search
REKLAMA
Seriale TV

AMERYKAŃSCY BOGOWIE. Recenzja pierwszego sezonu

Kornelia Farynowska

20 czerwca 2017

REKLAMA

Amerykańscy bogowie, najgłośniejsza powieść Neila Gaimana, ukazała się w 2001 roku. Zdobyła sobie od razu sporą popularność, lecz na adaptację przyszło fanom czekać ponad piętnaście lat. Gaiman w 2011 roku mówił, że stacja HBO przymierza się do ekranizacji, lecz o projekcie było cicho przez kolejne miesiące. Mimo że powstały trzy wersje scenariusza, napisane przez różnych ludzi, szefowie HBO wciąż nie byli zadowoleni. Zrezygnowali więc i adaptacją powieści zajęła się stacja Starz. Producentem serialu został Bryan Fuller, którego Hannibal właśnie dogorywał na stacji NBC.

Gaiman to głośne, znane nazwisko, a do kompletu trafił się jeszcze Fuller. Ma na koncie kilka naprawdę ciekawych seriali, których jakość stoi na różnym poziomie (Trup jak ja, Wonderfalls, Gdzie pachną stokrotki i Hannibal). Wybranie akurat Fullera na producenta budziło we mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony powieść Gaimana jest mocno oniryczna, a Fuller niejednokrotnie udowadniał, że lubi takie klimaty i potrafi się w nich odnaleźć, a do tego umie kręcić ładnie wyglądające seriale; z drugiej strony to, co się stało z fabułą Hannibala po pierwszym sezonie, woła o pomstę do nieba. I niestety okazuje się, że częściowo miałam rację.

Zainteresowanych od razu informuję – nie jest to najwierniejsza adaptacja, jaką było nam dane oglądać. Serial powstawał we współpracy z Neilem Gaimanem, który od samego początku, jeszcze w 2011 roku, zapowiadał, że część wątków zostanie poszerzona i pojawią się nowe historie. Specyficzny styl Bryana Fullera odebrał jednak serialowi trochę specyficzny styl Neila Gaimana: więcej tam fulleryzmów niż gaimanizmów.

Fulleryzmy pojawiają się w każdym odcinku. Tak jak w Hannibalu, w Amerykańskich bogach śledzimy każdą kroplę wody, słyszymy każdą trzaskającą zapałkę, wąchamy każdego odpalanego papierosa, czujemy upał i chłód. Ujęcia są spowolnione, mocno nasycone kolorami i artystyczne. Serial rzeczywiście wygląda ładnie.

Niestety ten artyzm skutkuje spowolnieniem fabuły – do granic mojej cierpliwości. Akcja… tak… strasznie… się… wlecze… bo bohaterowie opowiadają sobie – nie, przepraszam, oni w zasadzie wygłaszają exposé – o różnych historiach z przeszłości. Bywają to rzeczy powiązane z głównym wątkiem, ale częściej to po prostu losowe, dłuuugie anegdoty, ilustrowane fulleryzmami. Jakby tego było mało, dwa odcinki prawie w całości stanowią retrospekcje – wprowadzone oczywiście w momencie, gdy jednak najbardziej interesuje mnie to, co się dzieje z bohaterami teraz. Moim zdaniem sztuka dobrego pisania scenariuszy do serialu polega na tym, żeby historię rozłożyć równo, a widzów zapoznawać z postaciami stopniowo. Retrospekcje dobra rzecz, ale z umiarem, nie przez bite pięćdziesiąt minut godzinnego odcinka.

Artystyczność tego serialu sprawia także, że każdy jest ładny i śliczny, nawet jeśli śpi na ulicy, dopiero co się bił albo ciągle podróżuje. Dlatego bohater, którzy przez osiem odcinków chodzi w jednym i tym samym płaszczu, czy słońce, czy deszcz, wygląda, jakby właśnie go wycięto z żurnala. Ma idealną fryzurę, czyściutki płaszcz bez jednego zagięcia, żadnego paprocha na twarzy, a kurz z drogi nie śmie osadzić się na jego samochodzie, choćby ten bohater przejechał dwieście kilometrów. Pewnie dlatego, że to przecież bogowie.

REKLAMA
Attention Required! | Cloudflare

Sorry, you have been blocked

You are unable to access mikomallkopo.com

Why have I been blocked?

This website is using a security service to protect itself from online attacks. The action you just performed triggered the security solution. There are several actions that could trigger this block including submitting a certain word or phrase, a SQL command or malformed data.

What can I do to resolve this?

You can email the site owner to let them know you were blocked. Please include what you were doing when this page came up and the Cloudflare Ray ID found at the bottom of this page.