Najbardziej pamiętne… reklamy

Rama mix jogurtowy – sztućcowe pogadanki przy kawie
Obecna od wczesnych lat 90. margaryna Rama wciąż ma się dobrze. Szczyt sukcesu przeżywała jednak na przełomie wieków, kiedy to zaprezentowała swój wynalazek o nazwie mix jogurtowy. A dokładniej, rozsławiła całą markę ta jedna, z pozoru nie wybijająca się ponad przeciętność reklamówka. Reklama, której dziś przypuszczalnie nikt już nie pamięta przez wzgląd na produkt i/lub niezwykłą realizację, ale końcową linijkę tekstu, która wtedy potrafiła ot tak rozbawić do łez, a dziś jest całkiem głęboko zakorzenioną w społeczeństwie ripostą. Doskonała próbka mocy reklamowych sentencji – nawet jeśli ich ostateczny wydźwięk mija się z pierwotnym zamysłem twórców.
Milka – pracowity gryzoń
Kto, jak kto, ale szwajcarsko-niemiecko-amerykańska spółka o promocję dbać specjalnie nie musi. Nie musi także zabiegać o klienta, bo ten łaknie do niej nieprzerwanie od blisko dwustu lat. Fioletową krówkę zna każde dziecko na świecie (nawet to niewidome) i wie, że kryje się za jej mordą prawdziwa jakość. Niemniej od czasu do czasu trzeba o sobie przypomnieć – i tu także Milka staje na alpejskiej wysokości zadania. Jej reklamy są z reguły równie sympatyczne, co wspomniany zwierz, nienachalne i w większości niegłupie. Z całego kramu w pamięci ostała się przy tym ta jedna jedyna, której rola w masowej świadomości sprowadza się obecnie do podobnego wydźwięku, co wcześniejszy przykład od Ramy – reakcji na sadzone przez kogoś w rozmowie pierdoły, w jakie trudno jest uwierzyć na trzeźwo. Rzecz jasna ponownie mamy tu do czynienia z produktem zachodnim, któremu dodano jedynie polski dubbing. Popularność w wielu krajach była zresztą niepodważalnym dowodem, acz u nas musiała przerosnąć najśmielsze oczekiwania, skoro doszło nawet do takich reakcji:
EB – Czas na Elbrewery Company Limited
Pierwsze w kraju piwo typu lager zadebiutowało na półkach w 1993 roku i szybko stało się najlepiej sprzedającym się tego typu napojem wyskokowym, po który nie trzeba było daleko skakać. Marka oraz skrótowa nazwa okazały się na tyle chwytliwe, że gdy dekadę później produkcji zaprzestano na rodzimym rynku, po kolejnej postanowiono trupa wskrzesić. Każdej z tych chwil w historii towarzyszyła odpowiednia kampania reklamowa, czyli coś w czym EB miało ŁEB na karku. Każdy z pewnością kojarzy choćby skąpany w upale klip z kobietą w czerwonej kiecce, w rytm hitu Sexbomb.
O EB naprawdę głośno zrobiło się jednak w roku 2000. To właśnie wtedy do Polski sprowadzono, będącego wciąż w gwiazdorskiej formie, Jeana Reno. I zrobiono to tylko po to, by za grubą kasiorę powygłupiał się w jednym z hoteli, polecając przy okazji pieniące się złoto. Pomysł na zareklamowanie produktu nie był zbyt oryginalny i wcale nie pomógł marce, ale szał na Reno i jego pięknie wypowiedziane „dziękuję” żył własnym życiem jeszcze długo i zaowocował modą na sprowadzanie do kraju kolejnych znanych twarzy z zagranicy. Pionierstwo co się zowie.
Heyah – spieszczenie kliencika
Dokładnie dziesięć lat temu do kin trafiło Sin City. Specyficzny, wyciągnięty wprost z komiksowych stron klimat i oryginalny wygląd filmu podbił serca publiczności i odbił się echem nie tylko w kinie, ale również w reklamie. W Polsce ten sukces niemal dosłownie, ale przy tym jakże trafnie wykorzystało Heyah. T-Mobile, do którego ta sieć należy, już wcześniej wykazywał się pomysłowością w afiszowaniu swoich produktów (Johnny 11 Palców, anyone?). Wraz z wypraną z kolorów serią krótkometrażówek – nawiązujących atmosferą do wizji Millera, a fabułą i tekstami także do innych filmów, również rodzimych – trafiła jednak w przysłowiową dychę. Dała branży reklamowej małe arcydzieło, które na swój skromny sposób przebił dopiero Rysiek z Klanu, który w 2012 roku wrócił do gry, by ratować pieski w poważnej kampanii społecznej. Ale to już inna historyjka, kurczaczki.
Kropelka – czarodziejski czarownik
Jedyna pozycja na liście, do której nie udało mi się znaleźć filmiku instruktażowego. Jestem jednak przekonany, że większości z nas kołacze w głowie animowana reklamówka z indiańskim szamanem, do którego przychodzi w potrzebie ichni wódz z zepsutym pokrętłem od radyjka, a tym bardziej wieńczące ją rymowane hasełko: „co Kropelka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei”. Stało się ono wszak siłą napędową i sloganem rozpoznawczym kleju cyjanoakrylowego z Urugwaju. Tak, tak… ten superbłyskawiczny (fakt) i supersilny (fakt zależny od tworzywa) uniwersalny produkt Poxipolu to kolejny dobrobyt zza oceanu. Nad Wisłą nie znajdziemy jednak bardziej popularnej substancji spajającej, która jednocześnie nie uzależnia nosa. Jeśli zatem przechodzicie kryzys, to pamiętajcie te, jakże podnoszące na duchu słowa: „nie mieć problemu, ja mieć Kropelka”. I pozamiatane.