search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Seria MAD MAX. Potrzebujemy bohatera

Karol Barzowski

19 czerwca 2017

REKLAMA

We Don’t Need Another Hero

Trzecia część, Mad Max pod Kopułą Gromu, mogła liczyć na jeszcze większy budżet. Miller miał nadzieję, że w tym filmie uda się przenieść wszystkie jego wizje na ekran. Napisano też całkiem niezły scenariusz, w którym Max zostaje wciągnięty w spisek podstępnej Cioteczki Entity (w tej roli Tina Turner). We władanym przez nią miasteczku znajduje się arena z bardzo prostymi regułami: wchodzi dwóch, wychodzi jeden. Kiedy główny bohater po walce zostaje wygnany z miasta i porzucony na pustyni, z pomocą przychodzą mu dzieci ocalałe z katastrofy samolotu. Myślą, że Max jest wyczekiwanym przez nich kapitanem.

https://www.youtube.com/watch?v=dq4aOaDXIfY

Niestety przez rozpoczęciem zdjęć zmarł Byron Kennedy – helikopter, którym szukał lokalizacji dla filmu, rozbił się. Miller długo zastanawiał się, czy kontynuować produkcję.

Nie chciałem iść z tym tematem dalej. Ale potem pojawiła się zupełnie inna myśl. Czułem potrzebę zrobienia tego filmu – pomyślałem, że pomoże mi to poradzić sobie z szokiem i smutkiem po tym strasznym wydarzeniu.

Film został zadedykowany Kennedy’emu. Niektórzy fani serii narzekali, że trzecia część jest zbyt hollywoodzka, lekka, niepasująca klimatem do brutalnych i bezkompromisowych wcześniejszych filmów. Trudno się z tym nie zgodzić. Ale Mad Max pod Kopułą Gromu wciąż ma te najważniejsze cechy oryginału – świeżość, oryginalność, intensywność. Mimo że budżet był o wiele wyższy, nadal czuć wielką pasję twórców. Nie ma tu klasycznej sytuacji pójścia po linii najmniejszego oporu. A piosenka We Don’t Need Another Hero stała się symbolem całej serii.

Zapisać się w historii

Powrót po 20 latach z Mad Max: Na drodze gniewu był wielkim triumfem, wszyscy mamy go dobrze w pamięci, a również i na łamach naszej strony napisano o nim całkiem sporo. Udało się coś, co ma miejsce niezwykle rzadko – słynna filmowa seria otrzymała nowe życie, przekonując zarówno największych fanów oryginału, jak i widzów, którzy z Mad Maxem nie mieli wiele wspólnego. Choć początkowo Miller zarzekał się, że piątej części nie będzie, wygląda na to, że zmienił zdanie. Ma ona mieć podtytuł The Wasteland.

Seria Mad Max to przede wszystkim kinowa akcja w najlepszym wydaniu – non stop wyczuwalne napięcie, adrenalina, tajemnica. Mamy do czynienia z rozrywką, odsłoną westernu, ale z niesamowitymi pojazdami zamiast koni (Big Bopper czy Pursuit Special stały się większymi gwiazdami niż większość aktorów z filmu – w Australii do dziś są ludzie, którzy jeżdżą kopiami tych samochodów). Jednak nie są to produkcje w stylu „łatwe i przyjemne”. Tyczy się to zwłaszcza pierwszej części. To doświadczenie nieco dziwaczne, uwierające, bardzo pesymistyczne w przekazie. Niby do końca świata jeszcze daleko, ale już widać, że nie ma dla nas nadziei. Akcja zostaje przykryta refleksją, i na tym również polega wielki sukces tej serii.

Miller po trzech pierwszych Mad Maxach postanowił poeksperymentować. Dorobił się przywileju całkowitej wolności twórczej. Najpierw nakręcił Czarownice z Eastwick – czarną komedię z elementami fantasy, z udziałem Jacka Nicholsona, Cher, Michelle Pfeiffer oraz Susan Sarandon. Tę ostatnią zaprosił też do występu w wzruszającym dramacie Olej Lorenza. Potem zaś zajął się… kinem familijnym. Wyprodukował Babe – świnkę z klasą, stanął za kamerą drugiej części, a więc Babe – świnki w mieście, po czym nakręcił animację Happy Feet: Tupot małych stóp oraz jej kontynuację. Z każdym z tych zadań poradził sobie równie dobrze. Obecnie ma w planach komedię – chce nią udowodnić żonie, że ma poczucie humoru. Dla tego faceta chyba nie ma rzeczy niemożliwych. I choć doceniać można go za najróżniejsze projekty, tak w historii kina zapisze się przede wszystkim jako twórca Mad Maxa, reżyser, który przypomniał nam, że ten dążący do zagłady świat zawsze potrzebować będzie bohatera.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA