search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

SCORSESE, PESCI, DE NIRO. Genialne trio

Tomasz Raczkowski

14 listopada 2020

REKLAMA

Chłopcy z ferajny byli wielkim sukcesem, który napędził wszystkie trzy kariery – nawet Pesci na fali Oscara zapracował na sporą popularność, wspomaganą przez występy w dalszych częściach Zabójczej broni i Kevinie samym w domu oraz Nowym Jorku (pojawił się też przelotnie w reżyserskim debiucie Roberta De Niro). Impet gangsterskiej opowieści z 1990 roku poskutkował kolejną współpracą naszego genialnego tria już w 1995 roku, przy filmie, który można uznać za duchowego sukcesora Chłopców…, czyli Kasynie. To kolejna opowieść na motywach biografii prawdziwego gangstera, opowiedziana w podobny co poprzednia sposób i przede wszystkim z tymi samymi twarzami – tyle że tym razem już na pierwszym planie. Robert De Niro jako Sam i Joe Pesci jako Nicky dają tu prawdziwy koncert, budując pełne energii i nieoczywiste postaci upadających młodych gangsterskich bogów. Niektórzy mogą narzekać, że aktorzy powtarzają tu właściwie swoje role z Chłopców z ferajny, ale w Kasynie mają trochę inną robotę do wykonania. Tam tworzyli fascynujący drugi plan dla Henry’ego Hilla Raya Liotty i mimo że każda sekunda z ich udziałem to wpisany do historii kina klasyk, są oni tam jedynie postaciami pobocznymi. W Kasynie obydwaj dostają dużo więcej miejsca i czasu do grania (dzielą się też rolą narratora), tworząc dzięki temu bardziej zniuansowane postacie. Wystarczy porównać sceny śmierci granych przez Pesciego Tommy’ego i Nicky’ego w obydwu filmach, by zauważyć jakościową różnicę. Metodyczna stanowczość De Niro i wirtuozerskie szaleństwo Pesciego znajdują tu bardzo żyzny grunt, tworząc podobną dynamikę co piętnaście lat wcześniej we Wściekłym byku i wraz ze świetną kreacją Sharon Stone podbijając dodatkowo stawkę dramaturgiczną Kasyna – gorzkiej, melancholijnej opowieści o upadku dawnego Vegas i nieuniknionym rozkładzie relacji międzyludzkich w życiu mafii.

Pod pewnym względem można uznać Kasyno za zwieńczenie konkretnego etapu twórczości Martina Scorsesego i wówczas ostatni, mocny akt jego współpracy z Pescim i De Niro. W przypadku De Niro, będącego wówczas bez wątpienia ulubionym aktorem reżysera (Kasyno było ich dziewiątym wspólnym filmem), film z 1995 roku zamknął na blisko dwie dekady fazę współpracy z twórcą Wściekłego byka. Każdy poszedł swoją drogą: Scorsese – współpracy z Leonardo DiCaprio i kolejnych dobrze przyjmowanych filmów (w tym Infiltracji, która przyniosła mu wreszcie Oscara), De Niro – konsumpcji statusu gwiazdy gatunku (Ronin, Rozgrywka, Depresja gangstera) i stopniowego staczania się z zawodowego szczytu, Pesci – wygaszania kariery zakończonego przejściem na emeryturę. W drugiej dekadzie XXI wieku można było przypuszczać, że drogi trzech starszych już panów nie zejdą się raczej na planie wspólnego filmu. Tymczasem Scorsese zdecydował się jednak wrócić do gatunku, w którym zapracował na status mistrza i proroka, czyli kina gangsterskiego. Zrobił to z wielkim przytupem – Irlandczyk był przełomowym dziełem, jeszcze zanim powstał, zwiastując nowe rozdanie we współpracy największych twórców z Netflixem i firmami streamingowymi. Co jednak ważniejsze, reżyser do współpracy zaprosił Ala Pacino i starych znajomych, Roberta i Joego. Ten niespodziewany epilog współpracy w trójce ze Scorsesem pierwszego z nich wyciągnął z wegetacji w dziesiątkach kiepskich produkcji, drugiego zaś ściągnął z emerytury. Oczywiście nie mogło być mowy o odtworzeniu tej samej dynamiki, którą znaliśmy ze Wściekłego byka i Kasyna – parafrazując Rogera Murtaugha, panowie byli na to za starzy. Jednak nasze trio, wspomagane przez Pacino, zawierzyło swojej naturalnej ekranowej zażyłości, pozwalając, by starsi Pesci i De Niro stworzyli w Irlandczyku relację… dwóch starszych panów znających się od dekad. Efekt jest znów znakomity (choć nieco topornie wypadają komputerowo przetworzone początki). Ich bohaterowie wypadają w swoim towarzystwie autentycznie, widać, że mówią do siebie starzy znajomi. Dodatkowo przemiana Pesciego ze strzelającego przekleństwami choleryka we flegmatycznego mafijnego nestora podkreśla przejście Irlandczyka ku refleksji o przemijaniu.

Cztery filmy zapisały tę współpracę w historii. De Niro ma powrócić do współpracy ze Scorsesem w Killers of the Flower Moon, piąta odsłona ich współpracy z Joe Pescim wydaje się jednak już mało prawdopodobna. Nie ma jednak czego żałować, bo ich dotychczasowe dokonania można oglądać w nieskończoność. Naturalna dynamika relacji Pesciego z De Niro w historiach Martina Scorsesego sprawia, że ich sceny się nie starzeją.

 

 

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA