kutchins, czyli główny operator tej serii, to kolejne nazwisko warte podkreślenia. Niebieską barwę, w jakiej skąpane są kadry, można już uznać za rozpoznawalny i nierozerwalny budulec klimatu tej opowieści. Praca kamery jest bardzo mądra, pozbawiona szaleństw i nerwowych wolt. Nawet jeśli postacie bywają gwłtowne, kamera zawsze zachowuje spokój, realizując ujęcie tak, by wszystko zostało dokładnie uwidocznione. Operator przygląda się bohaterom w sposób dociekliwy, dając im jednak odpowiednią przestrzeń do oddechu. Co jednak cenię sobie najbardziej, w zdjęciach nie panuje też przesadna jasność, ta bowiem została odpowiednio przytłumiona. Sprawna ręka operatora (lub raczej operatorów, bo ci się nierzadko zmieniają) to jeden z istotniejszych, acz najmniej oczywistych plusów tego serialu, dający produkcji punkt do jakości.

Ci, którzy są wyjątkowo przewrażliwieni na punkcie zdradzania elementów fabuły, nie powinni czytać tego, co mam do powiedzenia w dalszej części tego zdania, ale faktem jest, że po tak mocnej końcówce trzeciego sezonu to pewne, że powstanie sezon czwarty. To dobry omen. Ozark, co powiedziałem już wcześniej, to dla mnie jeden z najlepszych seriali Netflixa, nie tylko dlatego, że wniósł jakość w najmniej typowych obszarach, nie tylko dlatego, że choć opiera się na sprawdzonych motywach, to jednak potrafi wciąż zaskakiwać fabularnymi rozwiązaniami. Ozark to po prostu świetna, wciągająca historia z mocarnym konfliktem i o uniwersalnej wymowie. Model rodziny bowiem chybocze się tu na glinianych nogach, gdyż zostaje zestawiony z brutalną walką o byt. To wielka próba, a w naszym interesie jest trzymać za nią kciuki.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA