KONTROLA BEZPIECZEŃSTWA. „Szklana pułapka” ma godnego naśladowcę
Oczywiście tylko naśladowcę, o wiele gorszego i raczej bez szans na osiągnięcie statusu kultowej świątecznej produkcji. To jednak nie zmienia faktu, że Kontrola bezpieczeństwa jest świetnym filmem akcji, którego od dawna brakowało na Netfliksie. Wyreżyserował go hiszpański specjalista od kina akcji (m.in. Tożsamość) Jaume Collet-Serra. Twórca, który ma jeszcze wiele filmów przed sobą i można być pewnym, że będzie w nich sprytnie balansował na granicy dobrej sensacji oraz nieznośnego kiczu i przetwarzaniu ciągle tych samych motywów. Kontrola bezpieczeństwa nie jest inna. Wykorzystuje ograne już motywy ze Szklanej pułapki oraz innych kultowych filmów sensacyjnych. Nadaje im jednak nową formę, a dzięki nieocenionemu Taronowi Egertonowi i partnerującemu mu Jasonowi Batemanowi wybija się ponad przeciętny poziom filmów sensacyjnych, które miały premierę w 2024 roku.
Owszem, Taron Egerton to sprawdzona marka w akcyjniakach, zwłaszcza o lżejszym tonie. Jasonowi Batemanowi za to nigdy nie dowierzałem, ale bardzo chciałem, żeby mnie przekonał, że poradzi sobie w poważniejszym kinie akcji jako wyjątkowo bezwzględny czarny charakter. I tak się stało. Kontrola bezpieczeństwa jest produkcją, której fabuła rozgrywa się na lotnisku, czyli w miejscu już wypróbowanym, także w jednej z części Szklanej pułapki. Najważniejszą zmianą wobec kultowej serii z Bruce’em Willisem jest to, że antagonista od samego początku wie, iż istnieje protagonista, mało tego, jest mu on konieczny do wykonania zadania. Wywiązuje się między nimi swoistego rodzaju gra, w której jeden bez drugiego nie może skutecznie działać. Na końcu ktoś z nich musi umrzeć, lecz wcześniej ich trudne rozmowy paradoksalnie pomogą im odnaleźć na nowo to, kim są lub kim się stali. Ta relacja zagrana przez Egertona i Batemana jest największą wartością filmu. Zasila go w suspens, lecz także daje widzowi mądrą odskocznię od obecnych scen akcji, bazujących na walkach wręcz, strzelaninach i pościgach. Film trwa prawie dwie godziny, więc możecie być pewni, że zakończenie wcale nie będzie takie oczywiste. Kilka razy złapałem się na tym, że uznawałem pewne sceny za finał, a tak nie było. Twistów więc nie zabraknie, chociaż nie będą one zbyt wyszukane. Umówmy się jednak, że w tego typu produkcji wcale nie o to chodzi. Najważniejsze jest przykucie widza do ekranu, a ten efekt nie został osiągnięty typowymi cechami kina akcji, ale dialogiem, który doskonale ją w sensie klasycznym symuluje. Kiedy tylko Ethan (Egerton) zakłada słuchawkę, a w niej pojawia się złowrogi głos bezimiennego Batemana, od razu czuć, że nie będzie się można od tej dwójki oderwać. Reszta postaci schodzi jakby na drugi plan, chociaż są one ważne, a nawet kluczowe dla rozwinięcia historii. Widz jednak skupia się na istnieniu dwójki bohaterów, których podzielił cały świat, a jednak tak wiele łączy, co stopniowo wychodzi w ich trudnych rozmowach.
Zaletą Kontroli bezpieczeństwa jednak nie jest tylko ten dialog, lecz również umiejętne przekonanie widza, że w ogóle sugestywnym bohaterem kina akcji, które zwykle prezentuje heroiczne postawy protagonistów, może być zwykły ochroniarz. Jemu kibicujemy, chociaż wiemy, że jego życie można nazwać egzystencją nieudacznika. Antagonista zaś sprytnie niekiedy wcale nie robi wrażenie radykalnie złego. On wykonuje zadanie. Jest kimś ustawionym poza moralnością, co wielokrotnie podkreśla i w sensie logicznym te jego wywody i cały dyskurs są spójne. Co z tego, że niewłaściwe moralnie – ale się dzieją, a skoro mają miejsce, to są możliwe. I to jest największy problem dla niektórych etyków, którzy uważają człowieka za istotę z gruntu dobrą. Ale spokojnie, nie uważam, że Kontrola bezpieczeństwa roztacza przed odbiorcami jakąś wybitnie skomplikowaną filozofię. To kino akcji z bardziej rozbudowanym komponentem psychologicznym, który wpływa pozytywnie na odbiór całości. Akcja zaś została symptomatycznie umiejscowiona w święta, co daje filmowi taki bardziej niezobowiązujący klimat. A tak na marginesie Kontrola bezpieczeństwa spozycjonowana jako film 13+ ileż by zyskała, gdyby podnieść tę kategorię do R. A tak wiele scen nie może się do końca rozwinąć, żeby wejść głębiej nie tyle w bebechy postaci, ile w bebechy mentalne głównych bohaterów. Dla wnikliwych obserwatorów znajdzie się też pewien smaczek ideologiczny, którego nośnikiem jest jedna z drugoplanowych postaci. Jest to niewątpliwie znak czasów, którego nie było w Szklanej pułapce, a i tak wystarczyło to produkcji do osiągnięcia statusu świątecznej legendy. Czy jednak nie sądzicie, że jest tu jakaś sprzeczność – film o terrorystach, zabijaniu, grożeniu zamachami całemu światu staje się tytułem, który ogląda się w świąteczny, pełen miłości i pokoju czas? Nie potrafię na razie odpowiedzieć na to pytanie, chociaż często próbuję. Kontrola bezpieczeństwa raczej filmem świątecznym nigdy nie będzie i może lepiej, bo utraciłaby przez to mocny ładunek psychologiczny, a on jest najważniejszy.