JOE PESCI. 5 najlepszych ról z okazji 80. urodzin
Urodzony 9 lutego 1943 roku w Newark Joseph Frank Pesci obchodzi dziś 80. urodziny, a to znakomita okazja, by przypomnieć jego ikoniczne role. Choć od dawna nie widać go na ekranach – z jednym wyjątkiem sprzed czterech lat – jego kreacje wciąż pozostają żywe w pamięci widzów, a zwłaszcza fanów kina gangsterskiego. W tym krótkim zestawieniu nie znajdziecie niespodzianek – to raczej próba przypomnienia najważniejszych ról Joe Pesciego z jego bogatej i rozciągającej się na blisko sześć dekad kariery.
„Chłopcy z ferajny” (1990), reż. Martin Scorsese
Będzie krótko: kreowany przez Joe Pesciego Tommy DeVito to jeden z największych bydlaków, jakich dane było mi oglądać na ekranie, szczególnie w kinie gangsterskim. Jego „Funny how?” to jeden z najbardziej kultowych cytatów filmowych, a zarazem kwestia, która najlepiej podsumowywała raptowny charakter Tommy’ego – potrafił przejść od śmiechu do morderczej furii. Obdarzony niewielkim wzrostem Pesci wzniósł się na aktorskie wyżyny, by oddać grozę, którą budził DeVito i zostało to nagrodzone – za występ w Chłopcach z ferajny Joe zdobył Oscara za rolę drugoplanową, swoją jedyną statuetkę Akademii.
„Mój kuzyn Vinny” (1992), reż. Jonathan Lynn
Rzadki przypadek, gdy Joe Pesci zagrał główną rolę to także jeden z jego najlepszych występów w karierze. W filmie Jonathana Lynna wcielił się w niedoświadczonego prawnika Vinny’ego Gambiniego, który staje przed wyzwaniem oczyszczenia swojego kuzyna i jego kumpla z zarzutu morderstwa. Vinny jest postacią rodem z kreskówki – ubiera się niestosownie, mówi „amerykańską włoszczyzną” niezrozumiałą dla sędziego, nie zna też podstawowych zasad panujących na sali sądowej. Nic dziwnego więc, że oskarżeni powoli witają się już z więzienną celą. Wrodzona charyzma i umiejętność skutecznego przesłuchiwania świadków pozwala jednak Vinny’emu dać odrobinę nadziei swoim klientom, a jemu samemu – i jego charyzmatycznej narzeczonej (nagrodzona Oscarem Marisa Tomei) – uwierzyć w jego prawnicze umiejętności.
„Wściekły Byk” (1980), reż. Martin Scorsese
Joe Pesci i Martin Scorsese to jeden z najbardziej wzorcowych przykładów współpracy pomiędzy reżyserem i aktorem. Za każdym razem, gdy Pesci występował u twórcy Infiltracji, jego role wzbudzały zachwyt na całym świecie. Za każdym razem też Joe grywał u Scorsesego przestępców lub psychopatów i tak też było we Wściekłym Byku – w jednej z najbardziej brawurowych scen tego filmu jego bohater Joey LaMotta wpada w dziką furię i spuszcza łomot postaci kreowanej przez Franka Vincenta, naczelnego aktora wszystkich produkcji gangsterskich. Pesci znakomicie oddał tu zakompleksienie swojego bohatera – stojącego w cieniu brata-boksera, próbującego własne lęki tłumić agresywnym zachowaniem i budowaniem pozornej pozycji w branży promotorskiej. Mocna, ale tragiczna w gruncie rzeczy rola, która została wyróżniona nominacją do Oscara w 1981 roku, rok później zaś nagrodzona nagrodą BAFTA dla aktora debiutującego w głównej roli. Całkiem nieźle jak na początek kariery.
„Kevin sam w domu” oraz „Kevin sam w Nowym Jorku” (1990–1992), reż. Chris Columbus
Chyba nie spodziewaliście się, że zabraknie tu roli Harry’ego, złotozębnego oprycha, który w duecie z Marvem (Daniel Stern) polował na opuszczonego przez rodziców Kevina McCallistera? Jeden z największych świątecznych hitów filmowych wszech czasów to też dowód na niezwykłą uniwersalność Joe Pesciego – w tym samym roku (1990) potrafił zagrać psychotycznego zabijakę (Chłopcy z ferajny) i gapowatego złodzieja, który w slapstickowy sposób obrywa od dzieciaka. Dwa lata później zaś w ciągu kilku miesięcy premierę miały kolejne dwa skrajnie różne filmy z jego udziałem – wspomniany wyżej Mój kuzyn Vinny oraz Kevin sam w Nowym Jorku. Jeśli ta uniwersalność nie jest potwierdzeniem aktorskiego kunsztu Joe Pesciego, to nie wiem co może nim być.
„Irlandczyk” (2019), reż. Martin Scorsese
Wspomniałem już, że współpraca Pesciego z Martinem Scorsese to prawdziwe pasmo sukcesów, dlatego zapewne nikogo nie zdziwi, że trzy z pięciu ról wymienionych w tym zestawieniu to filmy twórcy Kasyna (gdzie zresztą także świetnie zagrał Pesci). Pierwsza od lat rola Joe – przed Irlandczykiem w XXI wieku zagrał tylko w dwóch filmach – przyniosła mu trzecią w karierze nominację do Oscara. Być może to wyróżnienie było nieco na wyrost i stanowiło raczej formę uznania dla aktorskiej długowieczności Pesciego, ale trzeba przyznać, że w roli Russella Bufalino znowu pokazał niesamowitą uniwersalność. Mimo że ponownie wcielił się w gangstera, jego kreacja jest zupełnie inna od tego, co zaprezentował np. jako Tommy DeVito – Bufalino jest spokojniejszy, opanowany i wyrachowany, co wcale nie znaczy, że mniej groźny. Scena, w której rozmawia z Frankiem Sheehanem (Robert De Niro) o konieczności uspokojenia Jimmy’ego Hoffy (Al Pacino) to prawdziwy majstersztyk i pokaz aktorskiego minimalizmu, o który niegdyś nie sposób było Pesciego posądzić. Tą jedną rolą pokazał, jak wielką stratą dla kina jest brak Joe Pesciego na ekranach.