GENIUSZ. Seks, fizyka i skrzypce, czyli Albert Einstein, jakiego nie poznaliście w szkole
Finał pierwszego sezonu serialu Geniusz za nami, a ja wręcz nie mogę doczekać się kolejnego – choć szkoda, że już bez Alberta Einsteina (ale o tym dalej). Piszę o tym z pewnym żalem, bo sukces produkcji zaskoczył chyba nie tylko widzów, ale i twórców tego biograficznego majstersztyku.
Podobne wpisy
Gdy National Geographic podało pierwsze informacje o pracach nad programem poświęconym Albertowi Einsteinowi, nie było w tym nic szczególnego. Stacje popularnonaukowe często sięgają po formaty biograficzne, znajdujące się gdzieś na pograniczu dokumentu i zbieraniny szeroko znanych, wręcz popularnych informacji na temat danej osoby, przybliżających ją mniej zorientowanym widzom. Biorąc pod uwagę poziom, jakim raczą nas w ostatnich latach tego typu kanały, nie zapowiadało się to dobrze, jednak kolejne doniesienia na temat produkcji zdawały się niedorzecznie optymistyczne. Pierwszy pełnoprawny serial fabularny w miejsce zbioru informacji płynących od komentujących archiwalne materiały gadających głów i wtórującego im lektora? Geoffrey Rush w roli głównej? Ron Howard za sterami? NatGeo po raz drugi w dość krótkim czasie wyłożyło spore pieniądze – podjęto ryzyko, które się opłaciło. Po sukcesie ubiegłorocznej, półfabularyzowanej miniserii Mars stacja zrobiła kolejny krok w kierunku zupełnie nowej jakości, który spotkał się z tak pozytywną reakcją audytorium, że jeszcze przed oficjalną premierą Geniusza poinformowano o zamówieniu kolejnego sezonu.
Już pierwszy odcinek – osobiście wyreżyserowany przez Rona Howarda – wrzuca nas w wir zdarzeń, których podświadomie nie chcemy łączyć z postacią Alberta Einsteina. I wcale nie mam tu na myśli początkowej sceny, gdzie 43-letni geniusz uprawia seks ze swą młodziutką asystentką – wszak słabość do pięknych kobiet jest akurat jednym z bardziej znanych faktów na temat Einsteina. Mam na myśli raczej wydarzenia z okresu dwudziestolecia międzywojennego i prywatnej krucjaty najznamienitszego umysłu tamtych czasów przeciwko samemu Hitlerowi. Twórcy serialu, bazując na książce Einstein. Jego życie, jego wszechświat Waltera Isaacsona (na podstawie innej biografii jego autorstwa powstał film Steve Jobs), zafundowali nam bowiem swoisty thriller polityczny, dla którego życie Einsteina jest zarówno tłem, jak i głównym motywem przewodnim.
Trudno nie zauważyć, że dla Howarda, pełniącego rolę showrunnera Geniusza, zmierzenie się z biograficznym obrazem wielkiego umysłu nie jest pierwszyzną. Zdobywca Oscara za reżyserię Pięknego umysłu, nominowany także siedem lat później za oparte na faktach Frost/Nixon, sprawnie prowadzi fabułę, poczynając od pierwszej połowy lat 20. XX wieku, gdy uznany już Einstein prowadzi wykłady i wiedzie żywot naukowca-celebryty, sprytnie przeplatając to z czasami, gdy młody Albert buntował się przeciw sztywnym regułom nauczania, które służyły jedynie wykuciu regułek zamiast zrozumieniu; przeciw ojcu, który nie akceptował jego marzycielstwa, i wreszcie przeciw całemu, próbującego sprowadzić go na ziemię, światu.